Barbara Gruszka-Zych
Święta rodzina na spacerze
Kiedy odsłania się cudowny obraz w sanktuarium św. Józefa w Kaliszu unoszę głowę jakbym patrzyła w niebo. A w nim Święta Rodzina wyszła sobie na spacer.
Święta Rodzina spacerująca - pisał o kaliskim obrazie ks. Jan Twardowski. - A w Miedniewicach siedzą razem przy śniadaniu - przypomina inne słynne płótno ks. dr prałat Jacek Plota. Koledzy rocznikowi nazwali go „opiekunem opiekuna” czyli św. Józefa, bo żywi do niego duży kult. 20 lat temu został kustoszem dzisiejszego narodowego sanktuarium św. Józefa i proboszczem parafii. W czasie swojej posługi kapłańskiej znajdował się coraz bliżej świętego co uważa za wielkie wyróżnienie. Miejsce, o które się troszczy, Opatrzność też stopniowo wywyższała. - W naszym kraju jest ponad 350 kościołów pw. św. Józefa a prymas Glemp tylko kaliskie nazwał polskim Nazaretem - podkreśla. W 1155 r. książę Mieszko III Stary ufundował w Kaliszu - jednym z najstarszych polskich miast leżących na szlaku bursztynowym, kolegiatę pw. św. Pawła. W 1978 r. papież Paweł VI podniósł ją do godności bazyliki mniejszej. W 2017 r. papież Franciszek uznał sanktuarium za narodowe. Obraz noszący nazwę „Józef Kaliski” najpierw określano jako łaskami słynący, potem cudowny. Jest pierwszym na świecie, na którym w 1796 r. ukoronowano św. Józefa razem z Jezusem i Maryją. Ks. Plota ma w swoim mieszkaniu kilkadziesiąt obrazów i figur św. Józefa przywiezionych z dalekich podróży. Wśród nich śpiącego, któremu pod głowę wkłada się kartki z prośbami. - Więcej proszę za innych niż za siebie - mówi. - Modlę się o wysłuchanie zanoszonych tu próśb.
Czas łaski
Już od dzieciństwa św. Józef był mu bardzo bliski. - Urodziłem się w parafii Dobrzec, dzisiaj położonej na przedmieściu Kalisza - wspomina. - Do sanktuarium jeździliśmy rodzinnie na dwa odpusty - 19 marca i na odpust opieki św. Józefa. Jako chłopak często wstępowałem do bazyliki na modlitwę. W seminarium duchownym we Włocławku, bo wtedy Kalisz należał do diecezji włocławskiej, też obdarzano żywym kultem św. Józefa - patrona diecezji. Jako klerycy braliśmy udział w najstarszej w Polsce, wyruszającej stąd od 1607 r. pielgrzymce na Jasną Górę. Jest nietypowa, bo odbywa się pod hasłem „Od Józefa do Maryi i od Maryi do Józefa”.Wzięło się ono stąd, że pątnicy nie tylko idą z Kalisza do Częstochowy, ale też pieszo z niej wracają. W czasach seminarium uczestniczył w organizowanych w Kaliszu sympozjach Józefologicznych, a już jako ksiądz w obradującym tu w 1985 r. IV Międzynarodowym Kongresie Józefologicznym. Kiedy w 1992 r. powstała diecezja kaliska bp Stanisław Napierała mianował go rektorem seminarium, a potem kustoszem tego sanktuarium. - Wszystko postawiłem na św. Józefa - mówi za bp. Napierałą. - Z nim rozpoczynam i żegnam każdy dzień. W litanii do niego, zatwierdzonej przez Piusa X, prosi: „Pogromco złych duchów módl się za nami”. Chętnie odmawia ulubioną modlitwę papieża Leona XIII: „Do Ciebie św. Józefie uciekamy się w naszej niedoli”. Okazuje się, że te słowa potrafią pomóc w znoszeniu niedoli pandemii. Bliska obecność św. Józefa sprawia, że nie traci ducha: - Rok św. Józefa to dni pełne czci i chwały dla niego, a dla jego czcicieli - czas łaski - jest pewien.
Rodzinna bliskość
- W dawnych wiekach w ikonografii ukazywano św. Józefa jako staruszka z brodą, bo nie wyobrażano sobie, że młody mężczyzna mógłby żyć w dziewiczym małżeństwie z Maryją - opowiada ks. kustosz. - A przecież Józef z Maryją tworzyli prawdziwe, choć dziewicze małżeństwo, bo inaczej Matka Boża byłaby samotną matką. Św. Józef zwykle pozostaje w cieniu, natomiast obraz w kaliskim sanktuarium przypomina, że w historii wcielenia zawsze było ich troje - Jezus, Maryja i On. Teologicznie św. Józef jest najmniejszy z przedstawionych na obrazie, ale Pan Bóg chciał, żeby tu był na pierwszym miejscu. Wszystko wskazuje, że musiał być młody, ale na kaliskim obrazie wygląda na dojrzałego mężczyznę. Cudowny obraz znajduje się w specjalnie dobudowanej XVIII w. kaplicy, a w nawie bocznej można oglądać jego kopię. - Jest niezwykle bogaty teologicznie - tłumaczy ks. Plota. - W wymiarze pionowym przedstawia Trójcę Przenajświętszą a w poziomym - św. rodzinę. Św. Józef i Maryja mają oczy spuszczone i wyraźnie widać, że to Jezus ich prowadzi. Można przypuszczać, że niderlandzki artysta, który namalował go prawdopobnie około 1625 r. przedstawił moment, kiedy Jezus z Matką Boską i św. Józefem wracają z Jerozolimy do Nazaretu. Idące postacie okryte są srebrno-złotymi sukniami i mają na głowach korony, ale kiedy przyglądam się pozbawionej ich kopii, widzę jak barwne noszą szaty. W tle rozciąga się panorama miasta otoczonego murem obronnym, w głębi wyłaniają się wieże kościelne i rzeka pośród zielonych łąk i lasów. Na niebie unosi się gołębica symbolizująca Ducha Świętego i Bóg Ojciec z szeroko rozpostartymi ramionami. Dobrze, że obraz jest duży, wielkości dwa i pół metra na metr sześćdziesiąt, bo kiedy się klęczy widać jego detale. A warto zobaczyć każdy szczegół, bo mamy wrażenie, jakbyśmy zostali dopuszczeni do chwili rodzinnej bliskości. - Zalecenia jak obraz ma wyglądać przesłało nam niebo - podkreśla nasz przewodnik. - To było jakby prywatne objawienie, które sołtys Stobienia potwierdził pod przysięgą.
Paraliżem zrażony
Powstanie obrazu wiąże się z historią sparaliżowanego Stobieni, który modlił się o skrócenie cierpień, nie chcąc być ciężarem dla rodziny - opowiada ks. kustosz. Wydarzenie zostało opisane przez ks. Józefa Świtalskiego, członka Kapituły Kaliskiej, pracującego w miejscowej kolegiacie. Opublikował je kustosz sanktuarium ks. Stanisław Józef Kłossowski w 550 stronicowej księdze pod barokowym tytułem: „Cuda y łaski za przyczyną y wzywaniem… Józefa Świętego przy obrazie tegoż Świętego patryarchy w Kollegiacie kaliskiey… uczynione…”. Z księgi, której reprint wydał ks. Plota, dowiadujemy się, że: „We wsi Solcu, do klucza Prymacyalnego Opatowieckiego, należącey, był człowiek bardzo długo chorujący, iak paraliżem zrażony(…)” - Przyśnił mu się św. Józef, który obiecał, że wyzdrowieje jeśli ufunduje do kolegiaty kaliskiej obraz, który dokładnie opisał - opowiada ksiądz. - Kiedy artysta przyniósł mu do łóżka namalowane płótno, pobożnie je ucałował i wyzdrowiał na oczach domowników. Następnej utrwalonej na piśmie w 1673 r. łaski doświadczył Stanisław Bartochowski, dziedzic Błaszek, który w podziękowaniu ofiarował swój dom w Kaliszu na szerzenie kultu św. Józefa. W tej wielkiej kronice zostało utrwalonych 600 łask i cudów dokonanych za przyczyną świętego. Każdego dnia można dopisywać jej kolejne strony. - Buduje mnie jak ludzie kochają i czczą św. Józefa - mówi ksiądz, który nieustannie jest świadkiem jego działania. - Najczęściej proszą o zgodę w rodzinie, o trzeźwość, o dobrą żonę czy męża, o pracę, o potomstwo. Pamiętam rozmowę z małżeństwem, które przyjechało do Kalisza i zostawiło przed wizerunkiem św. Józefa cegłę, prosząc o pieniądze na budowę domu. Po kilkunastu miesiącach wrócili z wiadomością, że kończą go budować. Pani Elżbieta ze Słupska przysłała świadectwo, że kiedy jej mąż założył sprawę rozwodową, zaczęła odmawiać nowennę w nagłej sprawie do Św. Józefa. Jest przekonana, że dzięki jego pomocy do siebie wrócili. Siostra zakonna Barbara Ziarno modliła się tu w intencji Jarka, który urodził się z niewydolnością nerek. Zanotowała: „Czekał na przeszczep nerki. Na początku grudnia znalazł się dawca. Przeszczep odbył się w tym samym miesiącu. W trakcie leczenia wpadł w śpiączkę. W tym czasie nie ustawałam modlitwie, nawiedzałam sanktuarium, zamawiałam Msze św. i chłopiec wrócił do zdrowia”. - 4 czerwca 1997 r. Jan Paweł II w naszym sanktuarium zawierzył rodziny i obronę poczętego życia szczególnej opiece św. Józefa - przypomina ksiądz. - Wiele małżeństw, które wypraszają tu potomstwo, daje synom imię Józef. W zeszłym roku urodziło się siedmiu takich chłopców, a w tym - pierwszy ochrzczony był Józef z Warszawy. Od trzech lat co miesiąc jest tu sprawowana Msza św. w intencji samotnych, szukających swojej drugiej połówki. Jej efektem jest kilkanaście wdzięcznych św. Józefowi małżeństw.
Ojciec w cieniu
- Pismo Święte mówi, że św. Józef był człowiekiem sprawiedliwym - opowiada. - To tak jakbyśmy współcześnie powiedzieli, że to niezwykle dobry, żyjący według zasad moralnych człowiek. Choć w Biblii nie wypowiada ani jednego słowa jedna z książek o nim nosi wymowny tytuł „Głos mówiącego milczeniem”. Wydaje się postacią drugiego planu, bo Ewangelie poświęcają mu tylko 26 wierszy, a jego imię wymieniono 14 razy. Ale Jan Paweł II poświęcił mu adhortację „Redemptoris Custos”. On i mistyczka Marta Robin zapowiadali, że to będzie patron na nadchodzące czasy. Papież Franciszek nazywa go: ojcem umiłowanym, czułym, posłusznym, przyjmującym, ojcem z twórczą odwagą, ojcem - człowiekiem pracy, ojcem w cieniu. Nieraz pojawiał się w wizjach mistyków. Katarzyna Emmerich pisała: „Był bardzo utalentowany, uczył się bardzo dobrze, lecz był prostoduszny, pobożny i pokorny”. Opisuje szczegółowo jak wyglądała noc Bożego Narodzenia. Jak św. Józef szukał noclegu, jak w grocie uprzątnął żłobek, przyniósł drewno i rozniecił ogień, przyniósł z miasta kaszę, soczewicę, daktyle, figi. W „Żywocie św. Józefa” wspominała o nim inna mistyczka z XVII w. - s. Maria Cecilia Baij. - Św. Mateusz, opisując zdolności stolarskie św. Józefa użył greckiego słowa „tekton”, określającego kogoś, kto z drewna robi dzieła sztuki, jest artystą - podkreśla ksiądz. - Homer nazywa tak potrafiącego budować nie tylko domy, ale statki i świątynie. Św. Teresa Wielka uważała, że św. Józef w niebie ma tak wielkie względy, że Jezus i Maryja niczego mu nie odmówią. Ona sama zawsze była wysłuchana gdy prosiła za jego przyczyną. - Łaski daje Pan Bóg ale dokonują się za orędownictwem świętego - ks. kustosz zwraca uwagę na zawieszony w bocznej nawie bazyliki, powstały w XVIII w. obraz Jana Godskiego, przedstawiający tzw. suplikacje św. Józefa. Św. Józef w glorii i chwale trzyma na ręku Dzieciątko Jezus. U ich stóp stoją - król, prymas, duchowni, mieszczanie, chłopi, zdrowi i chorzy. Każdy trzyma kartkę z prośbę do świętego wypisaną po łacinie. Można odczytać, że król prosi o mądrość, biedny o chleb, zakonnik o świętość, chory o zdrowie. Św. Józef podaje kartki Panu Jezusowi, który pokazuje palcem, które mają być wysłuchane. Kiedy widzę modlących się w kaliskim sanktuarium wyobrażam sobie co mogli napisać na swoich kartach. Według ks. kustosza najbardziej sprawdza się krótka modlitwa nazywana „Telegramem do św. Józefa”, w której prosimy ”O Józefie ratuj nas! W życiu, śmierci, w każdy czas!” - Kiedy odmawiamy ją kilka razy dziennie nie może pozostać obojętny - mówi.