In English In Italiano Auf Deutsch
Bazylika otwarta codziennie od 6:00 do 19:00
Sekretariat Sanktuarium:
Kancelaria Parafialna:
Sklepik z pamiątkami:
Dom Pielgrzyma:
Restauracja św. Józefa:
62 7 575 822 / 8.00 - 13.00
789 087 043 / 10.00 - 12.00, 16.00 - 18.00
797 630 389 / 10.00 - 16.00
510 733 166 / 8.00 - 21.00
604 844 368 / 12.00 - 16.00
top
/ Home / Homilie Biskupa Kaliskiego

Homilia Biskupa Kaliskiego Edwarda Janiaka wygłoszona 19 kwietnia 2013 roku Ogólnopolskiej Pielgrzymki Lekarzy Ginekologów Katolickich

Przychodzicie, aby umocnić swoją wiarę, tutaj, do Sanktuarium św. Józefa, właściwie Świętej Rodziny, aby nabrać sił duchowych. Proszę zauważyć, że w ostatnich dniach w Liturgii Słowa tak jesteśmy prowadzeni: wczoraj w pierwszym czytaniu usłyszeliśmy, jak to przypadkowy jakby człowiek, taki współczesny dzisiaj można powiedzieć biznesmen, przechodzący; na raz łaska Boża go dopadła i kazał się ochrzcić.

A dzisiaj scena szokująca właściwie. Bo jak to może być, że tak gwałtownie z prześladowcy staje się ktoś tak odmieniony, że rzucony jakby o ziemię zaczyna głosić Jezusa Chrystusa? Właściwie łaska Boża jest na pierwszym miejscu i jeżeli jest coś w zamyśle Bożym pisane, to ludzie nie są w stanie przeszkodzić.

I tak się dzieje w wielu wypadkach w naszym życiu, że życie jakby idzie swoim rytmem, a raz po raz doświadczamy ogromnego ładunku duchowego albo doświadczenie życiowe, które nam każe zmienić jakby postępowanie życiowe. Niektórzy nawet znawcy duchowi  mówią, że człowiek to jest właściwie w stanie tylko raz w życiu się nawrócić tak naprawdę. I wtedy całe życie swoje ustawia, licząc się z porządkiem Bożym, z przykazaniami Bożymi, z prawem Bożym. Jeżeli tego się nie dokona, to zawsze tak oscyluje jakby rzucany od ściany do ściany.

Dzisiejsza Ewangelia natomiast właściwie pokazuje nam, że nie chodzi o debaty teologiczne, ideologiczne o istnieniu Pana Boga, tylko bardzo konkretnie w znaku sakramentalnym o obecność Jezusa Chrystusa pod postaciami chleba i wina. I te wszystkie ideologie idą na bok, bo Żydzi dalej debatowali, sprzeczali się, a tutaj jedna prawda: albo człowiek ją przyjmie w swoim życiu, że ten Bóg jest utajony w Przenajświętszym Sakramencie, a jeżeli nie przyjmie to wypada jakby z łodzi Kościoła. A z drugiej strony człowiek ciągle dojrzewa do tego, by być w pełni chrześcijaninem. Codziennie staje się tym człowiekiem Bożym, bo nowe wyzwania, nowe zadania, inne siły, inne okoliczności. Jest to jakby egzamin z naszej wiary składany Panu Bogu.

Dzisiaj, kiedy żyjemy również w Kościele w takim wyjątkowym czasie, gdzie można powiedzieć jest szereg zbiegów okoliczności, i będąc u św. Józefa, niech nam towarzyszy ta świadomość, że to jest patron przedziwny. Bo właściwie w Słowie Objawionym nigdzie nie ma zapisanego żadnego słowa które by wypowiedział, a to, co Pan Bóg jakby sprawił za jego przyczyną, to zawsze miał objawione we śnie. Anioła wysyłał i tam się dowiadywał o woli samego Boga.

Istota przesłania w tym świecie polega właściwie na misji na wzór św. Józefa: być opiekunem, być przewodnikiem, również dla innych, dla najbliższych, wzajemna troska o siebie. Był opiekunem Zbawiciela, czyli dawał światu Chrystusa. To jest ogromnie trudne zadanie według otrzymanego powołania jako ojciec, jako matka. Zwracając się do św. Józefa prosimy o opiekę, o wrażliwość, o siłę, żeby być silnym, mężnym, ale jednocześnie łagodnym, cierpliwym.

Ojciec Święty Franciszek, kiedy zdecydował, że rozpocznie swój pontyfikat w dniu św. Józefa, wtedy powiedział, że nie bójmy się być dobrymi i łagodnymi. To jest wspaniałe przesłanie, bo ludzie na ogół, będąc sobą, każdy chce być mocniejszy, ważniejszy, silniejszy, że sobie radzi, że jest profesjonalnie przygotowany, że jest lepszy od drugiego. Ale to przesłanie Papieża – ono właściwie mówiąc o dobroci łagodności, żebyśmy byli ludzcy dla siebie nawzajem. I taką misję, jak to Papież zaznaczył, pełnił św. Franciszek z Asyżu, gdy wybrał Chrystusa jako jedyne swoje bogactwo. A wzór św. Józefa do dawania świadectwa o tej miłości, to my wszyscy jesteśmy powołani do tego jako chrześcijanie, w różnych okolicznościach: dla siebie nawzajem, wobec naszej rodziny, wobec ludzi, u których pracujemy. I jeżeli jest to świadectwo czytelne, to nawet najwięksi przeciwnicy Kościoła się łamią, bo to jest miłość okazywana, a człowiek przed miłością właściwie mięknie.

Nie tak dawno jeden ze świeckich ludzi był Kurii. Przyjąłem go. Do biskupa to często przychodzą, żeby się skarżyć, a nie żeby się chwalić. Jak ludzie mają dobrze, im się dobrze układa, to sobie z tym radzą. Razem tam się zabawią, ucztują, to im nic nie potrzeba. A jak jest jakiś kłopot albo jak iskrzy, jak tak nie wychodzi między ludźmi, to wydaje im się, że jak powiedzą biskupowi, to on wyciągnie konsekwencje, nie raz od osoby duchownej, co się zdarza czasem, że trzeba kogoś upominać. Taka jest rola też biskupa, żeby z miłością, ale przypomniał. I miałem takiego interesanta, który wyjątkowo jakoś przyszedł i mówi, że chciał podziękować za postawę księdza. Ja już jestem siedemnasty rok biskupem. Rzadko się zdarza, żeby ktoś przychodził. I mówię: Czy aby ksiądz pana nie przysłał do mnie? – Nie, on nie wie, że ja tu jestem, ale jak mi mówi, że to jest ksiądz młody, dopiero rok kapłaństwa, i za co? Był pogrzeb teściowej, starszej pani, ten młody ksiądz taki wszedł rozpędzony i w pewnym momencie, jeszcze tej trumny nie zamknięto, bo rodzina miała się żegnać, podszedł i tą staruszkę, położył na niej rękę, ze dwie minuty się modlił, cały kościół ludzi zamilkł, ten ksiądz już nie musiał mówić kazania, on już nam wszystko powiedział.  I mówię: dziękuję bardzo, że taka jest formacja, że są tacy księża, którzy potrafią się wczuć w sytuację i rodziny, i bliskich. No nie każdego jest stać na takie gesty. Ja sobie tak pomyślałem, ile to człowiek pogrzebów prowadził, ale zawsze mówię: najpierw zamknijcie, modlimy się, ale niekoniecznie. A taki młody ksiądz potrafił dać takie świadectwo naturalne, wczuć się w sytuację tych ludzi.

Ukochani, wszyscy jesteśmy zobowiązani, pełniąc różne zawody, do dawania świadectwa, co nie jest wcale łatwe. To nie chodzi o teatr, tylko autentyczność. Nie musimy się wstydzić ani swoich uczuć, ani swojej dobroci, bo to nie jest oznaka słabości, ale byśmy na wzajem umieli się wspierać w tym, co jest dobre. I tego świadectwa w cichości uczy nas św. Józef. On daje siłę, moc. To jest takie specyficzne miejsce w Polsce, w którym uczymy się i pokory, ale i siły, tego męstwa, nie mówiąc, tylko słuchając, co nam Pan Bóg chce powiedzieć. I nawet wtedy, tak jak św. Józef był w tylu sytuacjach bardzo trudnych, będąc opiekunem, nie mając pewności, czy on spełni to zadanie należycie, starając się wypełnić tą wolę i – można powiedzieć – jakby z drugiego rzędu, bo Matka Najświętsza, której był przekonany o jej Niepokalanym Poczęciu, o Jej czystości wypełnił należycie tą rolę i z tak odwagą, i z taką determinacją uczy nas również tej miłości, ale i zdolności do opiekowania się nad innymi. Jak św. Józef przeżywa swoje powołanie, nasłuchuje Boga, chce wypełniać Jego plan w wierności, bo umie słuchać Boga i pozwoli się przez Niego prowadzić, tak starajmy się być dyspozycyjni wobec tych, których Bóg stawia na naszej drodze życia.

I jeszcze na zakończenie wracając do świadectwa a papieżu Franciszku, który w tym świecie kontrastów, Argentyna, wychowany w świecie, gdzie się z taką biedą ludzką spotykał chcę dać świadectwo jak w zeszłym tygodniu powiedział do Włochów, którzy tam uczestniczyli we Mszy Świętej tam w tym hotelu św. Marty, gdzie mieszka, mówił do Włochów: Nie narzekajcie. Mając w pamięci to, co ci ludzie tam przeżywają, jakie życie prowadzą, bo zawsze jest jakiś powód do narzekania, ale nie narzekajcie. Dlatego chciałem powiedzieć, żebyśmy dziękowali za przyczyną św. Józefa za każde dobro, które jest naszym udziałem, za wszelkie dobro, za to, co nam się udaje, wypraszając siłę, męstwo i opiekę św. Józefa dla nas samych, dla naszych rodzin. Amen.