Homilia ks. dra Sławomira Kęszki
wygłoszona w Uroczystość NMP Królowej Polski, 3 maja 2013 roku
Myśleć i działać w duchu wiary
W dziejach naszej Ojczyzny był okres tzw. królów elekcyjnych. Bardzo wielu książąt europejskich starało się o polską koronę. Ba, zabiegał o nią nawet chan tatarski, Islam Girej. Była bowiem polska monarchia w cenie, ”opłacało” się być władcą Rzeczypospolitej Obojga Narodów Korony i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Rządy elekcyjne przebiegały różnie. Jednych żałowano, inne przyniosły błogosławione dla kraju owoce, choć każdy władca – co zrozumiałe – miał swych zwolenników, jak i zagorzałych krytyków.
Była wszakże jedna elekcja, której nigdy nie żałowano. 1 kwietnia 1656 r. w katedrze lwowskiej Jan Kazimierz (z dynastii Wazów), za Królową i Patronkę Korony Polskiej obrał Matkę Bożą. Wydarzenie to przyjmowane sercem hojnym i otwartym, na zawsze ukształtowało naszą narodową tożsamość, wpływając na zrozumienie tego, co dobre, właściwe, potrzebne i tego, co niegodne, złe, co należy odrzucić. Owocem tamtej elekcji z 1656 r. było głębokie przekonanie o wyższości wartości duchowych, takich jak przede wszystkim wiara, ale również honor, odwaga, wartości nieprzeliczalnych na żadną walutę świata. Jednocześnie wykluczenie wszelkiego wyrachowania, interesu, doraźnych korzyści. Stąd zapewne odsiecz wiedeńska 1683 r. Jana III Sobieskiego, powstania narodowe, z góry jak wskazują historycy i pewnie mają rację skazane na porażkę, pozbawione politycznego znaczenia. Ale czy moralnego? Stąd też szacunek dla dam, z którego chciałbym wierzy nadal słyniemy.
Gdyby nie było tamtej elekcji, być może historia naszej Ojczyzny potoczyłaby się inaczej, mniej krwawo, politycznie lepiej, skuteczniej. Prawdopodobnie udałoby się nam to i owo przy politycznym stole Europy ”ugrać”. Lepiej ”ustawić”, zabezpieczyć byt narodowy, ale za jakże wysoką ”cenę” – ”cenę” wyrzeczenia się Boga, wiary i wolności!
Wiele zdaje się na to wskazywać. Wtedy jednak nie bylibyśmy ”sumieniem” Europy. Wtedy przez cały czas trwania rozbiorów, na dworze sułtana Turcji, podczas spotkania ambasadorów akredytowanych przy Wysokiej Porcie, nie oznajmiano by, że poseł Lechistanu, tj. Rzeczypospolitej jeszcze nie przybył.
Wówczas hiszpański czciciel Matki Bożej nie wołałby: Vivat Polonus, unus defensor Mariae! Niech żyje Polak, jedyny obrońca Maryi! Wówczas Wielki Książę Konstanty nie mówiłby do siebie ze strachem: Polaki to są lwy! Wówczas Giuseppe Garibaldi proszony o pomoc Polsce w czasie Powstania Styczniowego (1863/1864), nie mówiłby z gniewam: Czego chcecie, abym popierał Polskę, korzącą się przed papieżem, ja który z papieżem walczę?
Wówczas Adam Mickiewicz, w wydawanym przez siebie piśmie Pielgrzym Polski, nie pisałby: Kiedy haniebnemu sejmowi Ponińskiego, czyli rozbiorowemu z września 1773 r. radzono podpisać akt samobójstwa, zaklinano obywateli, aby przestali czuć po obywatelsku. Gdzież rozsądek – wołano – chcieć opierać się woli trzech dworów? Gdzie są środki oparcia się? Czy jest czas po temu? Poczciwi posłowie zatykali uszy na podobne bluźnierstwa; polskim rozumem, polskim sercem nie mogli pojąć ani czuć, jak to sejm miałby Rzeczpospolitą rozdzierać, bliźnich spółobywateli w niewolę sprzedawać. Rejtan po raz ostatni przemówił starym językiem, zaklinając na rany boskie, aby takiej zbrodni nie popełniać. Ludzie rozsądni okrzyknęli Rejtana głupcem i szaleńcem. Wybrał Boga, opowiedział się za wolnością Wiary i Ojczyzny, a okrzyknięty został ”szaleńcem”. Jakże nie miłować takiego ”szaleństwa, które jest oddaniem swego życia w służbie Bogu i Ojczyźnie umiłowanej.
Gdyby nie tamta elekcja, byłoby lepiej, sporo zyskalibyśmy. Coś jednak utracilibyśmy, być może bezpowrotnie. Dzisiejsza pamiątka tamtej, szczęśliwej elekcji przypomina nam rzecz tak bardzo oczywistą: całe nasze życie to nieustanna elekcja, ciągły proces decyzyjny, w którym opowiadam się lub nie po stronie wiary i wartości z niej wypływających. I zazwyczaj dobrze wiemy, co można by zyskać. Czy jednak tak samo jesteśmy świadomi tego, co tracimy?
Dziś pytanie o bilans zysków i strat jest czymś naturalnym. Za ile? Co będę z tego miał? Takie pytania dawane są coraz śmielszym tonem i nie są bynajmniej uważane za wstydliwe, przeciwnie: dowodzą będących w wielkiej cenie trzeźwości osądu oraz ekonomicznego myślenia.
Myślę, że takich pytań nie stawiali sobie księża więźniowie byłego obozu koncentracyjnego w Dachau, którzy wspólnie z innymi współbraćmi w kapłaństwie i więźniami, 3 maja 1945 r. w Uroczystość NMP Królowej Korony Polskiej postanowili podziękować Bogu za ocalenie. Dziękowali Bogu, Matce Najświętszej i św. Józefowi, który ich ocalił. Posłuchajmy relacji świadka tamtych radosnych chwil, ks. Władysława Sarnika: Ja tylko jeden taki maj miałem w życiu, wprawdzie jeszcze za drutami obozu koncentracyjnego Dachau, ale już pod opieką zwycięskiej armii amerykańskiej. Z chwilą, gdy otwarły się bramy obozowe, zgromadziliśmy się spontanicznie w kaplicy 26 bloku, by zaśpiewać radosne Te Deum. Poza tym, ogarnięci jedną myślą postanowiliśmy, iż nadchodzące święto Matki Bożej Królowej Polski, będzie uroczystym dniem dziękczynienia za wyzwolenie obozów i więzień, za wolność Narodu Polskiego i innych skrzywdzonych narodów. O MATKO, KRÓLOWO POLSKI, JAKŻE CIEBIE NIE CZCIĆ, JAK CI NIE DZIĘKOWAĆ, JAKŻE NIE UKAZAĆ CIĘ ŚWIATU CAŁEMU, CHOĆBY ZA CENĘ NAJWIĘKSZYCH POŚWIĘCEŃ!
Jakże każdy z nas Polaków czuł się wówczas szczęśliwy z przynależności do narodu odważnego, który nigdy nie miał w zwyczaju łamać się na duchu, gdy Bóg żądał od niego ogromu cierpień. Istnieje bowiem potrzeba dawania świadectwa wiary, zwłaszcza w czasach nieludzkich, skoroby tego zabrakło, kamienie wołać będą.
Ich elekcjami były wybory każdego dnia Chrystusa, Maryi i św. Józefa. Oni wybierali Boga, bo mu bezgranicznie zaufali i oddali się pod Jego protekcję. Żadne cierpienia, żadne prześladowania nie zdołały ich złamać – byli Mu wierni, bezgranicznie do końca.
Czas odzyskania przez naszą Ojczyznę suwerenności stał się czasem swoistego osądu nad historią Polski. Dziś chciejmy pytać siebie, przed Obliczem Bożym, o nasze osobiste odniesienie do wartości Bogoojczyźnianych. Co myślimy o Polsce? Prośmy o rozumienie prawdy bardzo istotnej, że bycie uczciwym prawym Polakiem, że bycie patriotą, jest drogą do zbawienia możliwą do osiągnięcia.
Przez wieki nasi przodkowie tak się zbawiali, służąc krajowi, broniąc honoru, wiary, nie godząc się z niewolą polityczną, która oznaczała przecież brutalną walkę z wiarą katolicką. Prośmy przyzywając wstawiennictwa Maryi Królowej Polski – Patronki naszej Ojczyzny o łaskę zrozumienia, że ta droga pozostaje nadal uprawnioną i możliwą do podjęcia. O naszym życiu będzie świadczyła codzienność naszych wyborów – opowiadania się za Bogiem lub przeciw Niemu. Bądźmy ludźmi honoru, ludźmi uczciwymi i prawymi. Inni mogą nas nienawidzić, ale nie będą mieli powodów, żeby nami gardzić, z nas drwić. O to dziś się módlmy do Boga i naszej Patronki i Królowej – Najświętszej Maryi Panny.