Ks. Mariusz Pohl
Opiekun nr 62
Mąż, Ojciec i Głowa Świętej Rodziny
Każdy, kto ma na swoim utrzymaniu rodzinę, wie, jaka to wielka odpowiedzialność. I nie chodzi tu głównie o zaspokajanie potrzeb materialnych i bytowych, lecz bardziej chyba o troskę o całokształt i spójność życia rodzinnego. Każdy mąż i ojciec chciałby tu olśnić swoich bliskich i zapewnić im możliwie najlepsze warunki do życia.
Józefowi nie było to dane: był niejako skazany na ubóstwo, bezdomność i emigrację. Ale w tych wszystkich niesprzyjających okolicznościach potrafił trzeźwo i pokornie ocenić siebie i swoje możliwości, i podjąć adekwatne do tego postępowanie. W sytuacji, w której wielu współczesnych mężczyzn załamałoby się, popadając w rozpaczliwe zniechęcenie lub ucieczkę w alkoholizm, Józef nie tylko, że się nie załamał, ale z zadziwiającą skutecznością potrafił zapewnić maksimum tego, co było możliwe do osiągnięcia. Niewątpliwie wsparciem było dla niego zrozumienie i akceptacja ze strony Maryi: potrafiła się Ona cieszyć i dziękować za to, co miała, odrzucając nierealne oczekiwania. Ile rodzin odzyskałoby dziś pokój i szczęście, trzeźwo oceniając swoje możliwości i wykorzystując je w całej pełni, zamiast gonić za niespełnialnymi mrzonkami i zasypując się pretensjami.
Wsparcie dla rodziny
Ta troska i skuteczność św. Józefa wymagała wielkiej wytrwałości, nadziei i hartu ducha. Także współcześni ojcowie powinni być dla swoich żon i dzieci podporą i ostoją w sytuacji kryzysu czy trudności. W skrajnych przypadkach, pomimo najszczerszych chęci i zaangażowania, nie da się nieraz znaleźć natychmiastowego rozwiązania, lecz trzeba jedynie utrzymać to, co się ma i uratować nadzieję, by przetrwać jakoś trudne czasy. Ta nadzieja nie jest matką głupich, jak nam się nieraz wmawia, podsuwając zamiast konkretnego działania i zaangażowania, postawę jakoś to będzie”. Nadzieja jest niezbywalnym warunkiem życia. To, co dziś przeżywamy, jest w znacznej mierze fundamentalnym kryzysem nadziei, zapału i chęci działania. To, że jest bardzo trudno i praktycznie nic się nie da zrobić, oznacza, że ojciec powinien dodawać swoim bliskim otuchy, że powinien minimalizować duchową udrękę. Nieraz tylko to pozostaje i ta wątła nadzieja wielokrotnie wystarcza, by uratować rodzinę.
Czasy ostatniej wojny dały na to wiele przykładów. Ciekawe, jak my odnaleźlibyśmy się w takich sytuacjach?
W życiu jest inaczej
A trzeba sobie także uświadomić, że życie bez udręk jest możliwe tylko w reklamie. Tylko tam człowiek jest zawsze zdrowy, piękny, młody, a jeśli nie, to zażywa zaraz cudowny lek, który natychmiast usuwa dolegliwość. Ale to kłamliwa propaganda i sianie złudzeń. W życiu jest inaczej. Próżno nam tęsknić za idealnymi warunkami i rozwiązaniami: są one niemożliwe. Ale właśnie dlatego nie wolno nam się dyspensować bezsilnością i wykorzystywać trudności jako wymówkę od wysiłku, że się nie opłaca, lecz tym bardziej robić to, co jest możliwe do zrobienia. Właśnie tak zawsze postępował Józef.
W Betlejem najpierw zapukał do każdych drzwi, a gdy okazały się zamknięte, poszukał najprzytulniejszej i najcieplejszej zapewne groty. Nie porywał się na rozpaczliwą walkę z siepaczami Heroda - jak zapewne uczyniliby bohaterowie kina akcji, będący wzorem dla wielu przyszłych mężów i ojców - lecz wybrał nie tak może chlubne, ale na pewno jedynie skuteczne wyjście: ucieczkę. Gdy po powrocie z Egiptu spostrzegł zagrożenie w Judei ze strony Archelaosa, bez żalu zrezygnował ze swego Betlejem, by osiedlić się w dalekim Nazarecie, cieszącym się wtedy raczej nie najlepszą sławą. W każdej sytuacji dominował pragmatyzm, trzeźwe rozeznanie możliwości i podjęcie optymalnego rozwiązania. My natomiast w sytuacji, w której nie potrafimy zaimponować i wypaść idealnie, nie robimy już często nic. Może stąd tyle w nas jałowego narzekania, zniechęcenia, bezradności, wymówek i rezygnacji.
Św. Józefowi śmiało moglibyśmy przypisać maksymę Marka Aureliusza, zaadaptowaną jako modlitwa ruchu Anonimowych Alkoholików. „Boże, spraw, abym zmieniał to, co zmienić mogę, bym nauczył się akceptować to, czego zmienić nie mogę i bym umiał odróżniać jedno od drugiego”. Oj, jak by się nam wszystkim przydało przyswoić sobie dogłębnie te słowa i nauczyć się postawy, którą one wyrażają. O ile lepiej zaczęłoby się dziać w naszych rodzinach i w Polsce!
Wsparcie żony
I jeszcze jedno: Józefowi łatwiej było przyjąć taką postawę, bo miał dobrą i mądrą żonę, która bezustannie dawała mu wsparcie i duchowe potwierdzenie słuszności drogi, którą obrał. Wiadomo, że każdy mężczyzna na pierwszym miejscu potrzebuje uznania, wdzięczności i podziwu dla swoich działań i wyników. Może zwłaszcza wtedy, gdy w porównaniu z osiągnięciami innych, nie ma jakichś wielkich powodów do dumy. Najdrobniejszy krytyczny gest czy choćby słowo wymówki ze strony żony, stanowi dla męża cios i klęskę nie do zniesienia, potrafi zachwiać poczuciem własnej wartości i godności. Dlatego tak istotne jest, by żony potrafiły patrzeć nie tylko na wymierne efekty działania, które nieraz potrafią być skromne, lecz przede wszystkim na szczerość zaangażowania i dobrych intencji. One bowiem są znakiem autentycznej służby i pełni miłości. Oby każda kobieta potrafiła to docenić.