In English In Italiano Auf Deutsch
Bazylika otwarta codziennie od 6:00 do 19:00
Sekretariat Sanktuarium:
Kancelaria Parafialna:
Sklepik z pamiątkami:
Dom Pielgrzyma:
Restauracja św. Józefa:
62 7 575 822 / 8.00 - 13.00
789 087 043 / 10.00 - 12.00, 16.00 - 18.00
797 630 389 / 10.00 - 16.00
510 733 166 / 8.00 - 21.00
604 844 368 / 12.00 - 16.00
top
/ Home / Marzec ze św. Józefem

20 marca

Biografia św. Józefa?
Cz. 12

Aleksandra Polewska-Wianecka

Mówiąc eufemistycznie, trudno byłoby napisać biografię św. Józefa w oparciu o Nowy Testament. A mówiąc wprost: w ogóle nie byłoby to możliwe, zważywszy na fakt, że napisano tam o jego życiu niewiele. Ale gdyby ktoś, na przykład, zajrzał do objawień bł. Anny Katarzyny Emmerich, mógłby stworzyć coś całkiem interesującego. Na przykład film. Albo taką opowieść jak ta…

Powrót do Nazaretu

Tym, co uderza w opowieści bł. Anny Katarzyny Emmerich o św. Józefie jest jego… zwyczajność.

Nazaret

Nie ma w nich nic, co ukazywałoby go jako kogoś kto w każdej kryzysowej sytuacji świetnie wie co robić, kogoś kogo nie nękają wątpliwości, troski, ani też kogoś, kogo nie imają się problemy typu brak pieniędzy, brak pracy, krzywdy zadawane przez innych, nawet tych bardzo bliskich. Św. Józef w wizjach historycznych niemieckiej mistyczki to najprawdziwszy człowiek z krwi i kości. A jego siła do mierzenia się z przeciwnościami jest siłą, którą dostaje każdego dnia od Boga. Świetnie pokazuje to następujący fragment.

Osiołek

Św. Józef wrócił bardzo przygnębiony

„Widziałam świętą Rodzinę, opuszczającą Egipt Herod wprawdzie, dość dawno temu już umarł, ale nie mogli zaraz wracać, gdyż jeszcze nie byli bezpieczni – czytamy w relacjach niemieckiej mistyczki. - Święty Józef, który zawsze ciesielką był zajęty, powrócił pewnego wieczora bardzo przygnębiony smutkiem, ludzie bowiem nic mu nie dali za robotę, nic więc nie mógł też przynieść do domu, gdzie był niedostatek. Ukląkł więc smutny w odosobnionym miejscu i modlił się. Pobyt między tymi ludźmi stawał się mu coraz nieznośniejszy. Wstrętne odprawiali nabożeństwa na cześć bożków, którym nawet ofiarowali ułomne swe dzieci; kto zaś chciał uchodzić za pobożnego, nie wahał się i zdrowego poświęcić. Oprócz tego odprawiali jeszcze gorszy tajny kult. Również i żydzi z żydowskiej osady wzbudzali w nim wstręt. Gdy tak Józef zasmucony prosił Boga o pomoc, stanął przed nim anioł, rozkazując, ażeby zebrał rzeczy i na drugi dzień rano gościńcem z Egiptu do ojczyzny powracał; w drodze nie potrzebuje się niczego obawiać, gdyż on z nim będzie. Józef opowiedział o tym widzeniu Maryi i Jezusowi, i natychmiast zaczęli swój skromny dobytek ładować na osła. Na drugi dzień, gdy się rozeszła wieść o postanowionym ich odjeździe, zeszło się wiele ludzi, wielce zasmuconych, przynosząc im różne podarki w małych naczyniach łykowych. Wiele kobiet przyprowadziło także swoje dzieci. Między nimi była jedna zamożniejsza, z kilkuletnim synem, którego zwykła nazywać synem Maryi, a to dlatego, ponieważ, nie mogąc się doczekać syna, dopiero na modlitwę Maryi go otrzymała. Kobieta ta dała Dzieciątku Jezus trójkątnych, żółtego, białego i ciemnego koloru monet; wtedy Jezus spojrzał na Swą Matkę. Syn tej kobiety przyjęty został później przez Jezusa w poczet uczniów i nazwany był Deodatus. Matka jego zwała się Mira. Z powodu odjazdu świętej Rodziny szczery smutek przejął serca wszystkich. Między żegnającymi więcej widać było pogan, niż żydów, których już nawet za żydów nie można było uważać, tak popadli w bałwochwalstwo. Byli tu i tacy, którzy cieszyli się z odjazdu świętej Rodziny. Uważali ją za czarowników, którzy za pomocą najstarszego z diabłów wszystkiego potrafią dokazać. W towarzystwie tych wszystkich przyjaciół podążyli drogą, prowadzącą między Heliopolis a żydowską osadą.”

Nazaret

Nazaret

Ogród balsamowy

„Od Heliopolis zwrócili się ku południowi, chcąc przybyć do ogrodu balsamowego, aby tu wytchnąć i zaopatrzyć się w wodę – kontynuuje bł. Anna Katarzyna. -  Ogród znajdował się w dobrym stanie. Krzewy balsamowe były tak wielkie, jak średniej wielkości winna latorośl, i otaczały czterema rzędami cały ogród, do którego prowadził ganek, a który zapełniony był różnego rodzaju drzewami owocowymi, jak daktylami i sykomorami. Źródło opływało całą tę przestrzeń naokoło. Towarzyszący ludzie pożegnali się teraz z świętą Rodziną, która tu jeszcze kilka godzin zabawiła. Józef narobił z łyka małych naczyń, bardzo gładkich i ładnych, które wylał smołą. Następnie poobłamywał z krzaka balsamowego listków, podobnych do koniczyny, i podłożył pod spód owych naczyń, chcąc tym sposobem uzbierać kropel balsamowych na dalszą podróż. Gdzie tylko się zatrzymywali, wszędzie wyrabiał Józef z łyka takie naczynia i flaszki na wszelki użytek. Najświętsza Panna wyprała tu tymczasem i wysuszyła odzienie. Skoro wszyscy dostatecznie wypoczęli, ruszyli dalej publicznym bitym gościńcem. Widziałam wiele obrazów całej ich podróży, którą odbywali bez szczególniejszego niebezpieczeństwa. Maryja często się smuciła, ponieważ droga po gorącym piasku była dla Dzieciątka Jezus wielce uciążliwa. Józef zrobił Mu trzewiki z łyka, które były silnie przywiązane powyżej kostek; widziałam jednak, że często stawali, a Maryja wytrząsała z trzewików Dzieciątka piasek. Sama miała tylko sandały. Jezus miał na Sobie brunatną sukienkę i często musiał siadać na osła. Dzieciątko, Maryja i Józef mieli na głowie jako ochronę przed rozpalonymi promieniami słońca osłony z łyka, które za pomocą wstążki przywiązywali pod brodą.”

Heliopolis dziś

Heliopolis dziś

Heliopolis i Ramzes

Tu zrobię małą przerwę w opowieści naszej błogosławionej, by zwrócić uwagę Czytelników na pewną rzecz. Jak już wspominałam wcześniej, Anna Katarzyna Emmerich była analfabetką, a jej wizje przez kilka lat spisywał Klemens Brentano, niemiecki pisarz. To była pierwsza połowa XIX wieku. Nie istaniała jeszcze dziedzina zwana egiptologią, ani archeologią. Mało tego, ci, których dziś uznaje się za prekursorów wielkich odkryć archeologicznych, wówczas postrzegani byli jako nieszkodliwi dziwacy, którzy kopią w ziemi w poszukiwaniu – cytuję – starych skorup. Ale nawet oni – dodam, że nie byli uczonymi, ale zwykłymi amatorami, pasjonatami – nie znali jeszcze nazw starożytnych egipskich miast, które wymienia niemiecka niepiśmienna mniszka. Jasne, ktoś mógłby powiedzieć, że skoro jej wizje spisywał znany i szanowany wówczas Brentano, człowiek zapewne bardzo dobrze wykształcony, to być może on podpowiedział jej kilka z nich albo po prostu sam je dopisał. Teoretycznie byłoby to możliwe, jednak w czasach Brentano i Anny Katarzyny, żaden szanujący się historyk nie wierzył w istnienie Babilonii czy Asyrii. Te nazwy pojawiały się w Biblii, ale od czasów Oświecenia, zaczęto uznawać je za miejsca legendarne, a nie historyczne. Dziś to nam się oczywiście nie mieści w głowie, ale w tamtych czasach to uczonym nie mieściło się w głowie by uznawać Babilon za rzeczywistość historyczną. Ale wróćmy do wizji Anny Katarzyny. Heliopolis, o którym mówi, opowiadając o pobycie Świętej Rodziny w Egipcie istniało naprawdę. I w dodatku poniekąd, istnieje do dzisiaj jako północno-wschodnia dzielnica Kairu. Maratyja, o której była mowa w poprzedniej części, ziemia Goszen, a także miasto zwane Ramzes (które pojawia się już w Księdze Wyjścia) to również nazwy historycznych miejsc i miejscowości. Skąd niepiśmienna Katarzyna je znała? Czytajmy dalej. „Widziałam ich mijających wiele miejscowości, ale przypominam sobie tylko nazwę Ramesses. W końcu widziałam ich w Gazie, gdzie było wielu pogan, i tam się zatrzymali trzy miesiące. Józef nic chciał iść do Nazaretu, tylko do Betlejem; wahał się jednak, bo słyszał, że w Judei panuje okrutny Archelaus. Nareszcie ukazał mu się anioł, który mu oznajmił, by się udał do Nazaretu. Anna jeszcze żyła. Tylko ona i kilka krewnych wiedziało o miejscu pobytu świętej Rodziny. Widziałam siedmioletnie Dziecię Jezus, jak idąc między Maryją a Józefem, wracało z Egiptu do Judei. Osła nie widziałam przy nich. Sami nieśli swe zawiniątka. Józef był około trzydzieści lat starszy od Maryi.”

Delta Nilu

Zdjęcie: Delta Nilu

Spotkanie Jezusa i Jana Chrzciciela

„Szli na gościńcu, prowadzącym przez pustynię, oddalonym około dwie godziny drogi od groty świętego Jana – kontynuuje opowieść mistyczka. - Dziecię Jezus, krocząc, spoglądało w ową stronę, a ja widziałam, że jego dusza zwraca się ku Janowi. Równocześnie widziałam modlącego się Jana w grocie. Anioł, w postaci pacholęcia, przystąpił do niego i doniósł, że gościńcem idzie Jezus. Widziałam Jana, jak z rozłożonymi rękoma, wyszedłszy z groty, spieszył w tę stronę, kędy przechodził jego Zbawiciel. Z radości podskakiwał i tańczył. Obraz ten był nader wzruszający. Grota Jana była w pagórku; nie była szersza, jak jego łoże, natomiast ciągnęła się daleko do wnętrza. Wyskoczył z niej przez mały otwór. Z góry prowadził do groty ukośny otwór, przez który wpadało światło. W grocie widziałam na podstawce sporządzonej z trzciny plastry miodu i suszone żółte, pstrokate szarańcze, wielkości raka. Pustynia, na której Jezus pościł, jest stąd mniej więcej 4 godziny drogi oddalona. Jan miał na sobie skórę zwierzęcą. Anioł, który przyszedł do niego w postaci pacholęcia, był w tym wieku co Jan. Widziałam go z początku mniejszym, potem większym; zapewne wzrastał razem z nim; ukazywał się i znikał.”

chłopcy