12 marca
Biografia św. Józefa?
Cz. 4
Mówiąc eufemistycznie, trudno byłoby napisać biografię św. Józefa w oparciu o Nowy Testament. A mówiąc wprost: w ogóle nie byłoby to możliwe, zważywszy na fakt, że napisano tam o jego życiu niewiele. Ale gdyby ktoś, na przykład, zajrzał do objawień bł. Anny Katarzyny Emmerich, mógłby stworzyć coś całkiem interesującego. Na przykład film. Albo taką opowieść jak ta…
Józef i Maryja przybywają do Betlejem
Ponieważ teksty tego cyklu powstają w oparciu o wizje bł. Anny Katarzyny Emmerich, szkoda byłoby nie pozwolić Czytelnikom posmakować ich oryginalnego zapisu. W związku z tym, w tej i następnej części, o św. Józefie, opowiem dokładnie słowami tej niezwykłej niemieckiej mistyczki.
Dawny dom rodzinny Józefa
„Droga od ostatniej gospody aż do Betlejem wynosiła mniej więcej trzy godziny. Obszedłszy Betlejem od strony północnej, zbliżali się stroną zachodnią do miasta. Mniej więcej na kwadrans drogi przed miastem, przybyli do wielkiego budynku, otoczonego podwórzami i mniejszymi domami. Stały też drzewa przed tym budynkiem, a mnóstwo ludzi obozowało w namiotach dokoła. Był to dawniej ojczysty dom Józefa, i gniazdo Dawida. Teraz jest tutaj rzymski dom poborczy.”
Brat przyrodni Józefa
„Józef miał też jeszcze brata w mieście. Był on gospodarzem; nie był to jednak brat rodzony, był on dzieckiem z późniejszego małżeństwa. Józef wcale do niego nie poszedł. Miał pięciu braci, trzech rodzonych, a dwóch przyrodnich. Józef miał lat 45. Był 30 lat i, zdaje mi się, 3 miesiące starszym od Maryi. Był chudy, miał biały kolor twarzy i wystające, czerwonawe kości policzkowe, wysokie czoło i brunatna brodę. Oślica nie idzie tu razem z nimi, lecz chodzi samopas. Biega na południe naokoło miasta. Droga jest tam nieco równa, a prowadzi przez dolinę. Józef natychmiast wstąpił do tego domu, gdyż każdy przybywający miał się tam zgłosić i otrzymał karteczkę, którą, chcąc być do miasta wpuszczonym, oddać musiał przy bramie. Miasto nie miało właściwie bramy, lecz mimo to droga do niego prowadziła pomiędzy kilkoma rozpadlinami muru, jakby przez bramę zburzoną; Józef przybył nieco późno do domu celnika, lecz mimo to bardzo uprzejmie go przyjmowano. Maryja znajduje się w pewnym małym domu przy podwórzu u niewiast. Są dla niej bardzo uprzejme, i coś jej dają. Niewiasty gotują dla żołnierzy. Są to Rzymianie, jakieś rzemienie zwieszają im około bioder. Jest tu pięknie i ciepło. Słońce oświeca górę pomiędzy Jerozolimą a Betanią. Widok stąd bardzo piękny”.
Nie wiedział Józef,
że Maryja z Joachima również w prostej linii
od Dawida pochodzi.
„Józef jest w wielkiej izbie, lecz nie na dole. Pytają go, kim jest, i patrzą na długie zwoje, wiszące w wielkiej liczbie na ścianie. Rozwijają je i czytają mu jego rodowód i Maryi. Nie wiedział Józef, że Maryja z Joachima również w prostej linii od Dawida pochodzi. Mąż jakiś zapytał go: gdzie masz, twą żonę? Siedem lat już minęło, odkąd ludzie tutejszego kraju wskutek rozmaitych zaburzeń nie byli należycie oszacowani. (…) Józef dzisiaj jeszcze nie płacił, lecz wypytano go o jego stosunki, a on im powiedział, że żadnych nie posiada gruntów i że ze swego rzemiosła i z wsparcia swych teściów się utrzymuje. Maryję także wezwano przed pisarzy, lecz nie w górze, tylko na dole w ganku siedzących; nic jej jednak nie odczytywano”. (…)
Szukając gospody
„Józef poszedł potem z Maryją prosto do Betlejem, zbudowanego bardzo rozlegle, aż do śródmieścia. Kazał Maryi z osłem zawsze przy wejściu do ulicy się zatrzymać, sam zaś szedł w tę ulicę, szukać gospody. Maryja często długo czekać musiała, nim zasmucony powrócił. Wszędzie było pełno ludzi, wszędzie go oddalano. Wreszcie, gdy już było ciemno, powiedział, iż pójdą na drugą stronę miasta, tam z pewnością jeszcze nocleg znajdą. Szli więc ulicą, lub raczej polną drogą, gdyż domy na pagórkach stały rozproszone, a przy końcu tej drogi przybyli na głębiej leżący wolny plac lub pole. Tutaj stało bardzo piękne drzewo o gładkim pniu; gałęzie jego rozchodziły się wokoło jakby dach. Zaprowadziwszy pod to drzewo święta Dziewicę i osła, Józef znów odszedł od nich, by szukać gospody. Chodzi od domu do domu. Przyjaciele jego, o których opowiadał Maryi, nie chcą go znać. Wśród tego szukania wraca raz do Maryi, czekającej pod drzewem, i płacze. Ona go pociesza. Szuka na nowo. Ponieważ zaś bliskie rozwiązanie swej żony jako główną przyczynę podaje, wiec tym bardziej wszędzie go odprawiają. Tymczasem zapadł zmrok. Maryja stała pod drzewem. Suknia jej pełno miała fałd i była bez pasa, głowa białym welonem okryta. Osioł stał głową do drzewa zwrócony. Józef urządził dla Maryi pod drzewem siedzenie z pakunków. Wielki ruch panował w Betlejem. Liczni ludzie przechodzili, patrząc z ciekawości ku niej, jak się to czyni, gdy się kogo w ciemnym miejscu długo stojącego widzi. Zdaje mi się, że niektórzy do niej przemawiali, pytając ją, kto ona jest. Nie przeczuwali, iż Zbawiciel był tak blisko nich.”
Józef płacze ze smutku
„Maryja była tak cierpliwą, spokojną i oczekującą, tak pokorną! Ach! bardzo długo czekać musiała! Usiadła z rękoma na piersiach złożonymi, z głową spuszczoną. Wreszcie powrócił Józef bardzo zasmucony. Widziałam, iż płakał, i ze smutku, iż żadnej nie znalazł gospody, nie śmiał się zbliżyć. Mówił, że z młodych lat zna jeszcze jedno miejsce na przedmieściu, własność pasterzy, którzy tutaj odpoczywają, ilekroć bydlęta do miasta prowadzą, i że on sam często tam na modlitwę się uchylał i przed braćmi swoimi się ukrywał. O tej porze roku niema tam żadnych pasterzy, a chociażby przyszli, łatwo się z nimi zgodzi. Tam znajdują tymczasowo schronienie; potem, gdy już będzie miała spokój, wyjdzie, by na nowo szukać. Teraz obeszli drogą na lewo, jakoby się szło przez zapadłe mury, rowy i wały miasteczka. Przez wał lub pagórek dostali się na dół; potem droga prowadziła znowu nieco w górę. Stały tam przed pagórkiem rozmaite drzewa, iglaste, terebinty lub cedry i drzewa o mniejszych liściach, jak bukszpan. W tym pagórku była grota lub sklepienie.”
Grota z chłopięcych lat
„Było to właśnie miejsce, które Józef miał na myśli. Żadnych domów nie było w pobliżu. Sklepienie z jednej strony uzupełnione było surową murarską robotą, skąd przystęp do doliny pasterzy stał otworem. Józef wysadził lekkie plecione drzwi. Gdy tutaj stanęli, przybliżyła się do nich oślica, która zaraz przy domu rodzinnym Józefa od nich była odbiegła i aż dotąd poza miastem dokoła biegła. Bawiła się i skakała wesoło naokoło nich, a Maryja rzekła jeszcze: „Patrz! Zapewne jest wolą Boga, byśmy tutaj pozostali.” Józef zaś bardzo był zasmucony i nieco zawstydzony w sercu, ponieważ tak często o dobrym przyjęciu w Betlejem mówił. Przed drzwiami było schronienie, pod którym umieścił osła i Maryi miejsce do spoczynku zrobił. Była mniej więcej ósma godzina, gdy tu przybyli, było też ciemno. Józef, zapaliwszy światło, wszedł do groty.”
Czy tak wyglądała „stajenka”?
„Wejście było bardzo ciasne, wiele grubej słomy, jakby sitowie, stało przy ścianach, a na nich wisiały brunatne maty. Także w tyle, we właściwej grocie, gdzie u góry było kilka otworów dla powietrza, nie było nic w porządku. Józef, uprzątnąwszy, tyle w głębi groty pozyskał miejsca, iż dla Maryi mógł urządzić miejsce do spania i siedzenia. Maryja usiadła na kołdrze, mając obok siebie tłumoczek, na którym się oparła. Także osła wprowadzono. Józef przytwierdził lampę do ściany, a gdy Maryja spoczywała, wyszedł na pole ku grocie mlecznej i włożył worek skórzany do małego strumyka, by go wodą napełnić. Pobiegł też jeszcze do miasta i przyniósł małych miseczek i chrustu, i, zdaje mi się, także owoców. Był wprawdzie sabat, lecz wskutek pobytu licznych cudzoziemców w mieście, którzy potrzebowali wiele żywności, po rogach ulic były poustawiane stoły, na których leżały rozmaite artykuły spożywcze i sprzęty. Wartość tychże kładło się na stół. Zdaje mi się, że obok stali słudzy lub pogańscy niewolnicy, nie pamiętam już tego dokładnie”.
Gęsta polewka z żółtych ziaren i chlebowiec
„Gdy wrócił, przyniósł wiązkę cienkiego okrąglaka, związanego ładnie sitowiem, w puszce zaś, zaopatrzonej w trzonek, żarzących węgli, które u wejścia do groty wysypał, by rozniecić ogień; przyniósł także worek z wodą i przygotował nieco pożywienia. Była to gęsta polewka z żółtych ziaren, i wielki owoc, który się gotował, a zawierał wiele ziaren, i małe chleby. Gdy się posilili, a Maryja na posłaniu z sitowia, nakrytym kołdrami, położyła się na spoczynek, zrobił sobie i Józef przy wejściu do groty posłanie, a potem poszedł jeszcze raz do miasta. Wszystkie otwory w grocie pozatykał, by nie było przeciągu. Widziałam tu po raz pierwszy świętą Dziewicę modlącą się na kolanach. Potem położyła się na dywanie na bok, spierając głowę i ramię na węzełku. Grota owa leżała u końca grzbietu gór betlejemskich. Przed wejściem był plac z pięknymi drzewami, z których niektóre dachy i wieże miasta widzieć było można. Ponad wejściem, zamykanym za pomocą plecionych drzwi, był daszek. Od drzwi prowadził niezbyt szeroki ganek do właściwej groty, było to nieforemne sklepienie, na pół okrągłe, na pół trójkątne. Ten ganek miał po jednej stronie zagłębienie, które Józef kocami na nocleg dla siebie oddzielił. O ile koce z tego zagłębienia jeszcze do samego ganku dochodziły, przedzielił Józef tę część ganku aż do drzwi za pomocą mat zawieszonych i uczynił z tego miejsce, w którym rozmaite rzeczy mógł przechować. Ganek nie był tak wysokim, jak grota, która z natury była sklepioną. Wewnętrzne ściany groty, tam gdzie były z natury, chociaż nie zupełnie gładkie, były jednak miłe, czyste i miały dla mnie jakiś powab. Podobały mi się lepiej, aniżeli ta część, która była dobudowana; to było niezgrabne i chropowate. Prawa strona wejścia, sięgała od dołu dość daleko w skałę i tylko u góry, zdaje mi się, była murowana; były tam szpary do ganku. U góry, w środku sklepienia groty był otwór, i zdaje mi się, że były jeszcze trzy inne otwory ukośne, w połowie wysokości groty, około których ściana groty nieco gładziej była ociosana; zdaje się, że ręce ludzkie je wykończyły”.
Józef codziennie czyścił grotę
„Podłoga była głębiej niż wejście, i z trzech stron otoczoną była podniesioną ławką kamienną, miejscami szerzej, miejscami wężej. Na takiej właśnie szerszej ławie stał osioł. Nie miał koryta przed sobą, wór z wodą stał przy nim lub wisiał w kącie. Poza osłem była mała grota boczna, tylko tak wielka, iż w niej osioł stać mógł. Tu przechowywano paszę. Obok miejsca, na którym stał osioł, był ściek, widziałam też, że Józef codziennie czyścił grotę. I tam także, gdzie Maryja leżała, nim porodziła i gdzie ją podczas porodzenia wzniesioną widziałam, była także ławka kamienna. Miejsce, na którym stał żłóbek, było wgłębioną boczną jamą groty. Blisko tej jamy było jeszcze drugie wejście do groty. Ponad jaskinią rozciągał się grzbiet gór aż do miasta. Z tylnej części groty zniżał się pagórek ku bardzo powabnej, rzędem drzewami obsadzonej doliny, prowadzącej do groty Abrahama, która leżała na wzgórzu przeciwległej wyżyny. Dolina miała może pół kwadransa szerokości, tutaj też płynęło owo źródło, z którego Józef brał wodę. Prócz właściwej groty ze żłóbkiem były na pagórku nieco głębiej jeszcze dwie inne groty, a w jednej z nich święta Dziewica również czasem się ukrywała”.