In English In Italiano Auf Deutsch
Bazylika otwarta codziennie od 6:00 do 19:00
Sekretariat Sanktuarium:
Kancelaria Parafialna:
Sklepik z pamiątkami:
Dom Pielgrzyma:
Restauracja św. Józefa:
62 7 575 822 / 8.00 - 13.00
789 087 043 / 10.00 - 12.00, 16.00 - 18.00
797 630 389 / 10.00 - 16.00
510 733 166 / 8.00 - 21.00
604 844 368 / 12.00 - 16.00
top
/ Home / Kalendarz adwentowy

Kalendarz adwentowy
17 grudnia

Kuzynki

Aleksandra Polewska-Wianecka

Błogosławiona Anna Katarzyna Emmerich relacjonuje, iż Elżbieta, żona Zachariasza, wiedziała doskonale, że jej krewna, Maryja, nosi pod sercem wytęsknionego przez Izraelitów Mesjasza. Gdyby tak nie było, nie powitałaby przecież swej kuzynki z Nazaretu słynnymi słowami: „A skądże mi to, że matka mojego Pana przychodzi do mnie?” które uwiecznił w swej Ewangelii św. Łukasz.

Niemiecka mistyczka, której niebiosa pozwoliły zobaczyć w licznych objawieniach życie Chrystusa i czas poprzedzający Jego narodziny, mówi, iż Maryja nie przybyła do Ain Karem sama. W podróży towarzyszył jej nowo poślubiony mąż - Józef. Po kilku dniach odpoczynku po podróży w domu Zachariasza i Elżbiety (według wizji błogosławionej było to dokładnie 8 dni), powrócił on do Nazaretu. Jak pisze św. Łukasz, Maryja wyruszyła do krewnej wkrótce po spotkaniu z archaniołem Gabrielem. Jan miał przyjść na świat trzy miesiące później. Matka Mesjasza zamierzała przez cały ten czas - i jeszcze przez kilka dni po porodzie - wspierać starszą kuzynkę, jak tylko potrafiła, w każdym tego słowa znaczeniu. W całej tej sytuacji nie chodziło bo wiem jedynie o pomoc młodszej kobiety ofiarowanej starszej. W życiu obu tych niezwykłych niewiast działy się rzeczy nadzwyczajne, rzeczy wielkie. Kto więc lepiej w tamtym czasie rozumiałby Elżbietę niż Maryja i kto lepiej rozumiałby Maryję niż Elżbieta?

Hańba bezdzietności?

Święta Elżbieta nie miała lekkiego życia, oj nie, w każdym razie według relacji bł. Katarzyny. Przyszła matka Jana Chrzciciela i ciotka wyczekiwanego przez naród wybrany Mesjasza najpierw długo nie mogła znaleźć męża, a potem równie długo nie mogła dać mu potomka. Mistyczka nie precyzuje, ile lat miała Elżbieta wychodząc za mąż, ani kiedy w jej łonie zakiełkowało życie największego z proroków. Biorąc jednak pod uwagę przeciętną długość życia ówczesnych mieszkańców Palestyny, jeśli Elżbieta liczyła sobie w dniu ślubu dwadzieścia kilka lat albo nawet trzydzieści, to według tamtejszych zwyczajów była już uznawana za bardzo dojrzałą czy po prostu - jak powiedzieliby współcześni złośliwcy - starą pannę. Żydowskie dziewczęta wydawano bowiem zwykle za mąż jako piętnasto, szesnastolatki, by nim osiągną dzisiejszy próg pełnoletniości, zdążyły urodzić przynajmniej pierwsze dziecko.

„Elżbieta była w podeszłym wieku i wysokiego wzrostu - czytamy w historycznych objawieniach Anny Katarzyny - miała delikatną, małą twarz, a głowa jej była okryta”. Mistyczka podkreśla również, iż w chwili, gdy modlący się w przybytku Pańskim Zachariasz ujrzał archanioła zwiastującego mu narodziny upragnionego syna, pozostająca w domu żona doświadczyła identycznego objawienia. Jak dowiadujemy się z Ewangelii św. Łukasza, Elżbieta wywodziła się z rodu Aarona, czyli rodzonego brata Mojżesza, Zachariasz natomiast był kapłanem z oddziału Abiasza. Błogosławiona Katarzyna Emmerich dodaje, iż z powodu swego pochodzenia Elżbieta cieszyła się w swym środowisku ogromnym szacunkiem, zaś Zachariasz uznawany był przez miejscowych Żydów nie tylko za wielki autorytet moralny, ale i nieformalnego „przewodniczącego przedniejszych kapłanów”. Paradoksalnie jednak - jak relacjonuje niemiecka mistyczka - szacunek, jakim darzono z rzeczonych powodów przyszłych rodziców Jana Chrzciciela, otoczenie bez problemu łączyło z... pogardą wobec nich wynikającą z faktu, iż nie mieli potomstwa Od czasów Abrahama nic bowiem nie zmieniło się w tej kwestii: bezdzietność nadal postrzegana była jako hańba, a o niepłodnych małżonkach mawiano, że Bóg się od nich odwrócił. Choć Zachariasz i Elżbieta coraz bardziej posuwali się w latach, a szansa na posiadanie dziecka me tyle malała, co wręcz zanikała, małżonkowie me ustawali w modlitwach o narodziny potomka. Świetnie zdawali sobie sprawę, iż czas działa już wyłącznie na ich niekorzyść, ale wierzyli, że Bóg, który może wszystko, jeśli tylko zechce, obdarzy ich dzieckiem. Nie wiedzieli, ze ich długoletnia bezdzietność nie jest żadną karą. Przez myśl im nie przeszło, że Bóg nie tylko me odmówi im potomka, ale uczyni ich rodzicami nadzwyczajnego syna, który będzie prorokiem większym od Mojżesza i przygotuje Izraelitów na przyjście Mesjasza. Nie przypuszczali, że Wszechmocny z rozmysłem odsuwa w czasie narodziny ich dziecka, celowo czekając, aż Elżbieta się zestarzeje, bo poprzez jej ciążę w podeszłym wieku chce zademonstrować swoją moc i dodatkowo podkreślić, że dziecko, które się narodzi, będzie szczególne, wybrane, mające wielką misję do wypełnienia. Swoją drogą, niepłodność w Biblii jest bardzo symptomatyczna. Zazwyczaj biblijne kobiety, które długo czekają na potomka, tracąc już na niego nadzieję, rodzą niezwykłe dzieci. Tak było z Sarą, żoną Abrahama. Tak było z małżonką Jakuba, Rachelą, która po długim okresie oczekiwania na dziecko wydała na świat Józefa, który wiele lat później miał uratować Egipcjan i Izraelitów od klęski głodu. Tak było z matką nieprawdopodobnie silnego Samsona i wielkiego proroka Samuela. Tak było także z matką Maryi. Apokryfy mówią, iż rodzice Matki Bożej, św. Anna i św. Joachim , czekali na dziecko wiele lat i bardzo cierpieli z powodu swej bezdzietności. Pewnego dnia przygnębiony starzejący się coraz bardziej Joachim postanowił wyruszyć na pustynię, by tam się modlić, pościć i błagać o potomstwo. Po czterdziestu dniach pustynnych modłów i postów wyczerpanemu mężczyźnie objawił się anioł. Powiedział, że Bóg wysłuchał jego prośby i że dziecię, które się urodzi, będzie wyjątkowe. Zauważmy, że owym dziecięciem po raz pierwszy i jedyny we wszystkich tych historiach miała być dziewczynka. Myślę, ze wart podkreślenia w tym miejscu jest również fakt, iż wszystkie te niezwykle dzieci cierpiących z powodu niepłodności biblijnych kobiet były ich jedynym potomstwem.

Wydaje mu się, że coś się wydarzy

Wróćmy jednak do Zachariasza i Elżbiety jak pisze św. Łukasz, nadszedł dzień, w którym Bóg nie tylko wysłuchał ich błagań o dziecko, ale tez posłał do Zachariasza archanioła Gabriela, aby jego ustami oznajmić mu, że wkrótce zostanie ojcem chłopca, któremu ma nadać imię Jan, i że wyrośnie on na wielkiego męża Bożego. Zachariasz, usłyszawszy od niebiańskiego posłańca tak nieprawdopodobną nowinę, w pierwszym odruchu szalenie się ucieszył, ale juz w drugim zaczął wątpić i domagać się znaku, ze obietnica ta faktycznie pochodzi od Boga i naprawdę się spełni. W końcu on i jego żona byli juz starzy Nie chciał ani w sobie, ani tym bardziej w żonie, rozniecać i pielęgnować nadziei, która mogłaby okazać się płonna Za dużo juz wycierpieli z powodu swej bezdzietności. Nie potrzebowali dodatkowego bólu. Archaniołowi nie spodobało się jego niedowiarstwo, ale spełnił życzenie Rzeki, ze na znak prawdziwości jego słów. Zachariasz zaniemówi aż do czasu spełnienia się obietnicy. To, jak scenę tę opisuje św. Łukasz, juz wiemy.

Przyjrzyjmy się więc, jak było ją dane zobaczyć Katarzynie Emmerich. „Widziałam Zachariasza mówiącego do Elżbiety, że jest przepełniony smutkiem ponieważ zbliża się czas, iż musi iść na ofiarę do świątyni [jerozolimskiej - przyp. autorki], gdzie, wskutek jego niepłodności, z pogardą na niego spoglądać będą - czytamy w zapisach jej objawień. - Zachariasz szedł dwa razy do roku do świątyni. Widziałam go schodzącego się z licznymi innymi w tej okolicy ludźmi na małej majętności, którą w okolicy Juty posiadał, a która składała się z ogrodu z altanami, z domu i studni. Nauczał i modlił się z nimi, jakby przygotowując się na uroczystość. Mówił im też o swoim wielkim smutku i że mu się wydaje, iż się coś wydarzy. Widziałam go idącego w towarzystwie tych ludzi do Jerozolimy, widziałam też, że tutaj jeszcze cztery dni czekać musiał, zanim na niego kolej ofiarowania przyszła. Modlił się aż do tego czasu w przodku w świątyni. Lecz gdy na niego przyszła kolej, wszedł do miejsca świętego znajdującego się przed wejściem do miejsca najświętszego. Odkryto zasłonę u góry nad ołtarzem kadzenia, tak że gołe niebo widzieć było można. Ofiarującego kapłana nie można było widzieć z dworu, była bowiem przegroda; za to wznoszący się dym można było widzieć. Zdawało się, jakoby Zachariasz mówił do innych kapłanów, iż sam pozostać musi, albowiem widziałam tychże z miejsca świętego znowu wychodzących. Zachariasz udał się do miejsca najświętszego, gdzie ciem no było, i zdawało mi się, jakoby był przyniósł tablice zawierające przykazania i je na złoty ołtarz kadzenia położył. Gdy zapalił ofiarę kadzenia, widziałam po prawej stronie ołtarza blask na niego zstępujący, a w nim jaśniejące postacie. Zachariasz, odstąpiwszy zatrwożony, upadł, jakby w zachwyceniu, na prawą stronę ołtarza. Anioł podniósł go, rozmawiał z nim, a Zachariasz odpowiadał. Widziałam z nieba jakby drabinę do niego prowadzącą i że dwaj aniołowie po niej do niego schodzili i znowu wchodzili. Jeden z nich wziął coś od niego, zaś drugi włożył w jego bok jakieś jaśniejące małe ciało, i to tam, gdzie Zachariasz był rozpiął szatę swą. Zaniemówił. Widziałam, iż zanim wyszedł z miejsca świętego, napisał coś na leżącej tamże tabliczce i ją potem wysłał naprzód do Elżbiety, która o tej samej godzinie także widzenie miała. Widziałam lud wzruszony i niespokojny, iż Zachariasz tak długo z miejsca świętego nie wychodził; już chciano drzwi gwałtem otworzyć. On zaś, zaniósłszy tablicę na powrót do Arki, wyszedł. Nalegano nań, iżby powiedział, dlaczego tak długo w miejscu świętym pozostawał. Chciał mówić, lecz nie mógł i dawał znaki, iż zaniemówił, a potem odszedł. Był on sędziwym, wysokim i bardzo majestatycznej postaci”.

Historia pełna aniołów

Nad historią narodzin i dzieciństwa Jezusa nieustannie unosiły się anioły. Można chyba nawet wysunąć nieśmiałą tezę, że w dziejach zbawienia była to największa i najsłynniejsza anielska akcja. Najpierw Gabriel zstąpił do świątyni jerozolimskiej, by tam ukazać się Zachariaszowi i obwieścić, że narodzi mu się syn. Jeśli wierzyć Katarzynie Emmerich, w tym samym momencie archanioł miał powiedzieć to samo przebywającej w Ain Karem Elżbiecie (czy to możliwe? Sądzę, że tak. Skoro święci dostępują łaski bilokacji, to dlaczego jeden z najważniejszych aniołów miałby mieć z tym problem?). Potem Gabriel zjawił się w Galilei, żeby tam spotkać się w Nazarecie z młodziutką kuzynką Elżbiety o imieniu Maryja. Bije tam do dziś źródło, przy którym archanioł objawił się Maryi po raz pierwszy. Tak, po raz pierwszy. Nazarejczycy utrzymują bowiem, że anioł przybył do ich miasta dwukrotnie. Po raz pierwszy po to, by przedstawić młodziutkiej Maryi plan, jaki Bóg ma wobec niej. Obecnie nad źródłem , o którego wodzie mówi się, że ma właściwości lecznicze, wznosi się prawosławna świątynia Archanioła Gabriela. Drugi raz według mieszkańców Nazaretu archanioł miał pojawić się w miejscu czczonym dziś jako Grota Zwiastowania (znajduje się ona w murach bazyliki Zwiastowania), by Maryja udzieliła mu odpowiedzi, czy chce stać się częścią tego planu. Nazarejczycy twierdzą, że właśnie w owej grocie Matka Jezusa wypowiedziała swoje słynne „fiat”. Piszę o tym jako o swoistej ciekawostce. Święty Łukasz mówi bowiem w swej Ewangelii wyłącznie o jednym zwiastowaniu i tej wersji będziemy wierni. Ewangelista relacjonuje, iż archanioł odszedł od Maryi, gdy usłyszał z Jej ust słowa: „Niech mi się stanie” Potem w historii Bożego narodzenia zaczęły się pojawiać również inne anioły mające bardzo ważne zadania do spełnienia, ale o nich opowiem w następnych rozdziałach.

Fragmenty domostwa Zachariasza?

Zatrzymajmy się przez chwilę w samym Ain Karem, znanym też jako Ein Karem, gdzie mieszkali Zachariasz i Elżbieta oraz narodził się ich upragniony i niezwykły syn i gdzie przez około 12 tygodni mieszkała oczekująca narodzin Jezusa Maryja. W czasach rzymskich miasteczko to oddalone było o około 10 kilometrów w kierunku południowym od Jerozolim y i leżało mniej więcej w połowie drogi między Świętym Miastem a Betlejem. Miejsce to istnieje do dziś i jest aktualnie zachodnią dzielnicą wciąż rozrastającej się Jerozolimy. Jego nazwa - niezmieniona od tysiącleci - oznacza „źródło winorośli”. Jak ustalili archeolodzy, historia Ain Karem jest bardzo długa, gdyż sięga drugiego tysiąclecia przed Chrystusem . Już w czasach bizantyjskich z polecenia cesarzowej Heleny i jej syna Konstantyna Wielkiego wzniesiono chrześcijańską kaplicę upamiętniającą nawiedzenie św. Elżbiety przez Maryję. Jak podają starożytne źródła, wybudowano ją w miejscu, gdzie stal dom Elżbiety i Zachariasza. Wielu z nas żywi przekonanie, iż Maryja i Elżbieta musiały zobaczyć się i powitać gdzieś w pobliżu domostwa rodziców Jana Chrzciciela, tymczasem według jerozolimskiej tradycji obie kobiety spotkały się przy miejscowej studni. Do dziś można ją oglądać w murach kościoła Nawiedzenia św. Elżbiety - o czym juz wspominałam - a ściślej rzecz ujmując, w odrestaurowanej bizantyjskiej kaplicy znajdującej się w dolnej części świątyni.

Choć obudowa studni powstała w XIX wieku, archeolodzy zapewniają, że główny zbiornik istniał już w czasach antycznych i gromadziła się w nim woda, która wypływała ze skalnej szczeliny. Natomiast jeśli chodzi o ściany bizantyjskiej kaplicy, to badacze ustalili, że część z nich zbudowano jeszcze przed naszą erą, więc być może są one po prostu pozostałościami po domostwie Zachariasza i Elżbiety.

Relikwia małego proroka

W murach kościoła Nawiedzenia obejrzeć można również z pozoru całkiem zwyczajny głaz. Cóż za historia się z nim wiąże! Jak mówią apokryfy i co potwierdza również bł. Katarzyna Emmerich, niewiele brakowało, by w zarządzonej przez Heroda rzezi niewiniątek zginął także malutki Jan Chrzciciel. Jak czytamy w zapisie objawień błogosławionej, Zachariasz zdołał dobrze ukryć żonę i synka, jednak jeden z siepaczy, dowiedziawszy się o tym, próbował zmusić go do zdradzenia kryjówki. Ponieważ kapłan nie chciał tego uczynić, został zabity. Kryjówką Janową według mieszkańców Ain Karem miał się okazać wspomniany wyżej głaz. Kiedy zbliżali się królewscy mordercy, otworzył się on niczym pusta skorupa orzecha, a Elżbieta ułożyła w jego wnętrzu swego małego synka. Głaz zamknął się, jednak nie na tyle, aby odciąć małemu prorokowi dostęp powietrza. Gdy zagrożenie minęło, kamień ponownie się otworzył, by Jan mógł wrócić w ramiona mamy.

Jak podaje Katarzyna Emmerich, wdowa po Zachariaszu jeszcze przez pewien czas musiała się ukrywać. Wtedy to ponoć mały prorok nauczył się żywić leśnymi korzeniami i jagodami. O śmierci i miejscu pochówku rodziców Jana Chrzciciela Ewangelie milczą. Współcześnie relikwia uznawana za czaszkę Zachariasza przechowywana jest w rzymskiej bazylice św. Jana na Lateranie, natomiast relikwie pozostałych jego kości - w kościele jego imienia w Wenecji. O relikwiach Elżbiety nie wiadomo, niestety, nic. Latem 2010 roku na bułgarskiej wyspie św. Iwana (czyli św. Jana), w ruinach klasztoru Jana Chrzciciela archeolodzy odnaleźli natomiast słynny zaginiony alabastrowy relikwiarz zawierający ząb kuzyna Chrystusa, fragment kości jego twarzy oraz kostki palca. Inne szczątki kości palca świętego czczone są również w Sienie. W katedrze w Akwizgranie (dzisiejsze Aachen) przechowywana jest zaś pochodząca z I wieku tkanina uznawana za chustę, w którą zawinięto głowę św. Jana po jej ścięciu. Wróćmy jednak do historii Bożego narodzenia 1 przyjrzyjmy się pamiątce przyjścia na świat Jana Chrzciciela, która znajduje się w jego rodzinnym miasteczku.

Grota Narodzin Jana i Źródło Maryi

W Ain Karem, prócz świątyni Nawiedzenia św. Elżbiety, wspomnianej antycznej studni i niezwykłego głazu, pielgrzymi i turyści (statystyki mówią, że około miliona rocznie) udają się tłumnie jeszcze do dwóch innych miejsc. Pierwszym jest kościół Jana Chrzciciela wzniesiony w XII wieku, drugim - Źródło Maryi. W lewej nawie średniowiecznego kościoła Jana Chrzciciela widać prowadzące w dół schody. Jeśli po nich zejdziemy, dotrzemy do naturalnej groty, która od czasów św. Heleny utożsamiana jest z miejscem narodzin św. Jana. Grotę zamieniono w kaplicę, a nad jej ołtarzem umieszczono łaciński napis, który w polskim tłumaczeniu brzmi następująco: „Tu narodził się Poprzedzający Pana”. W Ain Karem istnieją trzy chrześcijańskie świątynie: dwie katolickie i jedna prawosławna. Pośrodku drogi łączącej je napotkamy mały, nieczynny od pól wieku meczet. W jego murach bije źródło, które od XIV wieku nazywane jest Źródłem Maryi. Niektórzy mieszkańcy dzielnicy mówią, że to właśnie przy nim, a nie przy studni Elżbieta powitała przybywającą z Nazaretu Maryję. Inni twierdzą, że źródło nie ma nic wspólnego z nawiedzeniem i opowiadają historię o tym, jak podążająca z Józefem do Betlejem ciężarna Maryja zatrzymała się przy tym zdroju, by ugasić pragnienie. Wieczorem przy lampie, w ogrodzie ze studnią Franciszkanie z Kustodii Ziemi Świętej podają, że Zachariasz i Elżbieta mieli najprawdopodobniej dwa domy: jeden w dolinie, drugi na wzgórzach. Ten pierwszy był miejscem, gdzie mieszkali przez większość roku, natomiast ten drugi - swoistym domem letniskowym. Kiedy w lecie w dolinie przychodził czas wielkich upałów, przenosili się w góry, gdzie było po prostu chłodniej. Franciszkanie dodają, że Elżbieta zamieszkiwała w domu letniskowym, gdy nosiła pod sercem Jana, i że właśnie tam miała przybyć Maryja. Zachariasz i Elżbieta nie byli jedynym małżeństwem w Ain Karem czy też w okolicy, którzy posiadali dwa domy. Każdy, kto mógł sobie na to pozwolić, latem uciekał od wyczerpujących upałów. Co ciekawe, o dwóch domach Elżbiety i Zachariasza wspomina również bł. Katarzyna Emmerich. Mistyczka używa wręcz określeń „wioska Elżbiety" i „wioska Zachariasza”, jednak najprawdopodobniej określenia te stosuje wyłącznie dla rozróżnienia miejsc, w których małżonkowie przebywali. W wizjach Katarzyny dotyczących nawiedzenia Elżbiety przez Maryję obie kuzynki najczęściej przebywają w swoim towarzystwie, oddzielone od swoich mężów. Widują się z nimi, wspólnie modlą się z nimi modlitwami przypominającym i według błogosławionej dzisiejsze litanie. Piękne są również opisy ich wspólnych posiłków. Kiedy się je czyta, ma się po prostu ochotę do nich przyłączyć. „Józefa i Zachariasza widzę jeszcze razem - czytamy w jednym z rzeczonych opisów. - Rozmawiają ze sobą, pisząc na tabliczce, ciągle o tym, że bliskim jest Mesjasz. Zachariasz jest to wysoki, piękny starzec w szatach kapłańskich. Siedzą po stronie domu w otwartym przedsionku wychodzącym na ogród. Elżbieta z Maryją siedzą teraz w ogrodzie, pod wielkim, szerokim drzewem, na dywanie. Za drzewem jest studnia; za pociągnięciem czopa wytryska z niej woda. Widzę trawę i kwiaty dokoła i drzewa z małymi, żółtymi śliwkami. Jedzą małe owoce i placki z podróżnej torby Józefa. Jakaż wzruszająca prostota i umiarkowanie! Dwie służące i dwaj słudzy są w domu. Zastawiają stół pod drzewem; Józef i Zachariasz przystępują i nieco jedzą, (...) Wieczorem siedzieli znowu wszyscy razem przy lampie pod drzewem w ogrodzie. Pod drzewem rozpostarte było nakrycie w kształcie namiotu, a niskie krzesełka z poręczami stały dokoła. Józefa i Zachariasza widziałam potem idących do modlitewnika, a Elżbietę i Maryję do swej izdebki. Były do głębi przejęte i odmawiały razem Magnificat". Ciekawe, czy wspomniana powyżej przez mistyczkę studnia nie jest przypadkiem tą samą, którą do dziś można oglądać w kościele Nawiedzenia św. Elżbiety w Ain Karem, zwłaszcza że w innym fragmencie dotyczącym nawiedzenia mówi ona, iż ogrody ze studnią były w tamtych okolicach rzadkością.

Zachariasz schował tabliczkę

W tym miejscu chcę przytoczyć fragment objawienia mówiący o pewnym małym cudzie, który miał miejsce w czasie pobytu Maryi i Józefa w Ain Karem. Jednocześnie wyraźnie podkreślam, że cytuję poniższy fragment wyłącznie jako ciekawostkę, nie zaś jako zasady wiedzy tajemnej, którą odtąd można z korzyścią dla siebie stosować. „Raz też widziałam, że nad wieczorem Maryja i Elżbieta wyszły na wioskę Zachariasza. Zabrały ze sobą małe bułeczki i owoce w koszyczkach, chciały tam bowiem przez noc pozostać. Józef i Zachariasz podążyli za nimi. Widziałam, jak Maryja im naprzeciw wyszła. Zachariasz miał swą tabliczkę przy sobie; lecz było za ciemno, by mógł pisać, i widziałam Maryję go zagadującą i mu oznajmiającą, że tej nocy będzie mógł mówić. Widziałam, że schował tabliczkę i że tej nocy z Józefem rozmawiał. Widziałam to i byłam tym zdziwiona; wtedy rzekł mój przewodnik: cóż to jest? i pokazał mi obraz przedstawiający św. Goara, jak tenże płaszcz swój na promieniach słońca, jakby na haczyku zawiesił. Pouczono mnie, iż żywa ufność połączona z prostotą wszystko istotnym czyni i w substancję zamienia. Te dwa wyrazy były dla mnie wielkim wewnętrznym wyjaśnieniem wszystkich cudów; nie umiem tylko tak dokładnie oddać. Wszyscy przepędzili noc w ogrodzie, Jadali lub przechadzali się parami, rozmawiając lub modląc się, to znowu w małym domku udawali się na spoczynek. Słyszałam też, że w sabat wieczorem Józef do domu powróci, i że Zachariasz aż do Jerozolimy będzie mu towarzyszył. Księżyc świecił, a niebo pięknie gwiazdami było pokryte. Było niewymownie spokojnie i pięknie u tych ludzi świętych”.

Smutek Józefa

Mistyczka zaznacza, że Józef, będąc w domu Zachariasza, pomimo tego, że rozmawiał z nim o nadejściu Mesjasza, nie wiedział jeszcze, że matką Zbawiciela ma zostać jego żona. Nie wiedział też, że Maryja jest w stanie błogosławionym. Kiedy po ośmiu dniach pobytu 40 Narodziny , które zmieniły świat w Ain Karem oświadczył, że musi wracać do Nazaretu, do pracy, Zachariasz postanowił go odprowadzić. Jak relacjonuje błogosławiona, Maryja pożegnała rodziców Jana Chrzciciela kilka lub kilkanaście tygodni później, jednak jeszcze przed dniem, w którym chłopiec miał być obrzezany. W podróż powrotną Matka Boża wyruszyła sama, ale Józef, ponieważ wiedział, kiedy jego żona będzie wracać, wyszedł jej naprzeciw aż do poło wy drogi. Gdy ją zobaczył z daleka, ogromnie się ucieszył, lecz gdy się zbliżyła, a on dostrzegł, że jest w ciąży, bardzo się zmieszał i zaniepokoił. Spodziewał się - jak twierdzi wizjonerka - że Maryja zaraz mu wszystko wyjaśni. Ona jednak nie uczyniła tego ani w drodze do Nazaretu, ani gdy dotarli do domu. Poza tym była wciąż bardzo poważna i zamyślona, co wprawiło Józefa w jeszcze większą dezorientację i smutek.

Katarzyna podaje, że zupełnie nie wiedział, jak się zachować wobec zaistniałej sytuacji. Myślał nawet o tym, by po prostu od Maryi uciec, porzucić Ją. Jednak wkrótce pojawił mu się we śnie anioł i wszystko mu wyjaśnił. Miasteczko kantyków W tym czasie w Ain Karem, w znanym nam już ogrodzie ze studnią raz po raz rozlegał się krzyk małego Jana, który brzmiał w uszach jego rodziców niczym najpiękniejszy kantyk. Zresztą Ain Karem śmiało nazwać by można miasteczkiem kantyków, choć nie którzy historycy twierdzą, że była to zwyczajna wioska. Pierwszy kantyk, który w nim rozbrzmiał, składał się z słów Elżbiety witającej w swym domu nie tylko swą młodziutką krewną, ale przede wszystkim Matkę jej Pana. Drugim - kantyk Maryi, znany jako Magnificat, będący odpowiedzią na słowa kuzynki. Trzecim - kantyk Zachariasza, określany jako Benedictus, który wyśpiewał on Bogu, odzyskawszy głos i patrząc na swego nowo narodzonego wytęsknionego syna. A skoro już o kantykach mowa, to dodam, ze jedną ze ścian zamykających plac wokół kościoła Nawiedzenia św. Elżbiety od 1954 roku zdobią majolikowe tabliczki z różnojęzycznymi wersjami kantyku Maryi, gdyż jest on najważniejszy.