In English In Italiano Auf Deutsch
Bazylika otwarta codziennie od 6:00 do 19:00
Sekretariat Sanktuarium:
Kancelaria Parafialna:
Sklepik z pamiątkami:
Dom Pielgrzyma:
Restauracja św. Józefa:
62 7 575 822 / 8.00 - 13.00
789 087 043 / 10.00 - 12.00, 16.00 - 18.00
797 630 389 / 10.00 - 16.00
510 733 166 / 8.00 - 21.00
604 844 368 / 12.00 - 16.00
top
/ Home / Więźniowie Dachau

Ojciec Marian Żelazek

 Źródło: www.karunalaya.org

 

Ojciec Marian Żelazek urodził się 30 stycznia 1918 r., w roku zakończenia I wojny światowej. Przypadek zdecydował, że dokładnie tego samego dnia po 32 latach Mahatma Gandhi, Ojciec Narodu Indii, zginął of kul jednego ze swych rodaków.

Urodził się w zwykłej, dużej polskiej rodzinie z 17-giem dzieci, z których troje zmarło w młodym wieku. Rodzina Żelazków żyła w odległości około 1km od centrum wioski Polędzie. Była to szczęśliwa rodzina posiadająca 20 ha uprawnej ziemi, młyn i wielki ogród warzywny - wszystkie oznaki materialnego dostatku. Cała rodzina była głęboko religijna.Wielogodzinne modlitwy, szczególnie podczas nabożeństw różańcowych w maju i październiku zostawiły trwałe wrażenie na ich kolanach i wrażliwych umysłach.

W roku 1926, powojenny kryzys w Europie odcisnął swoje piętno na rodzinie Żelazków. Rodzice Mariana musieli sprzedać posiadłość na wsi i przeprowadzili się do Poznania. Dom z trzema pokojami i kuchnią z trudem mieścił rodzinę z czternastoma dziećmi. Jednakże rodzice odważnie stawili czoło wyzwaniu i pomimo wszystkich trudności wykształcili wszystkie dzieci. W 1932 r. Marian rozpoczął naukę w gimnazjum misyjnym Zgromadzenia Słowa Bożego (SVD) w Górnej Gupie. W roku 1937 zaczął nowicjat SVD.

Pierwszy ważny krok życiowy został uczyniony ...

II Wojna światowa i życie w obozie koncentracyjnym

Polska, tak jak reszta Europy była przytłoczona wojną podczas gdy Marian i jego koledzy nadal byli w nowicjacie, studiując filozofię. Zarówno nowicjat jak i studia filozoficzne nie służyły interesom najeźdźców z niemieckiej armii. Gestapo (tajna niemiecka służba specjalna) dała im szansę opuszczenia domu w Chludowie i osiedlenia w tak zwanej "Centralnej Guberni", w Polsce centralnej. Młodzi nowicjusze odmówili  przeniesienia się uważając to za zdradę ich powołania. Na konsekwencję ich decyzji nie trzeba było długo czekać. 22 maja 1940 r. zakryte ciężarówki przybyły do Chludowa i zabrały 26 "upartych" seminarzystów, zostawiając czterech chorych. Ich podróż zakończyła się w obozie koncentracyjnym w Dachau. Zgroza życia w Dachau była nie do wyobrażenia dla zwykłego ludzkiego umysłu i za ojcem Marianem należy przyjąć ciszę jako najlepszy opis...

Z 26 młodych ludzi, którzy przyjechali do obozu, 2 zostało uwolnionych, 14 zmarło w ciągu trzech lat. Nie zostali zabici przez kule ani bomby, a jednak ich śmierć nie była naturalna. To było jakby "zmartwychwstanie" dla pozostałych dziesięciu gdy armia amerykańska wyzwoliła ich 29 kwietnia 1945. Ojciec Marian pielgrzymuje do miejsca swego "zmartwychwstania", Dachau, kiedykolwiek ma możliwość.

O. Marian mocno wierzy w słowa węgierskiego pisarza Tihamera Todta "Kiedy Chrystus całuje młodego człowieka w czoło i mówi mu 'chodź za mną' nie ma takiej mocy w świecie, która by go zatrzymała". Wspominając swoje wstąpienie do werbistów o. Marian uważa, że nie był najlepszy wśród ośmiu swoich braci. Ale coś sprawiało, że był inny od nich. Nawet jako dziecko Marian odprawiał "mszę", kropił "wodą święconą" i wykonywał inne rytuały. Ma poczucie, że jego matka musiała odmawiać intencjonalnie różaniec i modlić się solennie żeby jej siódmy syn został księdzem. Marian był ulubieńcem swojej matki. Mówiła mu to czego innym nie zdradzała i pozwalała mu robić to czego innym nie pozwalała. Szczerze się modliła i pragnęła zobaczyć Mariana jako księdza. Decydujący moment nadszedł gdy Marian jako ministrant w swojej parafii przeczytał apel do młodych ludzi w magazynie misyjnym, aby wstępowali do gimnazjum misyjnego Zgromadzenia Słowa Bożego w Górnej Gupie. Magazyn ten był pozostawiony dla ministrantów w zakrystii przez emerytowanego misjonarza argentyńskiego - ojca Bayerleina Mariańskiego, który przyjechał do parafii żeby odprawić mszę.

Marian wysłał podanie i modlił się szczerze do Najświętszej Panny codziennie przez następny miesiąc w celu uzyskania akceptacji aplikacji. Pobyt w obozach Dachau i Gusen sprawił, że jego powołanie umocniło się. Gdy widział swoich kolegów umierających jeden za drugim poczuł się spadkobiercą także i ich powołań. Zdecydował, że jeśli uda mu się przetrwać Dachau, będzie realizował także i ich powołania. Przez całe życie stara się wypełniać to postanowienie ...

 

Indie: dom z wyboru

Marian chciał być misjonarzem w kraju gdzie jest dużo ludzi. Indie odpowiadały temu pragnieniu. Oprócz tego był pod wpływem zasady pokojowej walki (ahimsa) wykorzystywanej przez Mahatmę Gandiego do uzyskania niepodległości Indii. Jego święcenia kapłańskie zbiegły się z decyzją Zgromadzenia Słowa Bożego o przejęciu misji Sambalpur, która potrzebowała więcej misjonarzy chcących wyjechać do orientalnego kraju. Ojciec Marian bez wahania zgłosił się na ochotnika do Indii.

Pierwszymi werbistami, którzy dotarli do misji Sambalpur po tym jak została przejęta po jezuitach, była międzynarodowa grupa: ośmiu Niemców, czterech Brytyjczyków, trzech Amerykanów, dwóch Holendrów, dwóch Irlandczyków, trzech Australijczyków, dwóch Słowaków i dwóch Polaków. Językiem wspólnym dla tej międzynarodowej grupy był angielski, język używany powszechnie w Indiach. Większość misjonarzy musiała się go uczyć i używać jednocześnie. Trudno było znaleźć bożonarodzeniową kolędę znaną przez wszystkich gdy zebrali się razem, umieli jednak pracować razem dla królestwa Bożego.

 

Życie wśród pierwotnych szczepów

Praca misyjna w okręgu Sambalpur przebiegała zwykle wśród plemion, które są nazywane "adibasi" (oznacza rdzennych mieszkańców), którzy żyli na skraju dżungli, na północy stanu Orissa. Zważywszy na ogólny rozwój tych szczepów, misjonarze w specjalny sposób potraktowali edukację dzieci. Wkrótce powstało 171 szkół podstawowych w dalekich i niedostępnych miejscach, ożywiając cichą dżunglę każdego ranka mnóstwem dzieci ubranych kolorowo, idących do najbliższej szkoły podstawowej. Wiele dzieci z plemion, zdobywszy podstawową edukację z tych szkół misyjnych, później jako dorośli osiągnęli wysokie pozycje w rządzie i innych departamentach administracyjnych. Pierwsi misjonarze obdarzali szczególną uwagą lokalne powołania na księży i do życia zakonnego. Obecne statystyki dowodzą gorliwość misjonarzy w promowaniu lokalnych powołań. Pomiędzy 1950 i 1965 r. wśród 28 misjonarzy w misji Sambalpur wszyscy oprócz jednego byli obcokrajowcami. Dzisiaj, po 50 złotych latach, misja ma trzech biskupów, 119 księży i 14 braci. Oprócz tego ponad 50 werbistów z regionu pracuje w innych krajach. Tylko dwóch zagranicznych misjonarzy nadal pracuje w misji - Niemiec i o. Marian, Polak. Pierwszy rozdział w misji Sambalpur jest ukończony, zapisany chwalebnie przez zagranicznych misjonarzy. Następny rozdział zaczął się i z pewnością będzie także wspaniały, twierdzi o. Marian.

Przez pierwsze 25 swojego życia w Orissie, o. Marian pracował wśród adibasów w północnej Orissie. Religią adibasów nie jest hinduizm. Są animistami, którzy wierzą w duchy i czczą różne elementy przyrody. Praca wśród adibasów była bardzo obiecująca. Mieli głęboką wiarę i pozycja kościoła była wśród nich mocna . W ciągu 25 lat pracy wśród nich, o. Marian był odpowiedzialny za średnią szkołę misyjną w Hamirpur, Rourkeli przez około 13 lat. Był także kuratorem wszystkich szkół w misji w tym czasie. Ten okres zakończyło wybudowanie nowej parafii w Bondamunda na obrzeżach miasta Rourkela. Był to prawdopodobnie najpiękniejszy okres w czasie jego życia misyjnego, mimo że bardzo intensywny i czasami trudny.

 

Puri - święte miasto Pana Dżagannatha

W roku 1975 werbiści zgodzili się objąć parafię w Puri, w archidiecezji Cuttack-Bhubaneshwar. Ojciec Marian został wyznaczony do kierowania tym nowym przedsięwzięciem. Miejsce to oddalone jest 600 km od dotychczasowego miejsca działania misji Sambalpur i bliskich mu misji w Sambalpur. Puri, nowy ośrodek było małą parafią w "świętym mieście Pana Dżagannatha (Pan Wszechświata)" na wschodnim wybrzeżu Indii. To jedno z czterech głównych ośrodków pielgrzymkowych hinduizmu. Wkrótce po przybyciu do Puri stało się jasne dla o. Mariana, że nowa misja wymaga kompletnie innego podejścia. Mieszkańcy Puri w odróżnieniu od tych z misji w Sambalpur składali się z wysokiej kasty hinduistów, dobrze wykształceni i świadomi swojej wartości, dumni że podążają drogą hinduizmu, który sami nazywają "Sanatana Dharma" (odwieczna religia), ponieważ nie ma założyciela. Stało się jasne, że jego rola misjonarza to uczynienie Chrystusa obecnego w Puri, mieście pełnym pobożności i religijności. Praca charytatywna wśród potrzebujących, edukacja ubogich dzieci, biblioteka katolicka dla wykształconych, organizowanie spotkań z przedstawicielami innych religii i kościół były pomysłami, które przyszły do niego jako środki urzeczywistniające obecność Chrystusa w Puri. Wszystko to osiągnął po pewnym czasie i w miarę łatwo.

 

Przyniesienie pocieszenia odrzuconym - praca z dotkniętymi przez trąd

W każdym ośrodku pielgrzymkowym w Indiach żebracy towarzyszą pielgrzymom i żyją dzięki ich dobroci. Puri także miało ich wielu dzięki ciągłemu przepływowi pielgrzymów. Wśród nich było także wiele osób dotkniętych przez trąd. Wielu z nich to ludzie z odrażającymi oznakami trądu, którego nie leczyli lub opóźnili leczenie nie ujawniając choroby w obawie przed społecznym potępieniem. Zgodnie z popularną opinią byli oni uznawani jako "przeklęci przez bogów i ludzi" (bo nie było lekarstwa na trąd, pojawiło się dopiero w 1945 r.) i szukali schronienia w odizolowanych miejscach zwanych koloniami, z których mogli łatwo dojść na żebranie. Stało się jasne dla o. Mariana, że regularne odwiedzanie tych wyrzutków i "dotykanie" ich życia tak jak to Chrystus robił, będzie odczuwalną obecnością Chrystusa w Puri. Ojciec pozyskał ambulans dzięki pomocy arcybiskupa i współpracując z siostrami Miłosierdzia regularnie odwiedzał kolonię "przeklętych" żebraków przywożąc pomoc medyczną i inną. Wkrótce ambulans i ich wizyty stały się tematem plotek w mieście. Początkowo ludzie podejrzewali, że o. Marian i współpracownicy chcieli nawrócić trędowatych, co byłoby niewybaczalnym przestępstwem. Mimo że jak dotąd żaden z trędowatych nie był nawracany, ludzie byli w stanie doświadczyć obecność "miłującego Boga" przez pracę o. Mariana i sióstr, zmieniając stosunek hinduistów do nich. Praca w koloni trędowatych przyszła łatwo ku niemu, szczególnie gdy przypomina sobie swoje dni w obozie koncentracyjnym w Dachau, gdzie ludzie byli nawet bardziej przeklęci niż trędowaci.

 

Karunalaya Leprosy Care Centre

Około 600 osób (pacjenci dotknięci trądem i ich rodziny) żyło w małych i większych grupach w obrębie Puri. Większe skupisko domów gdzie mieszkali stało się znane jako kolonia trędowatych. Czasami takie kolonie były dotowane przez rząd lub władze miejskie. Po zachęcie lokalnego przedstawiciela administracji rządowej w Puri, o. Marian zainicjował kroki do utworzenia organizacji  "Karunalaya Leprosy Care Centre" w celu zapewnienia pomocy dla dwóch dużych osiedli trędowatych. Centrum to zostało później zarejestrowane jako organizacja dobroczynna, mająca poparcie rządowe.

Karunalaya (dosłownie miejsce miłosierdzia) jako zadeklarowany cel ma rehabilitację pacjentów straszliwej choroby. Swoje działanie kieruje w stronę przywrócenia wiary w siebe i godności pacjentów dotkniętych trądem. Karunalaya chce przywrócić uśmiech na ich twarze, zmienić kolonię w normalne osiedle i ostatecznie zredukować zależność tych ludzi od żebrania jako środka służącego przetrwaniu. 

 

Relacje z otoczeniem hinduistycznym

Początkowa działalność o. Mariana z trędowatymi wywołała dużą podejrzliwość ludzi. Myśleli, że chciał nawracać trędowatych. District Leprosy Officer zawsze przybywał do kolonii kiedykolwiek o. Marian ze współpracownikami przyjeżdżali za swoją jeżdżącą przychodnią. Sprawdzał czy nie nawracają ludzi. Później człowiek ten sam dołączył do zespołu. Zrozumienie i szacunek do pracy "Ojca" dla ubogich urosło w mieście i powoli o. Marian zaczął być postrzegany jako "święty człowiek" przez ludzi. Początkowe podejrzenie powoli zniknęło. Ludzie, włącznie z głównym kapłanem świątyni Dżagannatha współpracują z ojcem. Odwiedzają go podczas świąt Bożego Narodzenia i innych ważnych okazji. Ludzie także przychodzą do kościoła w czasie Bożego Narodzenia i innych świąt. Biblioteka i czytelnia są odwiedzane przez ludzi z miasta. Generalnie stosunki z sąsiadującymi hinduistami są bardzo serdeczne. Pomimo serii ataków i nienawiści w przeszłości do misjonarzy w pewnych częściach Orissy, w Puri, w sercu hinduizmu, nie ma oznak nienawiści w kierunku kościoła lub działań podejmowanych przez kościół. 

 

Nominacja do Pokojowej Nagrody Nobla - dowód uznania za posługę

Ojciec Marian nie jest osobą znaną w świecie. Dlatego trochę z zaskoczenia przyszła do niego informacja, że został nominowany do pokojowej nagrody Nobla. I to dwa razy: w 2002 i 2003 roku. Mówiąc jego własnymi słowami, misjonarz nie ma czasu żeby rozglądać się za zapłatą i nagrodami ale zawsze "więcej pracy można zrobić, więcej ścieżek przetrzeć i więcej marzeń urzeczywistnić". Jednak informacja o nominacji sprawiła, że o. Marian spojrzał wstecz na drogę, którą przebył, pracę którą wykonał i marzenia, które się spełniły. Natychmiast pojawia się w jego umyśle obraz 14 kolegów, którzy  byli "umęczeni" w obozie koncentracyjnym i obietnica, którą zlożył przy swoim "zmartwychwstaniu", żeby wypełnić ich zadania. Przy okazji tej prestiżowej nominacji o. Marian wspomina o współpracy niezliczonej ilości ludzi bez których nie byłby w stanie zrealizować wielu ze swoich marzeń. Dla o. Mariana to nie jest wyróżnienie za osobiste osiągnięcia, ale uznanie wysiłków, zmagań, cierpień i zwycięstw całej społeczności misjonarzy i ich współpracowników w łagodzeniu bólu i ubóstwa wśród ludzi, szczególnie tych których uważa się za przeklętych przez los.

 

Centrum duchowości - ostatni projekt

Indie to światowa Mekka duchowości. W tysiącach aszramów poszukiwacze duchowi mogą przebywać i praktykować medytację, kontemplację i inne techniki, które prowadzą aspirantów do doświadczenia boskości w nich samych. Setki ludzi z zachodu przyjeżdża do Indii żeby pobyć w aszramach,  rozwijać się duchowo i odpocząć w pokojowej atmosferze. Dla poszukiwaczy Boga ojciec Marian zbudował centrum chrześcijańskie w swoim aszramie, które otwarte jest dla każdego kto chce podążać za Jezusem Chrystusem i doświadczyć "Królestwa Bożego wewnątrz". Ojciec Marian ma wielu przyjaciół pośród różnych religii i ścieżek duchowych. Wiele programów będzie realizowanych w celu oczyszczenia umysłow uczniów.