Od dzieciństwa jestem wielką fanką kina, ale nigdy nie myślałam by w jakikolwiek sposób je współtworzyć. Również jako scenarzystka. Nie mniej, kiedy w 2018 roku otrzymałam od „Rafael Film” propozycję napisania scenariusza do filmu o św. Józefie Kaliskim bardzo się ucieszyłam. Muszę jednak przyznać, że moja poczatkowa radość szybko przeszła w obawę, czy podołam temu zadaniu, bo nigdy wcześniej tego nie robiłam. Poszłam do księgarni, kupiłam biografię Krzysztofa Kieślowskiego, który jest moim ukochanym reżyserem i pomyślałam, że może kiedy ją przeczytam, to będę wiedziała jak się zabrać do pisania… Ale to, naturalnie, nie bardzo zadziałało. Kiedy już jednak scenariusz powstał, na język filmowy przełożył go krakowski reżyser, scenarzysta i kompozytor, znany m.in. z takich filmów jak „Karolina” czy „Bóg w Krakowie” Dariusz Regucki.
Jak powstawał film
„Opiekun”
W Kaliszu właśnie zakończyły się zdjęcia do opartego na faktach pełnometrażowego filmu „Opiekun”, opowiadającego o św. Józefie Kaliskim.
Onieśmielający święty?
Kaliszanie i mieszkańcy Ziemi Kaliskiej pewnie nie mają tego problemu, bo żyją ze św. Józefem za pan brat niemal od urodzenia, jednak osoby spoza tej społeczności nie rzadko czują się Jego statusem onieśmieleni. Wszystko dlatego św. Józef - w związku z tym, iż był mężem Maryi i ziemskim ojcem Chrystusa - stoi bardzo wysoko w hierarchii świętych. O Józefie nie wiele mówią ewangelie, a on sam na ich kartach nie wypowiada nawet jednego słowa, więc to go czyni dodatkowo tajemniczym, niedostępnym i nieprzeniknionym. Twórcy filmu wierzą, że „Opiekun” pomoże wszystkim onieśmielonym widzom odkryć to, że każdy z nich może się ze św. Józefem cudownie i blisko zaprzyjaźnić. Stworzyć z nim bardzo osobową relację, która bardzo realnie wpływa na życie.
Św. Józef Kaliski? Dlaczego Kaliski?
W czasie spotkań z dziennikarzami na kaliskim planie filmu „Opiekun”, wiele razy padały pytania czy św. Józef Kaliski jest dokładnie tym samym świętym co św. Józef z Nazaretu, czyli mąż Maryi i ziemski ojciec Jezusa. Pytano też o to skąd wziął się przydomek „Kaliski”? I czy tylko stąd, że w Kaliszu właśnie znajduje się najbardziej znany cudowny wizerunek św. Józefa (a ściślej rzecz ujmując Świętej Rodziny) w Polsce? Mieszkańcy Ziemi Kaliskiej oczywiście doskonale znają odpowiedzi na te pytania, jednak tym osobom, które będą czytać ten tekst, a również będą poszukiwać odpowiedzi, wyjaśniam, że św. Józef sam osobiście wybrał sobie Kalisz na miejsce swojej osobliwej ambasady. I sam zdecydował jak ma wyglądać obraz, który zasłynie w przyszłości jako łaskami słynący.
Zanieś obraz do kolegiaty
Malowidło powstało najprawdopodobniej w pierwszym ćwierćwieczu XVII wieku na zamówienie sołtysa podkaliskiej wsi Szulec. Sołtys ten, o nazwisku Stobienia, zachorował poważnie. Najstarsze zachowane zapisy dotyczące jego osoby sugerują, że mógł on cierpieć na jakiś paraliż. Stobienia leżał dniami i nocami nieruchomo w łóżku. Nie dość, że ten stan był nadzwyczaj wyczerpujący dla niego samego, to sołtys zdawał sobie doskonale sprawę jakim jego choroba musi być ciężarem dla jego bliskich. By ten stan rzeczy przerwać zaczął się modlić o uzdrowienie albo o śmierć. W odpowiedzi na jego modlitwy, którejś nocy ukazał mu się we śnie św. Józef. (Co ciekawe, Stobienia podkreślał, że święty wyglądał na bardzo radosnego człowieka.) Polecił sołtysowi by ten zamówił obraz, na którym będzie widniała Święta Rodzina i szczegółowo opisał jak ma on wyglądać. Następnie Stobienia miał zawieźć malowidło do kolegiaty w Kaliszu by tam się przed nim modlono. Józef zapowiedział sołtysowi, że jeśli to uczyni będzie zdrowy. Stobienia był człowiekiem zamożnym, stać go zatem było na zapłacenie artyście. Wiemy, że kiedy gotowe malowidło przywieziono do Szulca i przedstawiono choremu Stobieni, ten ogromnie się ucieszył. Uznał, że św. Józef na obrazie wygląda tak samo jak w jego śnie. Poprosił by obraz przybliżono do jego twarzy, by mógł ucałować świętego. I kiedy go całował został uzdrowiony. Obraz trafił wkrótce do kaliskiej kolegiaty Najświętszej Maryi Panny i w niedługim czasie zaczął słynąć łaskami. Historia obrazu św. Józefa Kaliskiego i historia jego kultu jest arcyinteresująca, jednak w niniejszym artykule nie ma na nią miejsca. W wielkiem skrócie powiem tylko, że w 1818 roku, cudowny obraz był już tak ważnym symbolem Kalisza, że powstający przed kolegiatą plac władze miasta nazwały imieniem świętego.
Cudowne wyzwolenie KL Dachau
Przez ponad 200 lat nazwa placu zmieniła się tylko raz na „Adolf Hitler Platz”, a po nazistach, nawet komuniści nie ośmielili się odebrać Placowi Św. Józefa jego nazwy, choć najcześciej mówili o nim w okresie PRL-u „Plac Józefa”. W czasie II wojny światowej miał miejsce najbardziej spektakularny jak dotąd, cud za wstawiennictwem św. Józefa Kaliskiego. Otóż polscy duchowni, którzy zostali wywiezieni do obozu w Dachau, już na początku swojej niewoli postanowili zbiorowo zawierzyć się św. Józefowi z Kalisza. Swe zawierzenie odnawiali, modlili się również indywidualnie za pośrednictwem świętego. Prosili o przetrwanie obozu i powrót do ojczyzny. Obiecywali Józefowi, że jeśli ich wysłucha, co roku będą udawać się do sanktuarium w Kaliszu by mu dziękować i szerzyć wieść o mocy jego wstawiennictwa. Kończył się kwiecień 1945 roku, do więźniów docierały informacje o klęsce Niemców, o zwycięstwach aliantów i wyzwalaniu innych obozów. W KL Dachau jednak nic się nie zmieniało. Więźniowie mieli świadomość, że mogą nie doczekać wolności. Wiedzieli o ewakuacjach obozów i o marszach śmierci. Nie wiedzieli jednak, że Himmler wydał rozkaz całkowitego zgładzenia obozu, który miał zostać wykonany 29 kwietnia 1945 roku o godz. 21.00. Tydzień wcześniej w obozie w Dachau zakończono kolejną zbiorową nowennę do św. Józefa w intencji wyzwolenia więźniów. 29 kwietnia garstka amerykańskich żołnierzy odkryła Dachau niemal zupełnie przypadkowo i weszła do obozu około godziny 17.00. Amerykanie dowiedzieli się o obozie 27 kwietnia, znajdując się ledwie 5 kilometrów od niego. Zawiadomili dowódców, ale rozkazy od nich nie przychodziły. Wystarczyłoby kilka godzin zwłoki i KL Dachau wraz z więźniami zniknęłoby z powierzchni ziemi. Św. Józef uratował tamtego dnia nie tylko tysiące duchownych z obozu, ale również tysiące cywilów. Historia cudownego wyzwolenia KL Dachau jest jednym z wątków filmu „Opiekun”.
Wszystko oparte na faktach
Dla twórców filmu najważniejsze było jednak ukazanie tego, że św. Józef działa w życiu zwyczajnych ludzi i często ich nadzwyczajnych problemów także dzisiaj. Film ma tzw. budowę szkatułkową, czyli, że jest jak szkatułka, która kryje w sobie rozmaite skarby. Te skarby to nie tylko świadectwa przełożone na historie filmowe, ale coś jeszcze. Wszystkie przedstawione w filmie historie oparte są o fakty.
Studium rozpadu rodziny
Historią wiodącą jest opowieść o rodzinie Kordeckich. Głównym bohaterem jest Robert Kordecki dziennikarz lokalnego radia, pełen zawodowej pasji i przekonania, że „w małym radyjku też można robić wielkie dziennikarstwo”. Grany przez Rafała Zawieruchę Robert jest ojcem rezolutnego, 10-letniego Jurka i właściciwe – byłym już mężem – pięknej, wrażliwej skrzypaczki Dominiki, w którą wciela się Karoline Chapko. Piszę, że właściwie byłym mężem, bo kiedy go poznajemy, jego żona jest już w związku z innym mężczyzną, a w jednej z kaliskich kancelarii adwokackich powstaje właśnie pozew o ich rozwód. Robert i Dominika pobrali się z wielkiej miłości i długo nic nie wskazywało na to, że tę miłość cokolwiek pokona. Jednak po latach zmęczona niekończącymi się problemami finansowymi Dominika, pewnego dnia poznaje zamożnego, atrakcyjnego i czarującego właściciela miejscowej fabryki instrumentów muzycznych, który całkowicie zawraca jej w głowie i daje utęsknione wytchnienie od walki o byt. Nie, Dominika wcale nie jest materialistką, ani tym bardziej złą żoną. Robert też nie jest złym mężem, tyle, że od lat zbyt pochłoniętym swą pracą, trochę niezaradnym i trochę niedojrzałym. Ich syn Jurek robi co może by nie dopuścić do rozpadu rodziny, a w tym m.in. prosi o pomoc św. Józefa Kaliskiego. Już skomplikowana sytuacja rodziny Kordeckich komplikuje się tymczasem tak, że – jak mówi Radosław Pazura, odtwórca roli Marcina Waleskiego, nowej miłości Dominiki – po ludzku nie ma już z niej żadnego wyjścia. Ale wtedy właśnie do akcji wkracza nieoczekiwanie św. Józef Kaliski.
Nie opowiadamy bajki
A kto wciela się w rolę św. Józefa? Bo podkreślić należy, że także i On pojawi się w filmie. Rola św. Józefa to dla mnie wyróżnienie i zaszczyt – mówi jej odtwórca Andrzej Róg. - Możliwości wcielenia się w postać świętego, który w moim życiu jest niezwykle ważny, nie uważam za przypadek. Gdy miałem 30 lat, obrałem św. Józefa za patrona moich starań o wybudowanie domu dla rodziny, mimo braku wystarczających środków. Od tamtej pory nieustannie towarzyszy mi on w moim dorosłym życiu. Świadectw dotyczących wstawiennictwa św. Józefa jest mnóstwo. Przy okazji udziału w „Opiekunie” zagłebiłem się w ich lekturę. Dają mi one poczucie, że nie opowiadamy w naszym filmie bajki. Mówimy o zdarzeniach, które realnie odmieniły życie wielu osób.
Na planie
Kiedy 1 czerwca przyjechałam do Kalisza by zobaczyć co się dzieje na planie zdjęciowym, z bazyliki św. Józefa wyszła właśnie filmowa młoda para. (Nie jedyna w tej szkatułkowej historii!). Dzieje poznania się tej pary, a dodam, że państwo młodzi byli Francuzami, są z całąpewnością jedną z najzabawniejszych interwencji św. Józefa w ludzkie losy. Dużym zainteresowaniem cieszył się młody ksiądz, który udzielał ślubu Francuzom. Przechodnie pytali czy jest…prawdziwy! Nie, nie jest – słyszeli w odpowiedzi. – To aktor. Co jeszcze mówili przechodnie, którzy prosili śmiało o selfie z aktorami? Na przykład to, że francuska panna młoda jest trochę podobna do Coco Chanel. (I przyznam, że coś jest w tym spostrzeżeniu.) Wieczorem natomiast, w kaliskim Teatrze im. Wojciecha Bogusławskiego, skakały sobie do gardeł dwa gorące nazwiska polskiego kina: Rafał Zawierucha i Radosław Pazura. Piszę „skakały”, bo rzecz rozegrała się kilkakrotnie z powodu prób. Niespożytą energię wykazywał od rana do późnego wieczora reżyser filmu Dariusz Regucki. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, prapremiera filmu odbędzie się już w grudniu tego roku. W Kaliszu, rzecz jasna. Zaś plany na dystrybucję filmu są bardzo ambitne. Ma on trafić do kin nie tylko w Polsce, ale i w 40 innych krajach z kilku kontynentów.
Wywiady z twórcami filmu i aktorami zbajdują się w dziale "Film Opiekun". Zapraszamy.