In English In Italiano Auf Deutsch
Bazylika otwarta codziennie od 6:00 do 19:00
Sekretariat Sanktuarium:
Kancelaria Parafialna:
Sklepik z pamiątkami:
Dom Pielgrzyma:
Restauracja św. Józefa:
62 7 575 822 / 8.00 - 13.00
789 087 043 / 10.00 - 12.00, 16.00 - 18.00
797 630 389 / 10.00 - 16.00
510 733 166 / 8.00 - 21.00
604 844 368 / 12.00 - 16.00
top
/ Home / Aktualności
Poniedziałek, 19 Września 2022

Latający Święty
i król Rzeczpospolitej

Aleksandra Polewska-Wianecka

Św. Józef z Kupertynu, któremu rodzice wybrali na patrona św. Józefa z Nazaretu i czyniąc go jednocześnie jego imiennikiem, to jeden z najbardziej zjawiskowych świętych w całej historii chrześcijaństwa. 19 września obchodzimy jego wspomnienie zatem mamy doskonałą okazję by przypomnieć jego niezwykłą świętość. Tym bardziej, że miał on bezpośredni wpływ na historię naszego kraju…

Św. Józef z Kupertynu lewitujący

Mało kto wie, że do dziś zachowały się odręcznie pisane listy wymieniane przez wielkiego siedemnastowiecznego świętego – Józefa z Kupertynu i króla Polski Jana Kazimierza. I wcale nie jest powszechnie znanym fakt, że tzw. Latający Święty (od posiadanego daru lewitacji w czasie modlitwy), przepowiedział przyszłemu władcy Rzeczpospolitej nie tylko tron, ale i trudny czas rządów. W ostatnich latach kult św. Józefa z Kupertynu zdaje się przeżywać swój renesans. Na nowo zrobiło się głośno o niesamowitych darach nadprzyrodzonych, którymi obsypał go Najwyższy, a zwłaszcza o darze lewitacji, czyli unoszenia się w trakcie modlitwy. To właśnie przez niego właśnie, Józef z Kupertynu został ogłoszony patronem lotników, astronautów, a nawet pilotów wojsk NATO i również w związku z nim, w mediach zaczęto go nazywać Latającym Świętym. Józef stał się bardzo popularny także w środowiskach uczniowskich i studenckich, jako patron uczącej się młodzieży. Tym razem jednak, wcale nie dlatego, że był szczęśliwym posiadaczem wybitnych zdolności intelektualnych, ale dlatego, że nauka przychodziła mu z nieprawdopodobnym wręcz trudem. Z uwagi na ów defekt, ten jeden z najsłynniejszych w dziejach franciszkanin, miał ogromne problemy z wejściem w swe powołanie zakonne. Sam siebie nazywał zresztą Bratem Osłem i robił to, by najmniej, nie z goryczą, ale z dużym rozbawieniem. Co ciekawe, człowiek, któremu z takim trudem przychodziła jakakolwiek nauka, już jako zakonnik zasłynął w świecie taką mądrością, że po porady przybywali do niego europejscy władcy. Jednym z nich był król Polski - Jan II Kazimierz Waza.

Maximilian Schell jako św. Józef z Kupertynu

Maximilian Schell jako św. Józef z Kupertynu

Polski królewicz w nowicjacie

Piotr Pawłowski jako Jan Kazimierz w Potopie
Piotr Pawłowski jako Jan Kazimierz w Potopie

Jana Kazimierza nie pociągała zbytnio władza. Pociągało go natomiast życie zakonne, choć chęć wstąpienia do zakonu jezuitów, pojawiła się u niego dopiero koło trzydziestki. Kiedy brat Jana Kazimierza, Władysław IV Waza, zasiadał na polskim tronie, Jan Kazimierz trafił do niewoli. Stało się to w czasie jego podróży do Hiszpanii, której zwieńczeniem miało być zawarcie małżeństwa i uzyskanie tytułu wicekróla Portugalii. Kiedy polski królewicz przemierzał Francję, będącą wówczas w stanie wojny z Hiszpanią, słynny kardynał Richelieu uznał go za hiszpańskiego szpiega i wtrącił do więzienia. Jan Kazimierz spędził w mrocznej celi aż 21 miesięcy i został zwolniony dopiero wskutek interwencji poselstwa Rzeczpospolitej, które przybyło do Paryża z wojewodą smoleńskim, Krzysztofem Korwinem Gosiewskim, na czele. Władysław IV oczekiwał, że uwolniony z niewoli brat wróci co prędzej do kraju i pomoże mu nim władać, tymczasem 31-letni Jan Kazimierz oświadczył, że usłyszał w więzieniu głos Boga i bezzwłocznie zamierza wstąpić do zakonu jezuitów. Władysław IV nie chciał nawet słyszeć o podobnych projekcjach, jednak Jan Kazimierz wyruszył już wkrótce do Rzymu by tam wstąpić do nowicjatu. Za królewiczem podążyli królewscy posłańcy, który robili wszystko co w ich mocy, by zawrócić go Polski i nakłonić do posłuszeństwa bratu monarsze. A ponieważ ich starania nie przynosiły efektów, a był to czas kiedy w Italii głośno było już o Józefie z Kupertynu, namówili królewicza by poradził się niezwykłego mnicha w kwestii swych życiowych decyzji. Jan Kazimierz zgodził się i już w trakcie pierwszego spotkania z Józefem, usłyszał od niego jedynie stwierdzenie, że nie zostanie on ani księdzem, ani jezuitą. Choć to proroctwo zbiło nieco królewicza z pantałyku, postanowił trwać w decyzji o wstąpieniu do nowicjatu. Tym bardziej, że franciszkanin nawet nie próbował go od tego odwodzić. Pierwszy rok nowicjatu nie przebiegał jednak tak, jak królewicz to sobie wyobrażał. Poprosił więc przełożonych by sprowadzili Józefa do Rzymu, by mógł się go znów poradzić. Ze względu na wysoką pozycję społeczną polskiego nowicjusza, władze zakonu przystały na jego prośbę. Tyle, że Józef przybywszy do Wiecznego Miasta, powiedział Janowi Kazimierzowi to samo co poprzednio. Po pierwszym roku nowicjatu przełożeni nie widzieli u królewicza postępów w życiu duchowym. Wkrótce też wysłali go do klasztoru w Loreto, gdzie miał spędzić drugi rok. Królewicz postanowił odwiedzić po drodze Asyż, w którym wówczas przebywał Józef i po raz kolejny poprosić go o radę.

Nie pasuje ci ten habit!

Kiedy Józef ujrzał przed sobą Jana Kazimierza ubranego w strój jezuity zawołał: „Szpada! Szpada! Nie pasuje ci ten habit!” Drugi rok nowicjatu mijał, a postępów w życiu duchowym królewicza jak nie było, tak nie było. Wykorzystywał to sprytnie Władysław IV nagabując brata nieustannie do rezygnacji z życia zakonnego, tym bardziej, że papież Innocenty X, mimo braku święceń kapłańskich, postanowił wynieść Jana Kazimierza do godności kardynała. I tak Jan Kazimierz dał się namówić na opuszczenie klasztornych murów. Gdy w drodze z Loreto znów odwiedził Józefa w Asyżu, tym razem mając już na sobie strój szlachecki, nie habit, uradowany Józef zawołał: „Tak zrobisz dla chrześcijaństwa o wiele więcej, niż jako zakonnik!”. W 1646 roku Jan Kazimierz otrzymał wspomnianą godność kardynalską i po raz kolejny odwiedził Józefa z Kupertynu. „Idź w pokoju – powiedział do niego na pożegnanie zakonnik - nie będziesz ani jezuitą, ani kardynałem”. Dodał też, że Jan zostanie królem Polski, a jego panowanie naznaczone będzie trudami i cierpieniem. Na spełnienie proroctw Józefa z Kupertynu, nie trzeba było długo czekać. W 1648 roku zmarł Władysław IV i Jan Kazimierz został królem Polski. Jego panowanie było rzeczywiście trudne. Po wojnach kozackich przyszedł czas niszczycielskiego potopu szwedzkiego, w którym szala zwycięstwa zaczęła się przechylać na stronę Polski dopiero po cudzie ocalenia Jasnej Góry. Król nigdy nie zapomniał o swoim niezwykłym przyjacielu. Utrzymywał z nim korespondencję, w której prosił o modlitwę i opisywał wiele swych problemów, nie tylko tych królewskich, ale i prywatnych. A pięć lat po śmierci Józefa, w 1668 roku, zmęczony wojnami i problemami z magnaterią, zrzekł się korony, wyjechał do Francji i… został jezuitą.

Maximilian Schell jako św. Józef z Kupertynu w filmie Święty mimo woli z 1962 roku

Maximilian Schell jako św. Józef z Kupertynu w filmie „Święty mimo woli” z 1962 roku

Grób św. Józefa z Kupertynu

Grób św. Józefa z Kupertynu