In English In Italiano Auf Deutsch
Bazylika otwarta codziennie od 6:00 do 19:00
Sekretariat Sanktuarium:
Kancelaria Parafialna:
Sklepik z pamiątkami:
Dom Pielgrzyma:
Restauracja św. Józefa:
62 7 575 822 / 8.00 - 13.00
789 087 043 / 10.00 - 12.00, 16.00 - 18.00
797 630 389 / 10.00 - 16.00
510 733 166 / 8.00 - 21.00
604 844 368 / 12.00 - 16.00
top
/ Home / Biblioteka św. Józefa

Homilia do ludzi pracy, stowarzyszeń i Bractw Świętego Józefa w ramach X Międzynarodowego Kongresu Józefologicznego

Abp Stanisław Gądecki
Abp Stanisław Gądecki - herb

Umiłowani bracia i siostry w Chrystusie. Tutaj, w Sanktuarium świętego Józefa, chcemy dzisiaj podjąć refleksję nad dwoma sprawami, które wydają się bardzo ważne i doniosłe w obecnej sytuacji. Mianowicie nad upadkiem kondycji mężczyzny w dobie współczesnej i nad ratunkiem, który przychodzi mu ze strony świętego Józefa.

Ta pierwsza sprawa jest oczywista. W społecznej świadomości ojciec staje się dzisiaj wielkim nieobecnym. Brakuje męskiego ideału, pozytywnych wzorców. Fatalny bywa również wpływ niektórych mediów i kultury masowej na obraz rodziny. I wszystko to powoduje, że kolejne pokolenia mężczyzn wchodzą w życie bez poczucia bezpieczeństwa i własnej wartości. A badania pokazały ponadto, że ponad 90% więźniów w Stanach Zjednoczonych, a jest ich około dwóch milionów, wychowali się właśnie bez ojców. Ten fakt pozostaje faktem. W dominującej obecnie kulturze mężczyźni zdają się tracić swoją własną tożsamość. Dzieje się z nimi coś nie tak.

Pierwszą przyczyną tego właśnie kryzysu tożsamości, jest fakt, że dominująca kultura stawia dzisiaj przyjemność w miejsce radości, a egoizm w miejsce odpowiedzialności. I w konsekwencji formuje się pokolenie ludzi uzależnionych i niezdolnych do miłości. Drugie, trzecie, czwarte małżeństwo tego niedojrzałego mężczyzny. Tymczasem tożsamość mężczyzny, podobnie jak kobiety, widać w całym pięknie dopiero wówczas, gdy dana osoba potrafi dojrzale kochać. Być mężczyzną lub kobietą to być zdolnym, do specyficznego dla danej płci, wyrażania miłości.

Drugą przyczyną kryzysu jest ucieczka od prawdy o ludzkiej płciowości. Jest to w pewnej mierze uboczny efekt nacisku ze strony ruchów feministycznych i homoseksualnych. Walczące feministki pragną osiągnąć równouprawnienie płci, przez uczynienie z kobiety kopii mężczyzny, czyli przez zanegowanie własnej kobiecości. Nie wierzą w to, iż mogą być kochane i szanowane przez mężczyzn jako kobiety. A więc usiłują realizować siebie w taki sposób, jakby były mężczyznami. Czasami zresztą mają ku temu ułatwione zadanie. Mogą wykorzystać nierówny status kobiety, dla uczynienia z niej nieprzyjaciela mężczyzny. Wobec częstych nadużyć ze strony mężczyzn, odpowiadają strategią poszukiwania władzy i proces ten prowadzi do rywalizacji płci, w świetle której jestestwo i rola jednej z płci, są podejmowane na niekorzyść drugiej, co w konsekwencji wprowadza zgubne zamieszanie, mający nieszczęsny wpływ na strukturę rodziny.

Z kolei aktywiści z kręgów homoseksualnych usiłują negować potrzebę bliskich więzi z kobietą dla rozwoju człowieka, gdyż z różnych względów, bez terapii, nie są zdolni do takich więzi. A tymczasem, w opisie stworzenia, który przed chwilą słyszeliśmy, nie było powiedziane, że Bóg stworzył dwóch mężczyzn i dwie kobiety, i że właśnie z dwóch mężczyzn wyprowadził rodzaj ludzki albo z dwóch samych kobiet. W ogóle zaś, by uniknąć przewagi jednej, czy drugiej płci, próbuje się dzisiaj wykreślić między nimi różnice uznane błędnie za efekt warunków historyczno-kulturowych. W takim zrównaniu, różnica cielesna zwana płcią jest minimalizowana. Natomiast wymiar kulturowy, zwany rodzajem, jest uznany za nadrzędny, pierwszorzędny. Zacieranie różnic, że dwoistości płci, powoduje wielkie konsekwencje na różnych poziomach. Tego rodzaju antropologia, która chciałaby wspierać perspektywy równouprawnienia kobiety, wyzwalając ją od wszelkiego determinizmu biologicznego, w rzeczywistości zainspirowała ideologie, które promują na przykład podważanie wartości rodziny tworzonej przez ojca i matkę, zrównanie homoseksualizmu z heteroseksualizmem i nowy model seksualności wieloforemnej.

Oczywiście, że przyczyn kryzysu jest znacznie więcej, ale nie zmienia to zasadniczego faktu: pozycja mężczyzny w społeczeństwie słabnie, a jego roli nie chroni już ani prawo, ani obyczaj. Ta pozycja mężczyzny zdaje się słabnąć nie tylko w społeczeństwie, ale również w Kościele. W prawdzie Kościół przez całe lata był potępiany za to, że jest zdominowany przez mężczyzn. Feministki nazywały go „męskim klubem”. Uczeni postrzegali jako zbyt patriarchalny, a reformatorzy narzekali, że język Biblii jest seksistowski i wyklucza kobiety. Liberalne media oskarżały Kościół, o dyskryminację kobiet, bo przecież odmawia im święceń kapłańskich. W rzeczywistości jednak, gdy spojrzymy na obecność podczas Mszy Świętej niedzielnej, okaże się, że kościół zdominowany jest przez kobiety. One jakby stały się grupą docelową współczesnego Kościoła. Ponieważ Kościół jest uroczy, sentymentalny, opiekuńczy i sympatyczny, czyli taki, jakiego oczekują kobiety. W ciągu tygodnia w parafii pojawiają się w przeważającej mierze kobiety, czynne w wielu stowarzyszeniach, ruchach, radach i wolontariacie, i właściwie, poza radą ekonomiczną, niewielu w parafii jest mężczyzn czynnych. A pewien pastor powiedział nawet, że „jedynym zadowolonym mężczyzną w Kościele jest kaznodzieja”.

Kościół obecnego czasu wykształcił niebezpieczną kulturę, która odpycha mężczyzn. Kiedy oni poszukują pożywki dla swojego ducha, raczej wybierają się na łono natury, pogrążają się w pracy, oglądają swoich bohaterów na stadionie albo idą do baru. Kościół współczesny nie magnetyzuje mężczyzn, lecz raczej ich odstrasza. Co gorsza, niewielu duszpasterzy wykazuje zaniepokojenie tą sytuacją. Skąd to się bierze, skoro mężczyźni nie są po prostu, w odróżnieniu od kobiet, mniej religijni? Przecież w obrzędach innych religii, takich jak judaizm, czy buddyzm, czy hinduizm bierze udział mniej więcej tyle samo kobiet co mężczyzn. A w judaizmie nawet, czy w islamie, mężczyźni na modlitwie są zazwyczaj większością. Jak tu nie przypomnieć bohaterów biblijnych takich jak Mojżesz, Eliasz, Dawid, czy Daniel, którzy walczyli i przelewali krew? Ryzykowali wszystko dla sprawy Bożej. Byli prawdziwymi przywódcami, którzy mówili to, co myślą, a nade wszystko mieli przed sobą wytknięty cel. Także Kościół pierwszych wieków przyciągał przecież mężczyzn jak magnes. Mocne przywództwo Chrystusa, jego uczciwość i śmiałe działanie hipnotyzowały mężczyzn. Większość przecież świętych była mężczyznami. A zatem, co się stało? Dlaczego ten upadek i dlaczego taka jest sytuacja obecnego czasu?

Wydaję mi się, że właśnie z tego tytułu, że zapomniano o pewnych sprawach podstawowych, które mogą wychować prawdziwego mężczyznę. I tutaj przechodzimy do tego drugiego tematu, to znaczy do ratunku, jaki przychodzi nam ze strony świętego Józefa. Trzeba, ażeby rzeczywiście zostali wychowani na wzór świętego Józefa mężczyźni, którzy by byli fundamentem dla rodziny, dla społeczności, którzy byliby aktywnymi współpracownikami historii zbawienia.

Spójrzmy na to, jakie środki wychowały świętego Józefa na silnego mężczyznę. Otóż po pierwsze była to wspomniana w homilii w Nazarecie przez Pawła VI „lekcja milczenia”. „Niech się odrodzi – mówił Papież – niech się odrodzi w nas szacunek do milczenia, tej pięknej i niezastąpionej postawy ducha. Jakże jest ona nam konieczna w naszym współczesnym życiu, pełnym niepokoju i napięcia, wśród jego zamętu, wrzasku i wrzawy. O, milczenie Nazaretu, naucz nas skupienia i wejścia w siebie, otwarcia się na Boże natchnienia i słowa nauczycieli prawdy. Naucz nas potrzeby i wartości przygotowania studium, rozważania osobistego życia wewnętrznego i modlitwy, której Pan Bóg wysłuchuje w skrytości”. Nie chodzi więc o milczenie pasywne, takie jak małżonki zazwyczaj wymuszają na swoich mężach, którzy nie mają nic do powiedzenia w domu, ale chodzi o to milczenie aktywne, które jest otwarte i które prowokuje człowieka do rozważania Słowa Bożego, które faktycznie prowadzi do pogłębienia duchowości męskiej. Przykładem tego są słowa protoewangelii Jakuba, który mówi tak: „I nadszedł szósty miesiąc dla Maryi i oto przyszedł Józef ze swojej budowy i wszedł do domu, i zastał ją brzemienną, i uderzył się w twarz, i padł na ziemię, na worek, i gorzko zapłakał. I przeląkł się wielce Józef i nie nalegał na nią więcej, rozważając, co ma z nią czynić, i rzekł: „Jeśli ukryję jej grzech, zostanę uznany za winnego, gdyż sprzeciwiłem się prawu Pana. Jeśli natomiast okażę ją synom Izraela lękam się, bo jeśli to, co znajduje się w łonie, pochodzi z Anioła będę winny wydania niewinnej krwi na wyrok śmierci. Cóż więc z nią uczynię? Potajemnie oddalę ją od siebie”. Tak zastała go noc i oto Anioł Pański ukazał mu się we śnie mówiąc: „Nie lękaj się o tę dziewczynkę, to bowiem, co się w niej znajduje, jest z Ducha Świętego. Porodzi tobie syna, nazwiesz go imieniem Jezus, on bowiem wybawi swój lud od jego grzechów”. I powstał Józef ze snu, chwalił Boga Izraela, który dał mu tę łaskę i dalej strzegł dziewczynkę.”

Podstawową sprawą kształtującą prawdziwego i silnego mężczyznę, jest natychmiastowe posłuszeństwo Słowu Bożemu. „Odparł mu: „Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś Królestwo Boże”. I „ktokolwiek przykłada rękę do pługa a wstecz się ogląda nie nadaje się do Królestwa Bożego.”

A potem przychodzi drugi instrument formowania mężczyzny. Jest nim właśnie praca. Zdaniem świętego Justyna, który żył bardzo blisko czasów apostolskich, święty Józef wykonywał sofy drewniane i jarzma na woły, czyli przygotowywał narzędzia gospodarcze i rolnicze. Z kolei autor pseudoewangelii Filipa z III wieku nazywa go stolarzem. „Także sam Józef, rzuciwszy topór, wyszedł mu naprzeciw – dodaje protoewangelia Jakuba – Wychodzę budować domy”. Józef pracował przy budowie w nadmorskim mieście Kafarnaum, był bowiem cieślą. O domu syna cieśli mówił również Paweł VI. Tu chcielibyśmy właśnie zrozumieć i umocnić surowe a przynoszące zbawienne w Panu owoce ludzkiej pracy. Przywrócić świadomość jej wartości. Przypomnieć, że praca sama w sobie nie może być celem, ale że jej wartość i wolność, którą daje, płyną bardziej z wartości celu, jakiemu ona służy, niż z korzyści ekonomicznych, jakie przynosi. Wiemy, że razem z człowieczeństwem Syna Bożego praca została przyjęta do tajemnicy Wcielenia, została w jakiś szczególny sposób odkupiona. Józef z Nazaretu przez swój warsztat, przy którym razem z Jezusem przybliżył ludzką pracę do tajemnicy Odkupienia. I ta praca, jeżeli w takim samym duchu jest przeżywana, ona formuje każdego mężczyznę, ponieważ każdy potrzebuje codziennie formacji. A praca jest właśnie naszą codziennością.

I wreszcie jest też czwarta lekcja, którą daje sam święty Józef, to jest lekcja miłości ojczyzny. Wprawdzie w Ewangeliach możemy o niej wydedukować tylko pośrednio, mając na oku właśnie jego udział w dziele zbawienia i wcielenia Chrystusa, ale w Księdze o Narodzeniu, apokryficznej, w Księdze o Narodzeniu Zbawiciela, i o Maryi, i o położnej, słyszymy takie słowa: „Gdy Józef przybył do Betlejem, swojej ojczyzny, stanął pośrodku miasta i powiedział: „Nie ma nic słuszniejszego, jak miłość rodzinnego miasta. Ono jest bowiem wytchnieniem dla każdego człowieka. Wśród swego szczepu niech każdy szuka odpoczynku”. To jest też ta droga, którą formuje się człowiek, którą formuje się mężczyzna i same wyjazdy zagraniczne, i nieszczęścia, które one prowokują, są przykładem na to, że człowiek rzeczywiście w najbardziej naturalnym kontekście może rozwijać się w ojczyźnie.

Na zakończenie więc prosimy, pomnij na nas święty Józefie, dopomóż polskim mężczyznom osiągnąć właściwą im dojrzałość, wstawiaj się u tego, który uchodził za twojego syna. Spraw, aby łaskawa była dla nas twoja Oblubienica, Najświętsza Dziewica Maryja, matka tego, który z Ojcem i z Duchem Świętym żyje i króluje przez wszystkie wieki wieków. Amen.