Autor: Ola, źródło: www.tajemnicamilosci.pl
Św. Józef - patron zagubionych kobiet
Znam dużo młodych kobiet, które w dorosłym świecie muszą się poruszać bez ojca. Ich życie przypomina twarde zmaganie z ogromnym niedowierzaniem: "Czy jestem piękna?", "Czy mam prawo do życia?", "Czy Bóg mnie kocha?".
Dobrze, jeżeli jeszcze o to pytają, bo niektóre z nich już uwierzyły w kłamstwa podszeptywane przez Wroga i powtarzają sobie, jak trującą mantrę: "Jestem brzydka", "Bóg o mnie zapomniał", "Nie wiem, po co żyję", "Moje istnienie jest przypadkiem".
Walka z kompleksami w ich życiu przypomina zmagania ze stale odrastającymi głowami potwornej hydry. Kiedy mówię im o św. Józefie jako najlepszym, zastępczym ojcu, patrzą na mnie z konsternacją...
Nasze podejście do św. Józefa
Kiedy byłam na studiach, moje znajome doradzały mi modlić się do św. Józefa o dobrego męża, ale żadna z nich nie powiedziała mi, że mogę go traktować jak ojca. Ponieważ chłodne, wytrwałe modły nie odpowiadały mi, szybko zaprzestałam tej praktyki i zapomniałam o tym świętym. Moja znajoma ma obecnie podobny problem:
„Nikt nigdy nie zachęcał mnie do modlitwy do tego świętego. Już prędzej ojców zachęcało się do brania przykładu ze św. Józefa. A zresztą, jedynie podczas Bożego Narodzenia wspomina się o Nim trochę więcej niż nic. Jak więc można lepiej Go poznać? Św. Józefa odkryłam dopiero podczas oglądania filmu o Bożym Narodzeniu i dopiero wtedy pomyślałam: <>..." - wspomina.
„Prosząc Pana o pierwsze dziecko, modliłam się do św. Józefa, aby urodziło się zdrowe i bez komplikacji. W tej modlitwie powszechnym zwyczajem jest, że jako podziękowanie obiecuje się nazwać to dziecko imieniem Józef. Jeśli jednak tak nie postąpię, to czy św. Józef będzie na mnie zły?” - spytała mnie przed porodem jedna z koleżanek.
"Ależ nie. Tato Józef na pewno się nie obrazi" - odparłam uspokajająco, choć dało mi to do myślenia. Jeśli na św. Józefa patrzy się jak na surową postać z brodą - która tylko wymaga czegoś od ciebie pod karą niezadowolenia - to gdzie się podział wizerunek najlepszego z ojców? Jak dziewczyny odczuwające mocno brak taty, mogą się z Nim zaprzyjaźnić i uwierzyć w Jego pomoc?
Tato na próbę
Zaczęłam od rozmowy:
"Tato Józefie - mówię - wiem, że Twoja Małżonka uwielbia modlitwę różańcową, a ja zawsze mam ogromne problemy, aby się na niej skupić. Ty podobno jesteś mistrzem skupienia. Czy pomożesz mi w niej? Bo wydaje mi się, że kiedy ją odmawiam, jest mało ważna i nic nie zmienia. Nawet nie porusza duchowego powietrza wokół mnie. Jak więc można mówić, że psuje szyki Nieprzyjacielowi?".
Potem odmówiłam przed snem dziesiątek i nie wiedząc kiedy, zasnęłam. W nocy przyśniły mi się koszmary, uderzające dokładnie w te punkty, za które modliłam się przy św. Józefie. Na początek posmutniałam, nic nie rozumiejąc, ale chwilę później pojawiło się zrozumienie:
Jeśli pozdrowienia anielskie są bronią na Nieprzyjaciela, to widocznie bardzo skuteczną, skoro w nocy odpowiedział mi „wymianą ognia” w sposób tak precyzyjny.
Gdy to zrozumiałam, zwróciłam się do milczącego Taty Józefa o jeszcze. Tej samej nocy udało mi się odmówić kolejną dziesiątkę, tym razem wyłącznie na chwałę Bożą, a potem znowu usnęłam, nie wiedząc kiedy. Po niej sen był inny. Spokojny i wypełniony Bogiem. Piękne było to, że po przebudzeniu odkryłam w sobie skupienie, które pozwoliło mi na odmówienie trzeciej dziesiątki - tym razem w intencji mojego chłopaka, gdyż wiedziałam, że będzie miał ciężki dzień. Wieczorem stał się cud i zdołaliśmy razem zdążyć na Mszę, choć to nie był dzień przeznaczony na wspólną Eucharystię.
Wszystkie sprawy układały się bardzo dobrze. Dzięki św. Józefowi zrozumiałam, że modlitwa różańcowa potrafi zmienić cały nasz dzień - i tylko diabeł tak strasznie miesza, że odwraca mój wzrok od cudów wyproszonych różańcem i od wdzięczności należnej Bogu.
Od niedawna patrzę na wizerunek św. Józefa na moim małym, domowym ołtarzyku. Czy zechciałby być moim tatą? Czy pomoże mi w walce ze zranieniami?
Dlaczego on?
"Gdyby św. Józef żył teraz przy mnie jak normalny człowiek i był moim ojcem, to nie zawahałby się oddać za mnie życie". Ta myśl pozwala mi się wdrapywać na Jego bezpieczne kolana podczas modlitwy i przytulać do Jego serca.
Serca małych, skrzywdzonych dziewczynek potrzebują stałej, dobrej bliskości ojców, dla których mogłyby być księżniczkami. Nie jest łatwo przyjąć milczenie tego wspaniałego taty, ale wystarczy odkryć, jak Ten nieprzerwanie daje nam siebie. W Jego milczeniu pozostawia nam mnóstwo miejsca na wypowiedzenie własnego słowa. Święty uczy nas, na czym polega sztuka wzrastania w milczeniu, by odkrywać w nim skarby.
Mistycy mówią o obecności wewnętrznego Gościa, w której można nauczyć się przez cały czas świadomie trwać, a która nieprzerwanie jest w nas. Milczenie św. Józefa przypomina nam o tym i kieruje naszą uwagę w Jego stronę. Tu rodzi się wewnętrzny pokój. Ojciec uczy przepędzać roztargnienia i wszystkie niepokoje z głowy swojej małej dziewczynki. Nakazuje uciekać choremu fantazjowaniu i marzycielstwu, które oddziela ją od realnego świata i zamyka w wieżach z powietrza w oczekiwaniu na nierealnego księcia. Wskazuje, że rzeczywistość jest od tego wszystkiego znacznie bogatsza - gdyż pełna prawdziwego Boga, który chce się z nami spotkać. Św. Józef wie, że to charakterystyczne zranienie z powodu braku ojca wymaga od nas sporej pracy i pokazuje, jak proste trwanie w milczącym skupieniu przy Nim potrafi być uzdrawiające.
Kolejnym bardzo trudnym skutkiem zranienia jest niemożność dokończenia spraw i gromadzenie ich na bliżej nieokreśloną przyszłość. Zaczynanie mnóstwa projektów i porzucanie ich na pewnym etapie z powodu braku sił i chęci - jak kwiaty, którym wyrywamy korzenie, nie pozwalając rozkwitnąć i wydać owoc. Św. Józef ma na to doskonałe lekarstwo: Usuwa roztargnienie, by uaktywnić skupienie. Przygotowuje nam drogę, byśmy mogły być bardziej uważne na rzeczywistość danej chwili.
"Najpierw przeżyj odczucie, a dopiero później przepuść je przez rozum" - mówi. "Odłóż pustą logikę bez doświadczenia na bok i trwaj w możliwości przyjmowania i w prawdziwej odczuwalności dla niej samej". Nie trzeba uciekać przed twardą rzeczywistością, gdy uczy na nią patrzenia i przeżywania św. Józef. Jego siła - wyczuwalna przy nas - rodzi ufność.
Z powodu skażenia grzechem małe dziewczynki chcą mieć nagromadzone wokół siebie wszystko, co dobre i chcą tego natychmiast. Często nie wiemy, że to nasze pragnienie „natychmiastowości” odcina nas od nieskończenie ważnej zależności od Boga Ojca. Modląc się do św. Józefa i zawierzając Mu ważne sprawy, zauważamy, że uczy nas stopniowego wchodzenia w pewną więź dziecięcego zaufania i zgadzania się na to, by nie otrzymać wszystkiego natychmiast. Sam Bóg Ojciec obiecuje nam wiele wspaniałych rzeczy: miłość, świętość, nieśmiertelność, wieczne zjednoczenie z Bogiem, ale udziela nam tego stopniowo, gdyż nie bylibyśmy zdolni przyjąć tego wszystkiego naraz. Tato Józef uczy nas rosnąć w dłoniach Boga, ufnymi i zdanymi na mądrość Jego Miłości. Modląc się do św. Józefa zostajemy wprowadzeni w klimat cierpliwości, zaufania i głębokiej pokory względem Bożego planu w naszym życiu.
Przypomina mi się jeszcze jeden punkt wspólny - wspólne rozdarcie, cechujące wszystkie moje przyjaciółki wychowujące się bez bliskości ojca. Nie odczuwamy i nie rozumiemy tego, że jesteśmy jedyne. Bardzo chcemy się przekonać, że trwamy w Sercu Boga - nawet, jeśli ciężko zgrzeszymy i że Ten mimo wszystko nie odrzuca nas od Siebie, lecz bez przerwy patrzy na nas z Miłością i na nowo wprowadza do Swojego ojcowskiego Serca.
Brak powyższego odczucia wzmaga w nas jakieś wielkie troski egzystencjalne, a nawet zazdrość - gdy widzimy, jak drudzy nie mają z tym problemu. Znam pewną osobę, która unika uzdrawiających, radosnych spotkań wspólnot charyzmatycznych, gdyż sama myśl o tych żywiołowych, otwartych ludziach wywołuje w niej omalże fizyczny ból i ogromne poczucie własnego zagubienia. Św. Józef potrafi nam pomóc w przekonaniu się, że trwamy w Bogu i chce, byśmy przyjęli to królewskie miejsce dla nas (Bożych księżniczek) w sercu Najlepszego z Ojców oraz cieszyli się szczęściem innych, którzy również odnaleźli w Nim swoje miejsce.
Podsumowanie
Myślę, że dobrze jest, gdy modlitwa do św. Józefa ma charakter rozmowy z dobrym ojcem, za którym zawsze tęskniłyśmy. Aby poznać drugiego człowieka - niekoniecznie wielkiego świętego - potrzeba również wiele czasu i cierpliwości.
Mimo początkowego słomianego zapału i długich okresów milczenia do wizerunku, Tato Józef nigdy się na mnie nie zezłościł, nie skarcił i nie upomniał. Czeka cierpliwie i patrzy na mnie, aż zechcę wrócić do Niego, jak do ojca. Aż przestanę się bać, że mnie zbije lub na mnie nakrzyczy, aż zrozumiem, że Jego surowość nie jest surowością. Uwielbiam te chwile, gdy mogę Mu ofiarować dokończone dzieła i cieszyć się nimi razem z Nim - jako naszym wspólnym zwycięstwem nad moim roztargnieniem i zniechęceniem. Tworzę coś, co nas łączy i z czego On jest bardzo dumny... Choć powie mi o tym później, jeszcze nie teraz...
Ola