16 marca 2023 r.
Wielka koperta pełna pieniędzy
Był marzec 1900 roku. Były to czasy, kiedy nie mieliśmy nic, nie mieliśmy chleba, a św. Józef przyszedł nam na pomoc – wspominał św. ks. Ludwik Orione, założyciel Małego Dzieła Boskiej Opatrzności. – Bardzo potrzebowaliśmy pieniędzy i zawierzyliśmy się św. Józefowi...
O św. Józefie mówi się, że zawsze jest gotów przybyć nam z pomocą we wszystkich trudnościach bytowych, w tym także finansowych. Świadectwa tych, którzy uciekali się do niego prosząc o pomoc w kwestiach materialnych dowodzą, że Józef staje się opoką nawet w najbardziej rozpaczliwych sytuacjach. Jednym z takich świadectw, jest relacja ww. św. Ludwika Orione.
Wydawało się, że on nie chce nam pomóc
Był marzec 1900 roku. Były to czasy, kiedy nie mieliśmy nic, nie mieliśmy chleba, a św. Józef przyszedł nam na pomoc – wspominał św. ks. Orione. – Bardzo potrzebowaliśmy pieniędzy i zawierzyliśmy się św. Józefowi, którego wzywa się jako administratora, czy też raczej gospodarza domów zakonnych, tak jak był nim w przypadku Świętej Rodziny. Pewnego dnia, a nie mieliśmy naprawdę NIC, dokładnie podczas nowenny do św. Józefa, w przeddzień wigilii jego święta, wydawało się, że on nie chce nam pomóc. A oto u drzwi staje jakiś mężczyzna i pyta:
- Gdzie jest przełożony?
Furtian poszedł po mnie, żeby mi powiedzieć, że jakiś mężczyzna chce ze mną rozmawiać.
- Czy to wierzyciel? – zapytałem.
- Nie wiem – odparł.
- Może to mleczarz? Albo rzeźnik?
- Nie wiem – powtórzył furtian.
Był to okres kiedy wierzyciele zjawiali się jeden po drugim i nie dawali mi spokoju. Pośpiesznie zeszedłem po schodach i zobaczyłem mężczyznę, skromnie ubranego, z brodą. Powiedział do mnie:
- Czy ksiądz jest przełożonym? Tutaj są pieniądze.
I zostawił wielką kopertę pełną pieniędzy. Pamiętam jakby to było dziś rano. Zapytałem go, czy mamy odprawić mszę w jego intencji. Odpowiedział mi, że nie, i że powinniśmy nadal się modlić. Nigdy więcej go nie zobaczyłem. On popatrzył na mnie przez chwilę, ukłonił się i pośpiesznie odszedł. Chciałem go zatrzymać, ale nie miałem odwagi.
Jego twarz miała w sobie coś niebiańskiego
Jednakże jego obecność i słowa wprawiły mnie w osłupienie. A gdy wychodził, jego twarz miała w sobie coś niebiańskiego, jak stwierdzili ci, którzy byli obecni przy tym spotkaniu. Wtedy wszyscy podążyliśmy za nim, żeby zobaczyć dokąd idzie. Ale mężczyzna wyszedł przez bramę, zrobił kilka kroków, schodząc po zewnętrznych schodach, i nie było już go widać ani po prawej, ani po lewej stronie, ani na podwórzu, ani w kościele. Posłałem dwie osoby aby go poszukały, ale nie odnalazły go. Zaledwie wyszedł, natychmiast zniknął.
To był naprawdę św. Józef!
Przybył Mons. Novelli, opowiedzieliśmy mu co się wydarzyło, a on powiedział:
- To był św. Józef! To był naprawdę św. Józef!
- Ale był młody, zbyt młody, z rudawą brodą... - zwróciłem mu uwagę.
- Św. Józef wcale nie musiał być stary – stwierdził.
Co jest pewne, to fakt, że w kopercie była wystarczająca ilość pieniędzy, aby zapłacić wszystkim najpilniejszym i najważniejszym wierzycielom. I za to zawsze byliśmy wdzięczni św. Józefowi – kończy swe świadectwo św. ks. Orione.
I pamiętajcie, że przypadek, którym opowiada ks. Orione nie jest odosobniony!