In English In Italiano Auf Deutsch
Bazylika otwarta codziennie od 6:00 do 19:00
Sekretariat Sanktuarium:
Kancelaria Parafialna:
Sklepik z pamiątkami:
Dom Pielgrzyma:
Restauracja św. Józefa:
62 7 575 822 / 8.00 - 13.00
789 087 043 / 10.00 - 12.00, 16.00 - 18.00
797 630 389 / 10.00 - 16.00
510 733 166 / 8.00 - 21.00
604 844 368 / 12.00 - 16.00
top
/ Home / Marzec ze św. Józefem

20 marca 2023 r.

Nie bój się! ja ci pomogę!

Aleksandra Polewska-Wianecka

Miłość św. Józefa do dzieci jest wielka, a opieka, którą nad nimi roztacza niezwykła. Oto dwie historie o tym, jak osobiście wyprowadził dwóch malców z potężnych opresji.

Był lutowy dzień, temperatura w okolicach Nursji spadła niemal do zera. Na niebie od rana zbierały się złowieszcze chmury. I właśnie wtedy mały chłopiec z wioski pod Nursją, wpadł na pomysł by wspiąć się na górę Vittore. Gdy był w drodze rozpętała się straszliwa śnieżyca. Co gorsza, była to pierwsza z serii śnieżyc jakie miały zdominować kilka najbliższych dni.

Przyszedł jakiś pan, był bardzo dobry

Rodzice poszli szukać synka, ale nie było po nim śladu. Co gorsza, po śnieżycy poszukiwania były mocno utrudnione wskutek nagromadzenia się dużych warstw śniegu. Następnego dnia postanowili zgłosić zaginięcie chłopca i zwrócili się o pomoc do odpowiednich służb. Do poszukiwań przyłączyli się też ich krewni i mieszkańcy z ich wioski. Przyszedł moment, w którym nie poszukiwano już żywego chłopca, ale tylko jego ciała, bo nikt nie wierzył, że dziecko przeżyło w tak dramatycznych warunkach pogodowych. W końcu gdy śnieżyce ustały, rodzice chłopca dostrzegli z okna, jak malec dziarsko zmierza ku domowi. Wybiegli mu na spotkanie i tuląc zasypywali pytaniami.
- Gdzie ty byłeś przez te dni? Jak to się stało, że nie zamarzłeś? – chcieli wiedzieć.
- Kiedy rozpoczęła się śnieżyca, przyszedł jakiś pan, był bardzo miły. Wziął mnie za rękę i zaprowadził do zagłębienia w wielkim drzewie. Powiedział do mnie: „Nie bój się, ja ci pomogę!”. Gdy siedziałem tam, w tym zagłębieniu, przyszła piękna Pani, a nad jej głową były gwiazdy. Nie było mi tam wcale źle. Byłem zadowolony. Aż w którymś momencie ta Pani powiedziała do mnie: „Wołają cię, możesz już iść do domu!” Pokazała mi w którą stronę mam iść po śniegu no i przyszedłem.

Rodzice w lot pojęli, że ich synem zaopiekowali się Maryja i św. Józef. Do końca życia byli im za to ogromnie wdzięczni. Przytoczoną historię opisał w swej książce „Mese a san Giuseppe” Giuseppe Tomaselli. Niestety nie podaje w niej dodatkowych szczegółów typu imię chłopca, czy rok, w jakim wszystko się rozegrało.

Ślady stóp na śniegu

Wezuwiusz

W 1631 roku doszło do wybuchu Wezuwiusza. Wśród powszechnej paniki, pewna kobieta o imieniu Camilla, darząca wielkim nabożeństwem św. Józefa, uciekała ze swoim pięcioletnim wnuczkiem Józiem. W trakcie pełnej trwogi ucieczki przed ogniem zgubiła malca i zrozpaczona zaczęła modlić się do św. Józefa by zaopiekował się chłopcem. Jakiś czas później odnalazła wnuka całego i zdrowego. Gdy zapytała go jak udało mu się ujść przed ogniem, Józio odpowiedział, że zjawił się św. Józef, wziął go za rękę i chroniąc go zaprowadził w bezpieczne miejsce.

Św. Józef