Anna Jagodzińska
Autorka jest pracownikiem Pionu Badawczego IPN
Tekst pochodzi z Tygodnika IDZIEMY, 12.09.2010
W obronie krzyża
Na bloku KL Dachau młody jezuita oznajmił księżom, że będzie walczył o krzyż do końca i jest gotów w obronie Chrystusa zgniąć.
Przy drodze prowadzącej z KL Dachau do majątku rolnego Polnhof stał trzymetrowej wysokości krzyż. Każdego dnia obok krzyża przechodzili więźniowie - alumni jezuiccy z Włocławka, wyznaczeni do pracy w folwarku. Aby oddać cześć Chrystusowi, zdejmowali nakrycie głowy. Nie podobało się to eskortującym ich esesmanom i pewnego czerwcowego dnia 1944 r. niemieccy strażnicy postanowili zniszczyć krzyż.
Aby zatrzeć ślady wcześniejszych zniszczeń, złamali krzyż i wrzucili go do płynącej obok rzeki. W obronie krzyża stanął alumn Ludwik Antoń, numer obozowy 22754, jezuita, urodzony 29 września 1914 r. w Starej Wsi w województwie lwowskim. Aresztowany 2 lutego 1940 r., był więźniem Zamku Lubelskiego i obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, a od 14 grudnia 1940 r. został więźniem KL Dachau.
Trzeba było niezwykłej odwagi, by wystąpić przeciwko zachowaniu esesmanów. Postawa Antonia w obronie znieważonego krzyża, pełna wiary w zwycięstwo, stała się głośna na cały obóz. Tak wspomina to zdarzenie bp Franciszek Korszyński, numer obozowy 24546: "Jeszcze tego samego dnia od zarządcy majątku, esesmana w randze podoficera, zażądał natychmiastowej naprawy uszkodzonego krzyża, lecz ten odmówił interwencji. Poinformowane przez kapo władze obozowe także nie zareagowały na żądanie naprawy krzyża. Toteż po wieczornym apelu alumn Ludwik Antoń stanął na widocznym miejscu przy bramie obozowej. Wkrótce podszedł do niego Lagerfiihrer z zapytaniem: »Coś zrobił?«. Numer obozowy 22754, w przepisowej postawie stając na baczność, poinformował Lagerfuhrera, że strażnicy znieważyli w tym dniu przydrożny krzyż, a on jako katolik żąda naprawy krzyża. Od Lagerfuhrera usłyszał tylko: »Precz, ciebie niech nie obchodzi, co czynią esesmani!«.
Antoń na bloku mieszkalnym oznajmił księżom, iż będzie walczył o krzyż do końca i jest gotów w obronie Chrystusa zginąć. (...) Następnego dnia cały obóz wiedział o postawie Ludwika Antonia. On sam spokojnie przygotowywał się na śmierć. Tymczasem - jak gdyby nic się nie wydarzyło - z całym komando poszedł do pracy na Polnhof. Następnego dnia alumn został wezwany do dyżurki przy kancelarii obozowej. Czekało na niego dwóch Lagerfiihrerów, kilku wyższych rangą oficerów i kilku podoficerów. Został oskarżony o bunt i spisek przeciwko esesmanom. Pytali: »Czy przyznajesz się do buntu?«. »Do tego nie przyznaję się. Jestem katolikiem i staję w obronie znieważonego Boga-Człowieka«. Odpowiedzieli mu: »Takie buntownicze postępowanie jak Twoje rozstrzyga i sądzi Berlin. Czy wiesz, jaka za to cię czeka kara?«
Wtedy alumn odpowiedział: ťNa wszystko jestem gotów, ale nie ustąpię, dopóki krzyż nie stanie na dawnym miejscuŤ. Jeden z Lagerfiirerów, wściekły, zerwał się na równe nogi, gwałtownie wyciągnął rewolwer z pochwy, odbezpieczył i skierował prosto w głowę więźnia. Następnie przyłożywszy lufę do oka Ludwika zapytał: »Czy widzisz tę kulę?«. »Widzę« - odparł Ludwik Antoń. »Jest przeznaczona dla Ciebie!« Po chwili milczenia Lagerfiihrer syknął przez zęby: »Ach, ci Polacy!« - i schował rewolwer, a Antoniowi kazał odejść. Kolejne dwa dni obozowe minęły spokojnie. Trzeciego dnia na Polnhof w towarzystwie Lagerfuhreów przyjechał sam komendant obozu Weiss. Długo rozmawiał z zarządcą majątku. Piątego dnia rano goniec obozowy oznajmił alumnowi Antoniowi, że ma iść do pracy, a w południe będzie przyprowadzony do obozu pod eskortą straży. Zapowiedziana eskorta nie zjawiła się ani w południe, ani po południu. Okazało się, że przez pomyłkę udała się do Liebhof - w przeciwnym kierunku. Dziwna pomyłka! Niezrozumiałe było także to, że po kilku dniach ostrych przesłuchań nagle sądzący stali się łagodni i wyrozumiali. Już nie straszyli karą śmierci, lecz prosili, by alumn odwołał swoje żądanie, a w zamian nie będzie ukarany. Lecz Ludwik Antoń odmówił kategorycznie i ponownie zażądał umieszczenia krzyża na tym samym miejscu. Obrona krzyża stała się dla niego ważniejsza niż własne życie. Kolejny dzień - rozkazano, by został na bloku, aż do odwołania.
Kilka dni później przyszli do Ludwika Antonia wszyscy pracujący na Polnhofie, by mu z wielką radością oznajmić, że odnaleziony krzyż, starannie naprawiony i odmalowany, zostanie umieszczony na dawnym miejscu. Ludwikowi nie stało się nic złego, nie wymierzono mu żadnej kary, a w sprawie krzyża władze obozowe milczały. Na wieść o tym zwycięstwie w obozie zapanowała wielka radość. Serca więźniów śpiewały: Chrystus zwycięża!«".
Kleryk Ludwik Antoń - obrońca krzyża - doczekał wyzwolenia obozu KL Dachau 29 kwietnia 1945 r.