In English In Italiano Auf Deutsch
Bazylika otwarta codziennie od 6:00 do 19:00
Sekretariat Sanktuarium:
Kancelaria Parafialna:
Sklepik z pamiątkami:
Dom Pielgrzyma:
Restauracja św. Józefa:
62 7 575 822 / 8.00 - 13.00
789 087 043 / 10.00 - 12.00, 16.00 - 18.00
797 630 389 / 10.00 - 16.00
510 733 166 / 8.00 - 21.00
604 844 368 / 12.00 - 16.00
top
/ Home / Biblioteka św. Józefa

Homilia ks. bpa Marka Solarczyka wygłoszona podczas nabożeństwa w intencji rodzin i obrony poczętego życia

Bp Marek Solarczyk
Bp Marek Solarczyk - herb

Homilia wygłoszona
w Narodowym Sanktuarium św. Józefa
(Pierwszy Czwartek miesiąca)
4 kwietnia 2013 r.

Przypomniane dzisiaj w liturgii teksty Pisma Świętego, i w tym fragmencie z Dziejów Apostolskich, i w Ewangelii Łukasza, składają bardzo szczególne świadectwo o człowieku, który przeżywa w swoim życiu zdumienie. Bo jak można inaczej opisać to, co przeżywali Piotr i Jan, którzy dzisiaj – może szczególnie Jan w tej swojej mowie – stają wobec przede wszystkim tego człowieka, który, jak słyszeliśmy wczoraj w czytaniu, chromego od urodzenia, dla wielu był bardzo dobrze znany, bo codziennie żebrał w świątyni. I kiedy nad nim, tym człowiekiem, który prosił o jałmużnę, powiedzieli: Nie mam srebra ani złota, lecz co mam to ci daję: w Imię Jezusa wstań, oto ten człowiek był obok nich, i jak słyszymy w opisie Dziejów Apostolskich – pełen radości biegał, skakał, krzyczał. Człowiek doświadczający zdumienia i ten, który jest świadkiem Bożych znaków, kiedy jest narzędziem tego Bożego działania, ale i ten, którego to Boże działanie dotyka, ale również i ci, którzy go nie rozumieją.

Bo przecież, kiedy wsłuchujemy się w te teksty, które Piotr wypowiada do słuchających go, tych zgromadzonych w Świątyni Jerozolimskiej, to przecież widzimy to niesamowite przekonywanie, a jednocześnie tłumaczenie i wskazywanie tym ludziom, że oto znajdują się rzeczywiście w sytuacji, która ich zdumiała. Oto to, do czego się przyzwyczaili, to co stawało się dla nich przewidywalne, oto wchodząc do świątyni – tam jest ten żebrak, a oto on teraz biega, oto on teraz krzyczy, oto on teraz wyraża radość. Coś tutaj nie pasuje. A co mówić, kiedy człowiek próbuje w tym odnaleźć jakiś sens, próbuje zadać sobie pytanie: kto rzeczywiście za tym stoi? Bo skoro Piotr z taką wielką mocą i naciskiem podkreślał: to nie naszą ludzką siłą się to dokonało, ale mocą Imienia Jezusa Chrystusa, którego wyście się zaparli, ale Bóg Go wskrzesił, w mocy tego Imienia jesteście świadkami tego, czego doświadczamy i co wprowadza was w zdumienie.

Podobna tajemnica jest również ukazana w tym opisie z dzisiejszej Ewangelii. Oto znowu, jakby kontynuacja czegoś niesamowitego. Oto Łukasz z Kleofasem, którzy szli do Emaus, którzy tłumaczyli Jezusowi nierozpoznanemu, że spodziewali się czegoś innego, poznali Go przy łamaniu chleba, wrócili i są razem z innymi przekonując, czego to oni nie doświadczali, jak zdumieli się tym, w czym uczestniczyli. I oto przychodzi Jezus, oto są ci dwaj świadkowie, którzy przecież kilka chwil wcześniej, bo zapewne ta droga do Jerozolimy przebiegła im szybko, byli świadkami spotkania, doświadczenia tej niesamowitej tajemnicy Boga wchodzącego w ich życie, żywego Boga. I oto są ci wszyscy inni. Jakże znamiennie brzmią te słowa, kiedy Jezus próbuje przekonywać: Nie jestem duchem, dotknijcie mnie, kiedy próbuje przełamywać również tę euforię wyobrażeń, którą Łukasz opisał jako, że pełni radości i zdumienia nie byli w stanie w to wszystko uwierzyć, to wtedy Jezus mówi: Podajcie coś do jedzenia. Podali rybę. Oto wejdźcie w tą komunię, w tę jedność, w to przeżycie wspólnoty ze Mną.

Moi drodzy, kiedy przywołujemy właśnie te tematy to myślę, że człowiek, stojący wobec różnych sytuacji swojego życia, gdzie musi się zmierzyć z pewną zmianą, z pewną niespodzianką, z pewną sytuacją, której nie rozumie i ona nie pasuje do jego wcześniejszych wydarzeń, to jest przede wszystkim człowiek, który niesie w sobie mimo wszystko jakąś wrażliwość. To jest człowiek, który potrafi albo rozejrzeć się wokół siebie, albo spróbować w swoim życiu doświadczyć pewnych tajemnic. To jest również człowiek, który potrafi w tym, co się zmienia, w tym, co jest w jakiś sposób nowe w jego życiu dostrzec pewną szansę. To jest również człowiek, który zadaje sobie w tej sytuacji pytanie: co tutaj jest najważniejsze? Jaka jest wartość i sens tego wszystkiego? Ale również i kto za to odpowiada? Nie chodzi o to, żeby powiedzieć, kto za tym stoi, chociaż to też ma jakieś znaczenie, ale aby potrafić rzeczywiście zobaczyć, gdzie jest wartość. Jakże musiały być przejmujące słowa św. Piotra, który mówi: oto pośród was, oto w waszym życiu, oto w waszym doświadczeniu tego, czego może nie rozumiecie, jest obecny Bóg, Dawca Życia. To jest przecież ta sama prawda, którą Jezus próbował przekazać tym, którzy byli zgromadzeni w Wieczerniku.

I dobrze wiemy, że w takiej sytuacji człowiek może się bronić, może powiedzieć: ja tego nie przyjmuję. Może powiedzieć: to mi zagraża, może powiedzieć: ja tego, nie rozumiejąc, nie chcę przyjąć do siebie, odrzucam, albo wręcz zaczynam z tym walczyć. Ale, tak jak słyszeliśmy w mowie św. Piotra, może również nieść w swoim sercu, w tym zadumaniu, w tym zaskoczeniu, w tych pytaniach to wielkie pragnienie, aby rzeczywiście to doświadczenie przyjąć jako coś, co mu pomoże. I wtedy chociażby zada pytanie: Co mam zmienić? I Piotr odpowiada: Nawróćcie się, uwierzcie, że oto w waszym życiu, w takich wydarzeniach, ale i w jeszcze bogatszych jest obecny Bóg, Dawca Życia Wiecznego, niezmiennego, życia zwycięstwa miłości.

Ale do tego potrzeba jednego, potrzeba tej niesamowitej zdolności dotknięcia Boga, tej niesamowitej tajemnicy, kiedy człowiek rzeczywiście staje się świadkiem tego właśnie dotknięcia zmartwychwstałego Chrystusa, dotknięcia, które pokona lęk, które pokona ludzkie wyobrażenia, które sprawi, że to stanie się moje i wtedy nikt już tego nie będzie w stanie odebrać. Tak jak na innym miejscu usłyszymy Piotra i Jana, i innych Apostołów, którzy będą mówić: my nie możemy nie mówić o tym, co widzieliśmy i słyszeliśmy. Róbcie, co chcecie, my po prostu jesteśmy tego świadkami, bo to jest naszym życiem.

Moi drodzy, jak to jest nam niesamowicie potrzebne, abyśmy również potrafili w taki sposób spojrzeć na ten czas Okresu Wielkanocnego, Okresu Paschalnego, ten czas życia Kościoła Powszechnego w naszej Ojczyźnie, w naszych diecezjach, w naszych wspólnotach. Ten czas, który jest również czasem Boga, który wchodzi jako Dawca Życia w nasze rodziny. Bo jeżeli będziemy potrafili dostrzec tę moc Bożego Imienia wpisanego w rodzinę, będziemy potrafili również obronić to wszystko, co jest owocem złożonym i zawierzonym człowiekowi.

Kiedy młodzi ludzie, starsi również, kiedy mężczyźni i kobiety doświadczający piękna swojego życia, doświadczający tej niesamowitej euforii bycia ze sobą i pragnienia przeżycia jedności będą nieśli w swoich sercach ten głęboki szacunek, zadumę nad tym, że oto Bóg udziela im swojej mocy, mocy uczestnictwa w dziele stwarzania, czy będą potrafili to zniekształcić, czy zawierzyć to komuś innemu, czy będą potrafili powiedzieć: to nie jest ważne, bo to jest moje? Bez wątpienia – nie. I to będzie się realizowało również i na tym etapie, kiedy będą odkrywali siebie, kiedy będą chcieli przeżywać rzeczywiście to niesamowite przesłanie: oto ja uczestniczę w wielkiej tajemnicy Bożych darów, które otrzymałem od moich rodziców, które oni mi przekazali, które nauczyli odczytywać, które pomagają mi przeżywać, chociaż nieraz się w tym wszystkim błąkam, ja chcę pójść tą drogą razem z innymi, ja chcę tę drogę podjąć razem z moim współmałżonkiem, z tą osobą, którą próbuję przyjąć jako dar od Boga, a jednocześnie próbuje w moim i jego życiu dostrzec, że oto Bóg zawierzył nam swoje dary.

Moi drodzy, zobaczcie, jak byłoby niesamowicie cudownie i pięknie, gdyby rzeczywiście ci wszyscy, którzy stają przed ołtarzem potrafili rzeczywiście z tym głębokim przekonaniem serca, swoich osobistych decyzji, zobowiązań, miłości, wierności, uczciwości, wytrwałości, aż do końca zawsze powtarzać również, i w każdym kolejnym dniu i sytuacji swojego życia: Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący i wierzyć, że moc sakramentu małżeństwa to jest ta niesamowita pieczęć Boga, która z jednej strony jest wielkim przypomnieniem, takim swoistym elementem autoryzacji dla człowieka: oto uczestniczysz w Bożym dziele, tym dziełem jest ta druga osoba, tym dziełem są twoje dzieci, tym dziełem jest to wszystko, w co zostałeś wprowadzony, jest tajemnica życia. Ale jednocześnie ta niesamowita pieczęć sakramentu jest tą wielką obietnicą Boga, który mówi: Ja, jako Dawca życia, miłości, wierności, wytrwałości jestem nieustannie z Tobą, to Ja będę Twoją siłą; to, co inni, twój współmałżonek, współmałżonka będą odczytywali, twoje dzieci, jako twoje działanie - Ja chcę, żeby było przede wszystkim Moim działaniem, a ty będziesz narzędziem mojego posługiwania dla tej wspólnoty.

Moi drodzy, gdyby rzeczywiście się to dokonało, a dlaczego ma się nie dokonać? Przecież stajemy, właśnie w tym czasie, w tym czasie Świąt, w tym czasie Zwycięstwa, w tym czasie tego niesamowitego przekonania i tej niesamowitej mocy, o której dzisiaj słyszeliśmy, kiedy Jezus mówi do tych, którzy byli w Wieczerniku: Oto wy macie stać się tego świadkami, że to, co się dopełniło w męce, śmierci, zmartwychwstaniu będzie się realizowało nadal.

Kiedy wspominamy zadania rodziny, jakie bł. Jan Paweł II wspomniał, wymienił, opisał i rozwinął cudownie w Familiaris Consortio to dobrze wiemy, że to, co będzie tym wielkim dziełem tworzenia wspólnoty osób, to co będzie wielką służbą dla życia, to co będzie wielkim uczestniczeniem w rozwoju społeczeństwa, to co będzie wielkim uczestniczeniem w życiu i misji Kościoła to nie będzie zadanie, które człowiek ma do odrobienia. To będzie rzeczywiście to przeżywanie tego niesamowitego daru wpisanego w tak wiele różnych spraw i sytuacji, które rodziny będą przeżywały, będą podejmowały. Ale jednocześnie my dzisiaj musimy uwierzyć tutaj, w tym Sanktuarium Świętego Józefa i Świętej Rodziny ostatecznie, że to jest wszystko w rękach Boga, że to wszytko jest rzeczywiście tym niesamowitym, wielkim przesłaniam Boga, które On dzisiaj nam zawierza i mówi: Uwierzcie. Jeżeli w swoich rodzinach przeżywacie te sytuacje pewnej zadumy, nowych wyzwań, nowych spraw, nowych wydarzeń, które może was zaniepokoiły, może was zaskoczyły, biorąc pod uwagę to, kogo Pan Bóg obok ciebie postawił, albo to, w jaki sposób przeżywać swoje małżeństwo w kolejnych miesiącach czy latach życia, albo to, w jaki sposób przeżywać swoje rodzicielstwo, wtedy kiedy dziecko jest maleńkie, kiedy dorasta, kiedy masz stać się jego autorytetem, albo kiedy musisz wytrwać z tym darem autorytetu, wtedy kiedy ci krzyczy prosto w twarz, że cię nie uznaje, nie szanuje, albo jeszcze bardziej brutalne słowa, albo i wtedy, kiedy rodziny przeżywają rzeczywiście tak dramatyczne sytuacje związane z ich sensem życia, z ich celem życia, godziwością warunków życia, bezpieczeństwem pracy, miłości, wytrwałości, tego wszystkiego, w co małżonkowie, rodzice wkładają swój wysiłek. To są te wszystkie sytuacje, które dzisiaj my upatrujemy w tym wydarzenia z Dziejów Apostolskich i z Ewangelii. I potrzeba, abyśmy dzisiaj właśnie w tym miejscu, przywołując wstawiennictwa św. Józefa potrafili powiedzieć: Idź z nadzieją. Oto Ten, który jest Dawcą, Miłośnikiem życia, wiernym Opiekunem tego życia jest w twoim życiu, w twoim małżeństwie, w twojej rodzinie. Może warto wyciągnąć dłoń i dotknąć, pokonując to, co jest tylko gdzieś wytworem naszej wyobraźni, naszych myśli, naszych różnych projektów, które gdzieś nie raz jak swoiste anioły ciemności krążą wokół małżeństw i rodziny, i różnych tajemnic i wyzwań, które są związane z życiem. Wystarczy dotknąć, dotknąć tego, co będzie dotknięciem miłości Boga, i dotknięciem miłości Boga w drugim człowieku.

Moi drodzy, jakże cudownym dopełnieniem, a jednocześnie wielkim znakiem nadziei są słowa, które już były przypomniane tutaj dzisiaj w modlitwie przed wizerunkiem św. Józefa, słowa papieża Franciszka, które wypowiedział w swojej homilii w czasie Mszy inaugurującej jego pontyfikat. Słowa, w których odwoływał się do postaci, do wielkiego dzieła powołania św. Józefa. I kiedy mówił, że jego wielkość, jego powołanie – i to jest również ten wielki znak dla każdego, kto przeżywa swoje powołanie – to jest znak służby, znak służby, która się będzie wyrażała w tej niesamowitej tajemnicy obecności i całkowitej wierności, tej, którą po ludzku my jesteśmy w stanie zauważyć, tej, o którą po ludzku będziemy się starali i będziemy walczyli, o którą prosimy dla tak wielu naszych przyjaciół, znajomych, tych, którzy prosili nas o modlitwę, i których serdeczne intencje jednoczą się z nami tutaj za pośrednictwem Radia Maryja i Telewizji Trwam. Czy zostawimy ich z dala? Czy to nie jest rzeczywiście to niesamowite wezwanie, które papież Franciszek skierował do każdego z nas, a może szczególnie do nas obecnych dzisiaj tutaj, wskazując, że to, co było siłą miłości, powołania, służby św. Józefa to była ta niesamowita zdolność stawania w obecności Boga, słuchania Jego woli i podążania za nią?

Moi drodzy, dzisiaj potrzeba, abyśmy stanęli tutaj razem z tym niesamowitym świadkiem i opiekunem Bożych dzieł, ze św. Józefem, przy Bogu. Ważne, abyśmy zasłuchiwali się w to Boże Słowo, które dzisiaj do nas skierował, kiedy mówi: Kiedy przeżywasz chwile swojego zadziwienia, zadumania, to pamiętaj, że ja w tych wszystkich sytuacjach jestem z Tobą jako Pan życia, jako Pan miłości, jako Ten, który jest wierny. Daj się prowadzić z tą właśnie głęboką ufnością, o której mówił również papież Franciszek. Przecież on nieustannie mówi, odwołując się chociażby do tego cudownego opisu, kiedy Jezus jest w Nazarecie i kiedy odczytuje Proroka Izajasza, i kiedy w jego życiu dopełnia się to, że Duch Pański jest nad Nim i On idzie do tych, którzy szczególnie tego potrzebują. Przywołajmy dzisiaj tych, którzy potrzebują tej mocy, bo wiedzą i dzisiaj proszą tutaj razem z nami Boga za wstawiennictwem św. Józefa, aby ich przeprowadził. Ale przywołajmy również, a może szczególnie tych, którzy nie chcą prosić, którzy przeżywają swoje zdumienia, niezrozumienie tajemnic, które Bóg zawierzył im, walczą z nimi, próbują je zniekształcać, próbują je również odebrać innym, próbują sprawić, aby w życiu innych były przyjmowane jako ciężary. To również są ci, których dzisiaj nie może zabraknąć tutaj wobec Boga, ale z tym głębokim przekonaniem i nadzieją, do której zachęcał nas papież Franciszek, zwracając uwagę, że ta czułość i miłość, i ta wierność, której tak szczególnym znakiem jest św. Józef, jest tą niesamowitą drogą, która otwiera, jak promień światła pośród wielu chmur ciepło nadziei. My bądźmy świadkami Boga, świadkami Jego nadziei. Niech przez naszą modlitwę, niech przez nasze świadectwo życia, a ostatecznie moc Boga, to światło nadziei zabłyśnie wszystkim. Amen.