Bł. ks. Michał Oziębłowski
(1900-1942)
Żył w latach 1900 – 1942. Apostoł i opiekun najbiedniejszych. Jako wikariusz parafii św. Wawrzyńca w Kutnie wraz ze swoim proboszczem Ks. Michałem Woźniakiem został aresztowany i uwięziony w październiku 1941r. w obozie w Dachau, gdzie w wyniku maltretowania i głodu zmarł 31 lipca 1942r.Pozostając pod wrażeniem jego postawy, po zakończeniu wojny dwaj współwięźniowie odszukali najbliższą rodzinę ks. Michała, by im powiedzieć, że do końca pobytu w obozie w sposób niezwykły służył więźniom jako kapłan, okazując heroiczną miłość Boga i bliźniego aż do śmierci.
Jest w gronie 108 męczenników, nazistowskiego terroru, zamordowanych przez niemieckiego okupanta podczas II wojny światowej. Zostali oni beatyfikowani przez Jana Pawła II w Warszawie w dniu 13 czerwca 1999r. Liturgiczne wspomnienie obchodzone jest 12 czerwca.
Urodził się 28.IX.1900 r. we wsi Izdebno Kościelne, niedaleko Błonia pod Warszawą. Był najstarszym synem wielodzietnej, ubogiej rodziny Antoniego i Marii z Ładowskich. Dzieciństwo spędził w Oryszewie Osadzie, w parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Pannie w Szymanowie, gdzie rodzina od 1902 r. posiadała niewielkie, pół hektarowe gospodarstwo. Ojciec był sadownikiem i kołodziejem, utrzymując ośmioro dzieci – jeden z synów zmarł w dzieciństwie. W Oryszewie od ok. 1912 r. uczęszczał do sześcioletniej szkoły powszechnej.
„Bliskość Szymanowa […] miała przemożny wpływ na religijne wychowanie dzieci rodziny Oziębłowskich”Marek Cabanowski. Rodzina ta była bardzo pobożna i prawdopodobnie wielokrotnie odwiedzali kościół szymanowski. Tam też być może narodziło się powołanie przyszłego błogosławionego…
Gdy był nastolatkiem umarł ojciec. Odtąd Michał, najstarszy syn, czuł się odpowiedzialnym za utrzymanie i wykształcenie rodzeństwa. Pod jego wpływem jedna z sióstr, Władysława, wstąpiła do zakonu, przyjmując imię zakonne s. Wiktorii.
Mimo ciężkich warunków materialnych, a nawet kłopotów z nauką, rozpoczął w 1919 r. i ukończył w Skierniewicach, gdzie mieszkał na stancji, gimnazjum.
W 1922 r., po ukończeniu nauki w gimnazjum wstąpił do Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego św. Jana Chrzciciela w Warszawie.
W 1924 r. z powodu postępującej gruźlicy musiał przerwać studia. Przez pewien czas – prawdopodobnie do 1929 r. - przebywał u rodziny w Oryszewie Osadzie.
Choroba niestety się rozwijała. W latach 1930-1934 leczył się więc w Otwocku, pełniąc jednocześnie funkcję skarbnika tamtejszej Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo–Pożyczkowej (dziś Bank Spółdzielczy). „Cichy, delikatny, chodził w szarym garniturku. Udzielał się jako działacz społeczny. […] Prowadził Kasę Oszczędnościową Stefczyka w starej ‘Organistówce’. […] Przyjmował skromne oszczędności [swoich parafian], […] wklejał znaczki białym klejem”Zofia Nowicka-Dekowa, Otwock.
W tym samym czasie pełnił funkcję katechety w tamtejszych szkołach, a mieszkał na plebanii w parafii pw. św. Wincentego á Paulo w Otwocku. Nie był to czas najłatwiejszy – oprócz choroby borykać się musiał z nieprzychylnym nastawieniem części społeczeństwa do duchownych i Kościoła Katolickiego…
W 1934 r. podjął ponownie studia wwarszawskim seminarium.
„[…] Michał miał intelektualne trudności, ale był bardzo oddany Bogu i ludziom, spokojny, cichy, głęboko pobożny. W okresie egzaminów często przychodził do mnie i prosił o wyjaśnienie trudnych problemów. [A jednak cieszył się sympatią i szacunkiem -] oddziaływała jego osobowość i pobożność” – tak wspominał Michała jego kolega, Władysław Miziołek (1914, Kompino – 2000, Warszawa), późniejszy biskup pomocniczy warszawski.
W Warszawie też, 11.VI.1938 r., w katedrze, przyjął święcenia kapłańskie z rąk bpa Stanisława Galla (1865, Warszawa – 1942, Warszawa), sufragana warszawskiego.
Ułożył wtedy modlitwę zaczynającą się od słów: „Dobrotliwy i miłosierny Boże, któryś sługę Twego Michała do godności kapłańskiej powołać raczył” z apostrofą: „spraw, aby wszystkie czynności kapłańskie były także na większą Twoją chwałę, a jemu samemu i wiernym Twoim na zbawienie”.
Prymicyjną Mszę św. odprawił 19.VI.1938 r. w kościele parafialnym w Szymanowie. Wszystkie ofiary, jakie otrzymał z tej okazji oraz pierwszą kolędę, czyli dobrowolnie złożone przez parafian podczas dorocznej wizyty duszpasterskiej dary, oddał na odnowienie figury Matki Bożej z Lourdes w bocznym ołtarzu kościoła w Szymanowie. Po prymicjach krótko pracował jako kapelan w parafii pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Przybyszewie. Potem skierowano go jako wikariusza do parafii pw. św. Wawrzyńca w Kutnie.
Okazało się, że umiał dotrzeć do niejednokrotnie nie bardzo przychylnej Kościołowi miejscowej ludności. Opieką otoczył młodzież, a wśród niej ministrantów. Niósł pomoc duchową i materialną, biednym, chorym, opuszczonym. Cierpliwość, dobroć, pracowitość, tolerancja, zjednały mu serce parafian. W ich opinii uchodził za „męża Bożego”, „Kapłana z prawdziwego zdarzenia”, „Apostoła i opiekuna najbiedniejszych”…
Po wybuchu II wojny światowej 1.IX.1939 r. pozostał wraz ze swoim proboszczem Michałem Woźniakiem w Kutnie. W okolicy rozegrała się bitwa nad Bzurą. Przez Kutno przetaczały się oddziały wojska. Przez jeden dzień przebywał tam też Prymas Polski, August kard. Hlond (1881, Brzęczkowice – 1948, Warszawa), który udawał się do Warszawy – był jeszcze pewien optymizmu, co odnotował proboszcz Woźniak. Księża udzielali umierającym wiatyku (łac. viaticum), czyli Komunii św., grzebali zabitych, rannym pomagali. Z olejami świętymi i Najświętszym Sakramentem, chodzili po ulicach miasta. Kiedy wieczorem wracali na plebanię, byli prawie bez sił, a ich sutanny ociekały krwią. Do tego stopnia, że ludzie, którzy ich widzieli po drodze, myśleli, iż kapłani także są ranni.
W tych dniach wikariusz Michał uratował od śmierci niemieckiego lotnika, który spadł wraz z samolotem koło Kutna: „Gdyby go ksiądz nie obronił, byliby go zabili, bo ani siostry, ani lekarze nie mieli wpływu [na rozjuszonych rodaków]” – zapisał w cudem zachowanych „Wspomnieniach” ks. Michał Woźniak.
Po zajęciu miasta przez Niemców, obaj dalej prowadzili posługę duszpasterską. 16.ix.1939 Niemcy zaaresztowali obu kapłanów jako zakładników. Przez godzinę przetrzymywali ich, wśród m.in. kilku Żydów, przed plutonem żołdaków niemieckich mierzących w nich z karabinów. W tym czasie Niemcy plądrowali plebanię. Jako zakładników przetrzymywano ich w lokalnym więzieniu do 11.XI.1939 r.
Pierwsze zatrzymanie nie było ostatnim. W mieście szalał terror. Polakom nie wolno było wychodzic z domu po godzinie policyjnej, nawet po wodę. Wyrzucano ich z własnych domów, które następnie zajmowali Niemcy.
Zabroniono używania kościoła pw. św. Wawrzyńca do celów liturgicznych. Świątynię zamieniono na tymczasowe więzienie dla jeńców. Mimo to księża odprawiali w kościele Msze św. i nabożeństwa, udzielali pomocy uchodźcom i więźniom, po ich opuszczeniu myli i doprowadzali do porządku zbeszczeszczoną świątynię. A za każde nieposłuszeństwo Niemcy grozili surowymi karami.
„Gdy się dzień spokojnie przeżyje – Bogu dzięki” – zanotował proboszcz, oddając napięcie owych dni.
Terror pogłębiał się. 9.VI.1941 r. Niemcy stracili w Kutnie publicznie trzech polskich kolejarzy (Kaliksta Perkowskiego, Wilhelma Czarneckiego i Piotra Sanda), członków tworzącej się podziemnej armii (Armii Krajowej), ostentacyjnie za przewóz żywności do Warszawy. Przez kilka dni przed kościołem pw. św. Wawrzyńca stały szubienice z ciałami zamordowanych…
Na jesieni 1941 r. rozeszły się plotki o przygotywanej akcji aresztowania duszpasterzy katolickich. Ostrzeżenia otrzymali i proboszcz i wikariusz w Kutnie. Nie skorzystali z możliwości ucieczki i pozostali w parafii. Ks. Woźniak zanotował: „Dowiedziałem się, że jestem na liście do wywiezienia. […] Ale gdzie iść? Zresztą zasadą jest do ostatniej chwili nie schodzić z posterunku obowiązku duszpasterza. Nic więcej nie czynię, jeno służę Chrystusowi, a gdy wypadnie życie położyć, to będzie tylko łaska Boża, […] służba Panu Bogu do ostatniego tchu. Amen”.
Wikariusz Michał nie miał takiego obowiązku, ale i on zdecydował się dzielić los swego proboszcza, do końca. Wieczorem 5.X.1941 r. proboszcz poprosił swego wiakariusza na rozmowę i poinformował go o przygotowaniach niemieckich. Apelował do niego, by się ratował. Usłyszał w odpowiedzi, że: „mnie ksiądz biskup także tu posłał. Przecież mamy takie same kapłańskie zadania. Ja również na posterunku zostaję. Niech się dzieje wola Boża”…
Po obu rankiem 6.X.1941 r. przyjechał samochód. Zatrzymująca ich niemiecka tajna policja państwowa (niem. Geheime Staatspolizei) – Gestapo - zastała ich w gotowości. Czekali na oprawców, pewni swej decyzji pozostania na posterunku, na plebanii. Tego dnia Niemcy aresztowali dziesiątki duszpasterzy warszawskiej archidiecezji. Wywieziono ich do obozu przejściowego dla księży w Lądzie, zorganizowanego w murach byłego opactwa cystersów z XVII wieku, ówcześnie własności Towarzystwa Salezjańskiego (łac. Societas Sancti Francisci Salesii - SDB) - salezjanów, zamienionego na więzienie. I znów mieli możliwość ucieczki: chciał ich wykupić bogaty mieszczanin z Kutna. I tym razem stanowczo odmówili.
30.X.1941 r. przewieziono ich, po trzech dniach ciężkiego transportu kolejowego, do niemieckiego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager - KL) w Dachau. W bramie witał ich komendant: „Jesteście w Dachau. Stąd się nie wychodzi”. Odtąd był już tylko numerem 28201, który wyatuowano mu na przedramieniu.
Jako młodszy wiekiem kapłan pomagał, w miarę możliwości, starszym kolegom, dzielił się chlebem, zmarzniętemu współwięźniowi oddał sweter, udzielał posług nakazanych swoim powołaniem. W tajemnicy odprawiał Msze św. Udzielał Komunii św. opłatkami, które stawały się Ciałem Chrystusa, pochodzących z głodowych racji chleba. Podtrzymywał cierpiących na duchu.
Pisał do domu listy, będące „wyrazem optymizmu i ufności w Boga oraz Matkę Przenajświętszą”ks. L. Królik. Okazywał miłość matce, cieszył się, że rodzeństwo daje sobie radę na gospodarstwie, gratulował siostrze z okazji ślubu: „Proszę Wszechmogącego o błogosławieństwo dla was”. Ale niebawem zapadł na zapalenie płuc, a może odezwała się źle zaleczona gruźlica. Organizm wyniszczony zimnem, głodem i ciężką pracą, nie wspomagany lekarstwami, nie był w stanie uporać się z ciężką chorobą. Po dziewięciu miesiącach zmarł 31.vii.1942 r. „Umierał tak jak Chrystus, w bólu i cierpieniu” – pisał ks. Ludwik Królik (1942, Pobużany – 1999, Warszawa), wicepostulator jego beatyfikacji. Ciało zostało najprawdopodobniej spalone w piecu krematoryjnym, a prochy rozrzucone na pobliskie pola. Na wieść o śmierci, którą komendantura obozu wysłała do rodziny, jego matka Maria padła tknięta paraliżem. Zmarła w kilka miesięcy później.
Jego proboszcz, ks. Michał Woźniak, odszedł do Pana jeszcze przed swym wikariuszem. Spotkali się zatem ponownie u naszego Pana.
Po przegnaniu Niemców przez Rosjan w 1945 r. i powrocie z obozu z Dachau dwóch współwięźniów, pozostających pod wrażeniem postawy Michała Oziębłowskiego, odszukało najbliższą rodzinę męczennika. Zaświadczyli, że w sposób niezwykły służył więźniom, jako kapłan, okazując heroiczną miłość Boga i bliźniego aż do śmierci.
23.V.1967 r. Prymas Polski Stefan kard. Wyszyński (1901, Zuzela - 1981, Warszawa) przemawiając w Lądzie do kapłanów - byłych więźniów obozów koncentracyjnych – powiedział profetycznie: „Mówił ongiś papież Pius XII: »Przyjdzie czas, gdy z obozów koncentracyjnych i więzień będziemy wydobywali prochy ludzi, którzy tam polegli i będziemy ich wynosili na ołtarze«” I tak też się stało. Michał beatyfikowany został przez Jana Pawła II, w Warszawie 13.vi.1999 r., w grupie 108 polskich męczenników II wojny światowej. Był wśród nich także jego proboszcz, Michał Woźniak.
Na cmentarzu parafialnym w Szymanowie znajduje się cenotaf (gr. Κενοτάφιον), czyli symboliczny grób bł. Michała. A w kościele śpiewana jest pieśń ku czci męczennika:
Serce kochające nasz księże Michale,
na głos Boży w duszy uczulone stale.
Bądźże wobec Boga naszym pośrednikiem
i w swojej dobroci nie pogardzaj nikim.
Życie Twe na ziemi krzyżami się ściele,
lecz Tyś w nich zwycięski, chociaż ich tak wiele.
Cierpliwy, pogodny, woli Bożej wierny,
dla chorych i biednych zawsze miłosierny.
Wymogi kapłańskie tak dobrze Ci znane,
przez Twe wątłe ciało, wciąż niepokonane.
Oddałeś się Bogu w pełnej swej ofierze,
której źródło tkwiło w przenajświętszej wierze.
W nadziei niewzruszon, Boski Ty kapłanie,
nasza wdzięczność dla Cię nigdy nie ustanie.
Wyproś nam Michale, łask najświętszych zdroje,
a Bóg w nas utwierdzi Królestwo swoje.
„Serce kochające”, autorstwa bezimiennej siostry zakonnej, niepokalanki
W dzień po beatyfikacji, 14.vi.1999 r., Jan Paweł II odwiedził Łowicz i diecezję łowicką, w ramach której dziś znajduje się większość miejscowości związanych z błogosławionym Michałem. W homilii mówił wówczas:
„[Pisze święty Paweł do Efezjan:] »Zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani«Ef 4, 1. Tymi samymi słowami mógłby zwrócić się do nas, jako swoich rodaków, biskup Michał Kozal, więzień obozu koncentracyjnego w Dachau. […] Łaska, która »została mu dana przez Boga, nie okazała się daremna«por. 1 Kor 15, 10 i po dzień dzisiejszy przynosi owoce. Błogosławiony […] wzywa nas, abyśmy postępowali w sposób zgodny z naszym powołaniem ludzkim i chrześcijańskim, jako synowie i córki tej ziemi, tej ojczyzny, której on był synem.
Święty Paweł wskazuje na wielkość tego powołania. Jesteśmy członkami Ciała Chrystusa, to jest Kościoła, który On ustanowił i jest jego Głową. W tym Kościele Duch Święty rozdziela ustawicznie swoje dary służące do różnych posług i zadań. Stanowią one wielkie bogactwo Kościoła i służą dobru wszystkich.”
I kończył: „»Jeden jest wasz nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście«Mt 23, 8. Drodzy Bracia i Siostry, kierujemy nasze serca ku Chrystusowi, »światłości prawdziwej, która oświeca każdego człowieka«por. J 1, 9. On jest Nauczycielem, Zmartwychwstałym, który ma życie w sobie i pozostaje zawsze obecny w Kościele i w świecie. To On objawia nam wolę Ojca i uczy jak trzeba spełniać powołanie otrzymane od Boga za sprawą Ducha Świętego. Zawierzmy wielkie dzieło wychowania Chrystusowi. Tylko On jedyny zna najlepiej człowieka i wie, co kryje się we wnętrzu jego serca. Chrystus dzisiaj mówi do nas: »beze Mnie nic nie możecie uczynić«J 15, 5 — Ja, wasz Nauczyciel, chcę być dla was drogą i światłem, życiem i prawdą »przez wszystkie dni, aż do skończenia świata«Mt 28, 20.”
Zawierzmy Chrystusowi tak, jak swe życie zawierzył ks. Michał, który jak bp Kozal, współwięzień w Dachau, wzywa nas „abyśmy postępowali w sposób zgodny z naszym powołaniem ludzkim i chrześcijańskim”…