19 marca
Biografia św. Józefa?
Cz. 11
Mówiąc eufemistycznie, trudno byłoby napisać biografię św. Józefa w oparciu o Nowy Testament. A mówiąc wprost: w ogóle nie byłoby to możliwe, zważywszy na fakt, że napisano tam o jego życiu niewiele. Ale gdyby ktoś, na przykład, zajrzał do objawień bł. Anny Katarzyny Emmerich, mógłby stworzyć coś całkiem interesującego. Na przykład film. Albo taką opowieść jak ta…
Z czasem Święta Rodzina nieco się urządziła
Dziś po raz ostatni przenosimy się ze św. Józefem i bł. Katarzyną Emmerich do Egiptu. Już wkrótce wrócimy z nimi do Nazaretu.
Na koniec tych podróży przyjrzyjmy się nieco teraz codzienności Świętej Rodziny w Egipcie i spójrzmy na nią oczami naszej niezwykłej niemieckiej mistyczki. Jak czytamy w tekstach jej objawień, pierwszym miastem, w którym na osiedliła się rodzina Jezusa było Heliopolis, czyli centrum religijne kraju faraonów. Według bł. Katarzyny mieszkali tam ponad rok.
Opuścili Heliopolis z powodu prześladowań i braku pracy dla św. Józefa. Miastem, do którego zawędrowali i w którym zatrzymali się aż do końca swego pobytu w Egipcie było - jak to określa mistyczka - Matarey, czyli dzisiejsza Matarija.
Stołki, płoteczki, plecionki
„Z czasem Święta Rodzina nieco się urządziła – czytamy w zapisie wizji naszej mistyczki. - Posiadała już stołki, płoteczki, plecionki i porządne ognisko. Egipcjanie jedli zwykle na gołej ziemi. W ścianie, obok łoża Maryi, zrobił Józef wydrążenie w murze, gdzie urządzono łóżeczko dla Dzieciątka Jezus. Obok sypiała Maryja, i widziałam nieraz, jak przed łóżeczkiem Jezusa modliła się, klęcząc. Józef spał w innym przedziale.„
Kilim
Domowe miejsce modlitwy
„Miejsce modlitwy dla Świętej Rodziny znajdowało się w odosobnionym korytarzu – kontynuuje bł. Anna Katarzyna. - Józef i Najświętsza Panna mieli tam swoje oddzielne miejsca, a i Dzieciątko Jezus miało Swój kącik, gdzie modliło się siedząc, stojąc lub klęcząc. Najświętsza Panna posiadała coś w rodzaju ołtarzyka, przed którym się modliła. Mały, czerwono i biało pokryty stoliczek, przytwierdzony był do muru jak zasuwa od półki. W zagłębieniu muru znajdowała się pewnego rodzaju świętość. Widziałam małe bukieciki w wazonikach i suchą, ale całą gałązkę lilii, która zakwitła w ręku Józefa, kiedy w świątyni na małżonka dla Maryi losem wybrany został, a nadto widziałam jakoby delikatne, cienkie, w koło na krzyż poustawiane białe pręciki. Kwitnąca gałązka lilii stanowiła koniec laski Józefa i tkwiła w puszce mniej więcej 1,5 cala grubej; pręciki poskładane na krzyż stały w puszce przezroczystej. Było coś z pięć białych pręcików grubości tęgiego źdźbła, które skrzyżowano i jakby w snopek związane, stały w środku. W widzeniu nie bardzo zwraca się uwagę na takie drobne rzeczy, tak bardzo porywa widok świętych osób”.
Egipskie owoce
Woda
Święta Rodzina żywiła się tu tylko owocami i zepsutą wodą. Długo nie mając dobrej wody, już postanowił Józef z workami skórzanymi i osiołkiem udać się na puszczę do źródła w ogrodzie balsamowym, aby stamtąd przywieźć wody, gdy tymczasem objawił się Maryi anioł podczas modlitwy, aby szukała źródła za ich mieszkaniem. Przez wał, w którym się ich mieszkanie znajdowało, zeszła Maryja niżej na przestrzeń pustą i zasypaną rumowiskiem rozwalonych wałów, gdzie stało grube i stare drzewo. Miała w ręce laskę, zakończoną, jak zwykle noszą w podróży, małą łopatką, którą, gdy wepchnęła w ziemię pod drzewem, zaraz piękny wytrysnął strumień wody. Ucieszona, pospieszyła zawołać Józefa, który, kopiąc dalej, spostrzegł, że tu już od dawna znajduje się murowana studnia, tylko teraz zasypana i zawalona była rumowiskiem. Józef odkopał ją na nowo i ładnie obmurował kamieniami. Z tej strony, z której nadeszła Maryja, znajdował się przy studni wielki kamień wyglądający jak ołtarz, i zdaje mi się, że kiedyś za takowy służył. Tu suszyła Najświętsza Panna na słońcu sukienki i koszulki Jezusa, które prała.
Studnia ta była innym nieznana i służyła jedynie do użytku Świętej Rodziny tak długo, dopóki Jezus tak dalece nie podrósł, iż mógł Boskiej Swej Matce rozmaite drobne zlecenia załatwiać, i także wody przynieść. Wtedy przyprowadzał inne dzieci do studni i dawał im pić, zaczerpnąwszy zagiętym liściem. Dzieci powiedziały to swoim rodzicom i sprowadziły ich do studni; wodę stąd używali jednakowoż wyłącznie żydzi. Już za pobytu Świętej Rodziny woda tej studni leczyła cudownie trędowatych, później zaś, kiedy nad mieszkaniem ich zbudowano kościółek, można było przez otwór koło wielkiego ołtarza zejść na dół do izby, w której wpierw mieszkali, wtedy widziałam studnię otoczoną mieszkaniami, a woda jej służyła do leczenia trądu i innych podobnych chorób. Nawet Turcy utrzymywali światło w tym kościółku i nie śmieli tego zaprzestać, obawiając się, aby ich nie spotkało jakie nieszczęście. W końcu widziałam studnię opuszczoną i drzewami zarosłą. Widziałam, jak Dzieciątko Jezus przyniosło po raz pierwszy wody z tej studni. Maryja zatopiona była w modlitwie, kiedy Jezus wziąwszy worki skórzane, pobiegł do studni i za chwilę przyniósł wody. Maryja niezmiernie się przeraziła, widząc Go wracającego z wodą, i prosiła Go na klęczkach, aby więcej tego już nie czynił, gdyż może wpaść do studni. Jezus zapewnił Ją, że będzie uważał, chciałby jednak zawsze to czynić, jak wody zabraknie. Jeżeli Józef pracował niedaleko od domu, a zapomniał jakiego narzędzia, to Jezus zaraz mu je przynosił, gdyż bardzo na wszystko uważał. Toteż radość, jaką z Niego mieli, koić musiała wszelkie ich cierpienia. Był On całkiem jak dziecko, a jednakowoż dziwnie mądrym, sprawiedliwym i roztropnym, wszystko wiedział i rozumiał, czym Maryja i Józef często niewymownie byli zachwyceni.”
Trzeba iść do żydowskiego Dzieciątka
„Gdy Dzieciątko Jezus odnosiło ludziom robotę tkaną lub plecione nakrycia, które Maryja wykonywała dla zapracowania na chleb, było z początku często drażnione i zasmucane – relacjonuje niemiecka mistyczka. - Z czasem jednakże ludzie polubili Świętą Rodzinę, dzieci przynosiły Jezusowi figi i daktyle, a wielu znajdowało u Świętej Rodziny pociechę i pomoc. Każdy, któremu smutek jaki dolegał, mówił zwykle: Trzeba iść do żydowskiego Dzieciątka. Jezus załatwiał wszelkie zlecenia, a nieraz szedł do osady żydowskiej o milę odległej, aby przynieść chleba za robotę matki. Dzikie zwierzęta, a nawet węże, nie tylko nic Mu nie szkodziły, lecz owszem całkiem przyjaźnie wobec Niego się zachowywały. Gdy raz szedł z innymi dziećmi do osady żydowskiej, płakał serdecznie z powodu upadku ducha religijnego żydów. Gdy Jezus po raz pierwszy sam szedł do tej osady, miał także po raz pierwszy na Sobie szary płaszcz, roboty Maryi, u dołu obszyty żółtymi kwiatami. Wśród drogi ukląkł i modlił się. Dwóch aniołów ukazało Mu się, oznajmiając Jezusowi śmierć Heroda. Rodzicom jednakowoż nic o tym nie wspomniał (…)”.
Matarija Drzewo Dziewicy Maryi