15 marca 2023 r.
Józefek
Bł. Anna Katarzyna Emmerich, twierdziła, że św. Józef musiał umrzeć zanim Jezus został skazany na śmierć, bo nie zniósłby widoku Jego męki i ukrzyżowania. Annie Katarzynie również nie było łatwo patrzeć na Chrystusa dźwigającego krzyż i wtedy – niczym swoisty Szymon z Cyreny – dodał jej otuchy właśnie św. Józef.
W Nowym Testamencie nie znajdziemy nawet najkrótszego zdania o śmierci czy miejscu pochówku św. Józefa. Jedyne co możemy wywnioskować z lektury ewangelii, to fakt, iż Józef nie żył już w chwili gdy Chrystus rozpoczynał swą ziemską misję. Niemiecka mistyczka bł. Anna Katarzyna Emmerich, o której niezwykłych historycznych wizjach współczesny świat przypomniał sobie za sprawą „Pasji” Mela Gibsona, twierdziła, iż Bóg zabrał św. Józefa do nieba gdy Jezus był młodzieńcem i że uczynił tak by oszczędzić ziemskiemu ojcu swego Syna niezmierzonego cierpienia, jakie sprawiłby mu widok katowanego, a następnie krzyżowanego Jezusa. Mistyczka zaznaczyła nawet, że św. Józef był tak wrażliwy na punkcie swego niezwykłego, przybranego Syna, że ogromny ból sprawiały mu także każde złe słowa, jakie padały z ust mieszkańców Nazaretu w odniesieniu do Jezusa. Z kart Ewangelii wiemy, że w Drodze Krzyżowej mężnie towarzyszyła Synowi Maryja. Ze spisanych przez Klemensa Brentano relacji wizji bł. Katarzyny dowiadujemy się natomiast, że św. Józef także pojawił się na ulicach Jerozolimy w trakcie męki Chrystusa. I to pojawił się w bardzo szczególnych okolicznościach.
Józefek
Dokładnie 200 lat temu, w okresie Wielkiego Postu, na przełomie lutego i marca, niemiecka mistyczka doświadczała serii wizji przedstawiających pojmanie, sądzenie i biczowanie Jezusa. Wizje te były tak straszliwe, że Katarzyna odreagowywała je somatycznie. W dodatku bardzo dotkliwie. Klemens Brentano, znany (i świeżo nawrócony) niemiecki pisarz doby romantyzmu i jej osobisty skryba (Katarzyna była niepiśmienna) ze szczegółami opisuje jej ciężki stan z tamtych dni. Relacjonuje przy tym, że wizjonerka cierpiała boleśnie nie tylko na ciele, ale i jej psychika miała się bardzo źle. Tak źle, że pisarz musiał przerywać spisywanie jej widzeń na kilka dni, a potem zaczynać od początku. 8 marca. „W sobotę 8 marca 1823 roku, już po zachodzie słońca, skończyła właśnie świątobliwa Katarzyna opowiadanie o biczowaniu Zbawiciela, i znużona pogrążyła się w głębokim milczeniu – skrupulatnie odnotował Brentano. - Myślałem, iż nie inaczej, tylko że dusza jej przeszła już w widzenie koronowania Jezusa cierniem. Tymczasem po kilku minutach twarz jej, znękana i wycieńczona śmiertelnie, zajaśniała miłą wesołością. Z serdecznością, z jaką dusza niewinna przemawia do dzieci, zawołała Katarzyna: Ach! Zbliża się do mnie milutki, mały chłopczyk! Kto to może być? Zapytam się go! Nazywa się Józefek! Jakiż on miły! Przeciska się przez tłumy ludu i biegnie ku mnie! Jakiż on serdeczny, jak się śmieje!”
Westfalska uroczystość św. Józefa
„Poszedłem do domu, a wróciwszy nazajutrz rano, tj. w niedzielę śródpostną, by słyszeć dalszy ciąg widzeń pasyjnych, znalazłem ją nadspodziewanie weselszą i zdrowszą, niż dotychczas – relacjonuje dalej Klemens. - Zaraz na wstępie oznajmiła mi, że nie widziała już nic więcej po biczowaniu. (…) Zajrzawszy potem do monasterskiego kalendarza kościelnego, spostrzegłem, że na dziś nie tylko przypada niedziela śródpostna, ale że tu, w Westfalii, obchodzą dziś także uroczystość św. Józefa, o czym nie wiedziałem, bo gdzie indziej przypada to święto 19 marca. Zwróciłem Annie Katarzynie uwagę, że dziś jest uroczystość św. Józefa i że może dlatego mówiła wczoraj o Józefie. Odpowiedziała mi, że wiedziała o dzisiejszym święcie poczym zaczęła sobie powoli przypominać wczorajsze pocieszające widzenie św. Józefa.” Mistyczka zaczynała rozumieć co wydarzyło się w jej widzeniu. Koszmar widoku przerażającej męki Chrystusa, który opisywała z nieznośnymi, licznymi szczegółami oraz poczucie niezmierzonej bezsilności wobec niesprawiedliwości i okrucieństwa jakie Mu zadawano, wprawiał wizjonerkę w niemożliwe do oddania słowami boleści. Mimo to, nie mogła oderwać wzroku od swego Pana. I wtedy właśnie, nie wiadomo skąd pojawiał się w scenerii Drogi Krzyżowej Józefek. „Jakże to było śliczne pacholę. Główkę okoloną miał kędziorkami jasnych włosów, za całe ubranie służyła mu przepaska, opasująca biodra. Prześliznąwszy się lekko środkiem świętych niewiast, podszedł ku mnie z oznakami wielkiej serdeczności. Nie chciał dać mi dłużej patrzeć na smutne obrazy męki Jezusa, więc to odwracał mi głowę, to przymykał oczy, to zatykał mi uszy. Nie znasz mię? - zapytał. Nazywam się Józef, a jestem z Betlejem! I zaraz zaczął mi opowiadać o grocie w której narodził się Jezus, o pastuszkach i Trzech Królach. Jakże to ślicznie, radośnie brzmiało! I chłopczyk także rozradowany był bardzo.”
Pobiegłam za małym Józefem do Betlejem
„Ujrzawszy, że plotą już koronę cierniową, zaczęłam znowu narzekać boleśnie, lecz chłopczyk pocieszył mię i zaraz, klaszcząc w ręce, opowiedział mi piękną przypowieść, w której boleść początkowa obracała się wszystka w radość – opowiadała Klemensowi mistyczka, a on wszystko dokładnie zapisywał. - Nie dał mi dłużej patrzeć na mękę Chrystusa lecz pociągnął mię za sobą w inną stronę, by pokazać mi weselsze obrazy z życia dziecięcego. Cudem jakimś uczułam się i ja w jednej chwili dzieckiem, a nie zastanawiając się długo nad tym, pobiegłam za małym Józefem do Betlejem na miejsca zabaw i gier jego dziecięcych. Pokazywał mi wszystko ochoczo, bawiliśmy się i na przemian modlili w późniejszej grocie żłobkowej. (…) Bawiliśmy się wesoło jak dzieci. Chwilami łudziłam się, że jeszcze Jezus nie przyszedł na świat, ani nawet Matka Jego święta.” Jak Brentano zapatrywał się na tę historię? Nie miał wątpliwości, że w wigilię swej westfalskiej uroczystości św. Józef osobiście przyszedł do Anny Katarzyny, specjalnie pod postacią słodkiego, przykuwającego uwagę chłopczyka, by ukoić jej ból, by dodać jej otuchy, by wzmocnić ją nieco. Józef wiedział przecież, że na mistyczkę czekały jeszcze bardziej bolesne wizje i na końcu ta najbardziej straszliwa: ukrzyżowanie.