In English In Italiano Auf Deutsch
Bazylika otwarta codziennie od 6:00 do 19:00
Sekretariat Sanktuarium:
Kancelaria Parafialna:
Sklepik z pamiątkami:
Dom Pielgrzyma:
Restauracja św. Józefa:
62 7 575 822 / 8.00 - 13.00
789 087 043 / 10.00 - 12.00, 16.00 - 18.00
797 630 389 / 10.00 - 16.00
510 733 166 / 8.00 - 21.00
604 844 368 / 12.00 - 16.00
top
/ Home / Biblioteka św. Józefa

Homilia o. Andrzeja Danilewicza, prowincjała Polskiej Prowincji Zgromadzenia Słowa Bożego, wygłoszona 14 grudnia 2010 w Sanktuarium Świętego Józefa w Kaliszu, podczas Eucharystii sprawowanej z okazji jubileuszu 75-lecia założenia Prowincji Księży Werbistów.

Czcigodny Księże Biskupie Jerzy – nasz drogi Współbracie, Księże Prałacie Jacku – Kustoszu tego czcigodnego Sanktuarium, Ojcze Jakubie – Regionale Regii Ural, drodzy Współbracia przybyli tutaj z całej Polski, kochane Siostry Służebnice Ducha Świętego, uczestnicy tej liturgii.

To dzisiejsze wydarzenie może jawić się przed nami jako swoisty tryptyk. Części tego tryptyku stanowią: Ewangelia, obraz i my. Ewangelia, którą przed chwilą słyszeliśmy, obraz słynący łaskami, przed którym jesteśmy i my – werbiści przybyli tutaj.

 Ten tryptyk ma przynajmniej dwie wspólne cechy. Pierwsza to pielgrzymka. Ewangelista Łukasz zanotował, że „zwyczajem świątecznym” Józef, Maryja i Jezus ruszyli w drogę. Nie idą na wycieczkę, nie idą, aby podziwiać świątynię jerozolimską – jeden z cudów ówczesnego świata. Idą dopełnić tradycji, złożyć ofiarę, modlić się, wyznać swoją wiarę. Idą jako wspólnota, idą jako Święta Rodzina.

Na obrazie czczonym w tym Sanktuarium Jezus wygląda na 12 lat. Święta Rodzina idzie, jest w drodze. To bardzo charakterystyczne. Zwykle tego typu obrazy są statyczne, dzieją się w jakimś pomieszczeniu. Natomiast tu oni idą, maszerują. Gdybyśmy zdjęli z tego obrazu te piękne srebrno-złote suknie i czerwone sukno, które otacza postacie – ujrzelibyśmy w tle miejski krajobraz. Być może to Nazaret, który właśnie opuścili, ruszając w drogę, ruszając na pielgrzymkę do Miasta Świętego, do Jerozolimy. Idą trzymając się za ręce, jakby pochyleniu nad Jezusem – ich skarbem.

I my. Dla nas to również „dzień świąteczny”. Dokładnie 75 lat temu ówczesny przełożony generalny o. Józef (notabene!), Józef Grendel wystawił dekret, na podstawie którego została powołana Polska Prowincja Zgromadzenia Słowa Bożego. Od samego początku patronem Polskiej Prowincji Werbistów jest św. Józef. Dlatego tutaj jesteśmy. I choć wielu z nas jest tu po raz pierwszy, to nie z ciekawości przybyliśmy, ale by odbyć pielgrzymkę – jak Ci z Ewangelii i jak Ci na obrazie.

Pielgrzymka zawsze związana jest z wysiłkiem, zapomnieniem o sobie. Pokonując jakiś dystans, trudne warunki pogodowe pokazaliśmy, że stać nas na wysiłek, stać nas na zapomnienie o sobie. Każda pielgrzymka jest odnowieniem ducha przez zbliżenie się do Boga w miejscach, w których On wydaje się być niejako bliższy. Dlatego właśnie pielgrzymujemy do tych świętych miejsc. Dlatego przybyliśmy tutaj. Zauważmy, że Jezus, aby modlić się, często wychodził na wysoką górę. Być może po to, by być bliżej Ojca, choć przecież był z Nim stale zjednoczony. I On szukał takich miejsc.

Przybywając tutaj niesiemy ze sobą całą historię tych 75 lat; założycieli naszej Prowincji i poszczególnych współbraci, którzy tę historię tworzyli, nieraz z wysiłkiem, mozołem, oddając nawet życie jako męczennicy ostatniej wojny światowej. Niesiemy ze sobą historię tych wszystkich współbraci, którzy wyszli z naszej Prowincji, aby pracować na misjach w ponad 70 krajach na całym świecie. Mamy więc za co dziękować i mamy o co prosić. Po to jest ta święta przestrzeń Sanktuarium, gdzie Bóg jest jakby bliżej, na wyciągnięcie ręki.

Druga wspólna cecha tryptyku, o którym mówię to Trójca Przenajświętsza. Możemy dostrzec Ją w dzisiejszej Ewangelii. W centrum jest Jezus, który jednak mówi Józefowi i Maryi, że został w świątyni jerozolimskiej „ze względu na sprawy Ojca”. Czytamy też, że 12-letni Jezus nauczał i udzielał odpowiedzi z wielką mądrością, tak że dziwili się uczeni w Piśmie. Czyż nie jest to objawieniem Ducha Świętego?

Obraz. Tu bardzo wyraźnie widać postacie całej Trójcy Przenajświętszej. Jest Jezus kroczący w centrum, a nad Nim Gołębica – symbol Ducha Świętego. To oczywiste, bo przecież za chwilę On – Boże Dziecię, będzie nauczał. Potrzebował światła i mądrości Ducha Świętego. A nad Nimi Ojciec – pochylony nad całą sceną z wyciągniętymi rękoma, jakby torował drogę i ochraniał, jak Boża Opatrzność. Jego płaszcz rozwiany nad tym wszystkim wydaje się budować schronienie.

I my – werbiści. Nasz założyciel – św. Arnold Janssen był do tego stopnia zafascynowany Trójcą Przenajświętszą, że stał się odnowicielem teologii trynitarnej w swoich czasach.  We naszych wszystkich kościołach, które powstały za jego życia znajdujemy wizerunki Trójcy Świętej. A nasza duchowość i misja od samego początku zanurzone są w życiu Trójedynego Boga. Na długo przed dekretem Soboru Watykańskiego II „O misyjnej działalności Kościoła Ad gentes”  o. Arnold mówił, że Ojciec posyła Syna w Duch Świętym. I z tego wypływa nasza misja, nas – misjonarzy. Współbraci udających się na misje, posyłał z zawołaniem: „Niech żyje Trójjedyny Bóg w sercach naszych i w sercach wszystkich ludzi”. I to jest zadanie werbistów. Nie tyle budowanie szpitali, szkół, rozdawanie chleba – ile krzewienie czci Trójcy Przenajświętszej. To było główną ideą naszego Założyciela. Dzisiaj w każdej z naszych wspólnot, gdy gromadzimy się w niedziele, aby odmawiać uroczyste modlitwy, to na samym początku mówimy: „Niech wszyscy ludzie poznają, miłują i uwielbiają Trójcę Przenajświętszą: wszechmoc Boga Ojca, mądrość Boga Syna i miłość Ducha Świętego”.

Dwie wspólne cechy tego tryptyku: pielgrzymka i Trójca Święta.

Umiłowani w Chrystusie!

Znany arabski filozof i poeta Kahil Gibran, który żył w Libanie na przełomie XIX i XX wieku w swoim pięknym poemacie „Prorok” pisał tak: „Wasze dzieci nie są waszymi dziećmi. Są synami i córkami ŻYCIA, które pragnie istnieć. Rodzą się dzięki wam lecz nie z was. I chociaż z wami przebywają, nie należą do was. Możecie obdarzyć je miłością lecz nie waszymi myślami. Możecie dać schronienie ich ciałom, ale nie ich duszom. Albowiem ich dusze zamieszkują dzień jutra, do którego nie możecie wstąpić nawet w snach. Możecie upodobnić się do nich lecz nie starajcie się, aby one stały się do was podobne. Albowiem miłość nie cofa się wstecz, ani się nie ociąga, by pozostać w dniu wczorajszym. Jesteście łukami, z których wystrzelono wasze dzieci jak żywe strzały. To Bóg, jak łucznik, dostrzega cel na drodze do nieskończoności i napina was swą mocą, aby Jego strzały pomknęły szybko i daleko”.

Jezus był taką strzałą zaostrzoną, którą pomknęła szybko i daleko; po drodze jednak zraniła Józefa. „Miecz boleści” przeniknął nie tylko duszę Maryi, ale również duszę Józefa i to wiele razy.

– „Wasze dzieci nie są waszymi dziećmi”.
– „Józefie, nie lękaj się wziąć do siebie Maryi, bo z Ducha Świętego jest To, co w Niej się poczęło”.
– „I chociaż z wami przebywają, nie należą do was”.
– „Czemuście mnie szukali? Nie wiedzieliście, że powinienem przebywać w tym, co należy do mojego Ojca?”

Mówią, że cierpienie uszlachetnia. Możemy zazdrościć Maryi, że mogła patrzeć na to uszlachetnione oblicze swego małżonka.

Nie tylko Maryja miała swoje Zwiastowanie. Do Józefa również realnie przyszedł anioł, choć było to tylko we śnie. Maryja w odpowiedzi rzekła: „Niech mi się stanie według twego słowa”. I choć Ewangelie nie zanotowały żadnego słowa Józefa, to przecież podają: „Wstał i uczynił tak, jak polecił mu anioł”. On również miał swoje „Niech mi się stanie”. Czyny były jego słowami.

Jest jeszcze coś, co jest trudne i fascynujące w osobie św. Józefa. Przez cały czas żył na skraju tajemnicy. Jego Małżonka była dla niego tajemnicą; tajemnicze były Boże plany; a to Dziecko, które wzrastało na jego kolanach było uosobieniem tajemnicy. Ta doświadczana na co dzień tajemnica, w połączeniu z cierpieniem, które od czasu do czasu przenikała go jak strzała, zanurzało Józefa w to, co współcześni określają mianem sacrum. Józef żył jak w świątyni, jak w przestrzeni całkowicie przeznaczonej dla Boga. I najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że potrafił wieść życie normalne, bez owego zbędnego namaszczenia gestów i słów. I może tylko klienci korzystający z jego usług podziwiali szlachetność oblicza i mądrość milczenia tego rzemieślnika z Nazaretu.

Przybyliśmy do domu św. Józefa, jak do drugiego Nazaretu. Nasze uszy napełniły się Ewangelią, nasze oczy napełniły się obrazem, a za chwilę nasze serca napełnią się Ciałem Zbawiciela. I będzie to kolejny tryptyk. Święty Józefie, ochraniaj go w nas. Amen.

14 grudnia 2010