In English In Italiano Auf Deutsch
Bazylika otwarta codziennie od 6:00 do 19:00
Sekretariat Sanktuarium:
Kancelaria Parafialna:
Sklepik z pamiątkami:
Dom Pielgrzyma:
Restauracja św. Józefa:
62 7 575 822 / 8.00 - 13.00
789 087 043 / 10.00 - 12.00, 16.00 - 18.00
797 630 389 / 10.00 - 16.00
510 733 166 / 8.00 - 21.00
604 844 368 / 12.00 - 16.00
top
/ Home / Biblioteka św. Józefa

Homilia Księdza dr Jana Adamarczuka

Dyrektora Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego w Henrykowie

wygłoszona w I czwartek miesiąca, 2 maja 2013 r.

 

4 czerwca 1997 roku bł. Jan Paweł II tutaj, w Kaliszu, powiedział o tym miejscu, o tym Sanktuarium, że posiada szczególne miejsce w dziejach Kościoła i narodu. Nasz wielki Rodak, bł. Jan Paweł II, przybył do Kalisza po doświadczeniach i przeżyciach 46. Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego, który odbywał się we Wrocławiu, Kongresu pod hasłem Eucharystia i wolność, w czasie którego odkrywaliśmy pod przewodnictwem Jana Pawła II, czym jest Eucharystia, ale też próbowaliśmy zobaczyć w nowym świetle naszą Ojczyznę i czym dla człowieka jest wolność.

Ten Kongres odbywał się we Wrocławiu, skąd my dzisiaj przyjeżdżamy do Kalisza, do Sanktuarium św. Józefa. Przybywamy razem z Księdzem Kardynałem Henrykiem, który przecież ten Kongres organizował. Jesteśmy tutaj razem z waszym Pasterzem, Księdzem Biskupem Edwardem, który wtedy był Sekretarzem Generalnym tego Kongresu. Przybywamy tutaj, do św. Józefa, żeby Jemu zawierzać sprawy ważne w naszej Archidiecezji, ale żeby przede wszystkim zawierzać sprawy związane z nauką, z wychowaniem. Dlatego są tutaj przedstawiciele Szkół Katolickich. To bardzo ważne, żebyśmy widzieli te właśnie szkoły jako szczególne miejsce spotkania człowieka z Bogiem i odkrywania swojego powołania. Przyjeżdżamy tu, by podziękować Panu Bogu, ale też by podziękować św. Józefowi za szczególne wstawiennictwo i za te rzesze powołań, za tych, którzy w naszej szkole odkryli drogę kapłańskiego powołania. Dlatego są tutaj alumni annus propedeuticus, I roku Seminarium, które w Henrykowie, w tym pięknym i szczególnym miejscu może formować tych, którzy podejmują drogę do kapłaństwa. Jesteśmy, drodzy bracia i siostry, w tym szczególnym miejscu, bo mamy za co dziękować. Ale chcemy tutaj na nowo odkrywać, kim dla nas jest św. Józef, dla nas kapłanów, dla alumnów, dla naszych uczniów. Co dzisiaj mówi do nas św. Józef?

Ale św. Józef przede wszystkim wskazuje na rodzinę. Również nam wskazuje na chrześcijańską, katolicką rodzinę.  Moi drodzy, kiedy pytalibyśmy siebie o nasze rodziny, o naszych bliskich, pewnie wiele możemy powiedzieć dobrego i może już odkrywamy, albo odkryliśmy, albo dopiero odkryjemy jak ważną rolę w naszym życiu odgrywała rodzina.

Kiedy myślałem o tym, z jakim przesłaniem czy świadectwem przyjechać do was, tutaj do Kalisza, a przede wszystkim przyjechać do św. Józefa, to pomyślałem o mojej rodzinie, o moich bliskich. Wiecie o tym, że Dolny Śląsk to, jak mówiono, ziemie odzyskane, to, jak mówiono, ziemie piastowskie. Tam właśnie po II wojnie światowej przyjechali z kresów II Rzeczpospolitej i z Wilna, i ze Lwowa, i Nowogródka, i Stanisławowa ci, którzy zostali wypędzeni ze swojej rodzinnej ziemi. Ale przyjechali również ci, którzy szukali tam lepszego życia. Chcieli na nowo rozpocząć życie na ziemiach odzyskanych, i z Polski Centralnej, i z Jugosławii, i z Francji, przyjeżdżali górale, przyjeżdżali nasi rodacy z niemalże z całego świata. Ale kiedy przyjeżdżali tam, na Dolny Śląsk, do Wrocławia i w jego okolice, to przede wszystkim pytali się o kapłana. Osiedlali się dopiero wtedy, kiedy wiedzieli, że tam jest katolicki ksiądz, że tam jest parafia. Z Panem Bogiem chcieli przeżywać swoje życie. I zobaczmy, jaki jest efekt tego budowania z Panem Bogiem. To przecież wysiłek wielu kapłanów, to przecież wysiłek wielu ludzi, który możemy dzisiaj podziwiać i we Wrocławiu, i na Dolnym Śląsku. Budowanie z Panem Bogiem.

I również moi rodzice, rocznik 1925, przyjechali na Dolny Śląsk po II wojnie światowej, przyjechali z bardzo różnych stron. Bo moja niestety nie żyjąca już mamusia przyjechała z Nowogródczyzny. To dzisiejsza Białoruś. Przyjechała dopiero w 1957 roku, bo wcześniej przyjechać ze Związku Radzieckiego nie mogła. Przyjechała ze swoim doświadczeniem bardzo trudnego życia: i śmierci swojej mamy, którą zabili hitlerowcy, i śmierci swojego brata, który zginął w maju 1945 roku już po zakończeniu II wojny światowej jako żołnierz Armii Krajowej. Przyjechała z doświadczeniem, które wniosła w jej życie i komunistyczna, i hitlerowska ideologia. Była świadkiem śmierci 11 Sióstr Nazaretanek, Męczenniczek z Nowogródka. Przyjechała tutaj, na ziemie odzyskane, przyjechała na Dolny Śląsk. Przyjechała i tutaj wyszła za mąż za Antoniego, mojego tatę, który przyjechał z zupełnie innej strony II Rzeczpospolitej, z województwa tarnopolskiego, z pod Zbaraża. Też bardzo trudne doświadczenia. Był sierotą. W czasie II wojny światowej doświadczył tego wszystkiego, czego doświadczali Polacy na Wołyniu i Podolu, ale później wywieziony do Niemiec na przymusowe roboty, resztę wojny spędził właśnie tam. I przyjechał na Dolny Śląsk. I kiedy bym próbował znaleźć to, co połączyło moich rodziców, to co pozwoliło im, mimo tego, że nie mogli znaleźć wykształcenia, że lata II wojny światowej zabrały im młodość, to kiedy chciałbym powiedzieć, pokazać coś najważniejszego i wspólnego w ich życiu, to była wiara. I ciągle wracają w moich myślach słowa, które często powtarzali mi moi rodzice, i które niech będą przesłaniem w Sanktuarium św. Józefa dla polskich rodziców, wychowawców, nauczycieli. Bardzo proste słowa wypowiadane często przez prostych ludzi, przez moich rodziców: Bez Boga ani do proga. Bez Boga ani do proga. Synu, pamiętaj o tym do końca swojego życia. Wiesz, ile przeżyliśmy, jakie trudne było nasze życie. Ale byliśmy mimo wszystko szczęśliwi dlatego, że szliśmy z Panem Bogiem, że z Panem Bogiem przeżywaliśmy swoje życie.

I tak wiele różnych opowiadań. Pozwólcie, ze przytoczę tylko jedno. Kiedy we wrześniu 1939 roku na Nowogrodczyznę wkroczyła Armia Czerwona wielu zamieszkujących tam Białorusinów, ale nie tylko, zaczęło przyznawać się do komunizmu. I we wiosce koło Nowogródka również był taki sąsiad, który kiedy wkroczyli Sowieci powiedział do swoich najbliższych: Ja jestem komunistą. Ja w Boga nie wierzę. Trzeba z mojego domu wyrzucić krzyż, trzeba z mojego domu wyrzucić wszystkie obrazy. I niemalże zmusił do tego swoją żonę. A kiedy już tak właśnie zrobił, powiedział: Teraz jadę budować komunizm. Jadę do Związku Radzieckiego w szachty, czyli do kopalni, żeby tam budować szczęśliwość na ziemi. Drodzy bracia i siostry, wrócił po trzech miesiącach zniszczony, schorowany. Kiedy przyjechał, powiedział swojej żonie: Przynieś wszystkie obrazy, zawieś krzyż. To, co wyrzuciłem gdzieś tam do jakiejś szopy przynieś z powrotem do naszego domu, bo ja jestem przekonany, że zbłądziłem, że źle zrobiłem. I po dwóch tygodniach umarł.

Tych przykładów doświadczania wiary moich rodziców mógłbym przytaczać wiele, ale myślę, że każdy z nas wracając wspomnieniami do swojego domu rodzinnego mógłby wiele mówić o świadectwie tych, którzy nas wychowali, którzy dali nam życie, tych, za których chcemy w szczególny sposób modlić się i dzisiaj w tym Sanktuarium, u św. Józefa. Szukajmy tych świadectw wiary, świadectw doświadczenia, doświadczenia obecności Boga. Bez Boga ani do proga.

I proszę pozwolić, że jeszcze tylko jedno zdanie o rodzicach. Bo przecież w tych czasach, w których ja byłem młodym człowiekiem również bardzo różnie mówiono o Kościele. Ja, jako młody człowiek, próbowałem zobaczyć, gdzie jest prawda. Pytałem rodziców, jak to właściwie jest. A moja świętej pamięci mama powtarzała za każdym razem: Synu, pamiętaj: A moce piekielne go nie przemogą. I z tymi słowami idę w moje życie, życie kapłańskie, wdzięczny moim rodzicom za świadectwo ich wiary.

Bracia i siostry, kiedy pielgrzymujemy tutaj, do Kalisza, kiedy wspominamy naszego wielkiego rodaka bł. Jana Pawła II, kiedy rozmawiamy o wychowaniu, kiedy mówimy o katolickich szkołach to chcemy też tutaj zobaczyć jakieś przesłanie dla nas na przyszłość. To tutaj też pytamy: jak żyć dzisiaj, jak żyć prawdziwie po chrześcijańsku, jak żyć z Panem Bogiem każdego dnia? I chyba w tym miejscu w szczególny sposób musimy odczytać słowa tego, który swój pontyfikat rozpoczął w uroczystość św. Józefa, naszego umiłowanego Ojca Świętego Franciszka. To przesłanie, które skierował do nas w dniu inauguracji  swojego pontyfikatu 19 marca tego roku. Spróbujmy te słowa rozważyć i z tymi słowami wyjechać z tego szczególnego miejsca, prosząc św. Józefa, żeby pokazywał nam, pomagał i wspierał w realizacji tego szczególnego przesłania. I pytał Franciszek, papież, pytał w dniu inauguracji swojego pontyfikatu: Jak Józef przeżywa swoje powołanie opiekuna Maryi, Jezusa, Kościoła?  I odpowiedział nam, podpowiedział nie tylko jak Józef przeżywał, ale jak my powinniśmy przeżywać, przeżywać naszą wiarę, przeżywać nasze miejsce w Kościele, przeżywać nasze powołanie: Nieustannie nasłuchując Boga, będąc otwartym na Jego znaki, gotowym wypełniać nie tyle swój, ile Jego plan. Tego właśnie wymaga Bóg od Dawida, jak słyszeliśmy w pierwszym czytaniu: Bóg nie pragnie domu zbudowanego przez człowieka, ale wierności Jego słowu, Jego planowi. To sam Bóg buduje dom, ale z żywych kamieni naznaczonych Jego Duchem. Józef jest „opiekunem”, bo umie słuchać Boga – to zadanie dla nas – pozwala się prowadzić Jego wolą i właśnie z tego względu jest jeszcze bardziej troskliwy o powierzone mu osoby, potrafi realistycznie odczytywać wydarzenia, jest czujny na to, co go otacza i potrafi podjąć najmądrzejsze decyzje. W nim widzimy, drodzy przyjaciele, jak się odpowiada na Boże powołanie – będąc dyspozycyjnym, gotowym. Widzimy też jednak, co stanowi centrum powołania chrześcijańskiego. Na to centrum, na Chrystusa wskazuje nam Papież: Strzeżmy Chrystusa w naszym życiu, aby strzec innych, strzec dzieło stworzenia.

Z tym przesłaniem wyjedźmy z Kalisza. Z tym przesłaniem idźmy w nasze codzienne życie. Na to przesłanie wskazuje nam papież Franciszek. To przesłanie przypomina nam dzisiaj w tym szczególnym miejscu św. Józef. Amen.