In English In Italiano Auf Deutsch
Bazylika otwarta codziennie od 6:00 do 19:00
Sekretariat Sanktuarium:
Kancelaria Parafialna:
Sklepik z pamiątkami:
Dom Pielgrzyma:
Restauracja św. Józefa:
62 7 575 822 / 8.00 - 13.00
789 087 043 / 10.00 - 12.00, 16.00 - 18.00
797 630 389 / 10.00 - 16.00
510 733 166 / 8.00 - 21.00
604 844 368 / 12.00 - 16.00
top
/ Home / Biblioteka św. Józefa

Ks. Rafał Lubryka

Konferencja 5.
Józef wojownik i Maryja Służebnica czyli jak będąc mężnym nie być gburem i będąc pokorną nie być naiwną.

Siostro, Bracie!
Kolejne nasze spotkanie ze św. Józefem i kolejne pytania oraz podpowiedzi, jakie możemy znaleźć w jego życiu dla siebie. Może sobie myślisz od czasu do czasu nad swoją przyszłością?

Pewnie, że wspomina się tu i ówdzie, że jesteście pokoleniem bezrefleksyjnym, że nie myślicie do przodu, że nie cechuje was odpowiedzialność. Różni badacze wskazują na wasze braki: w patriotyzmie, trwałości więzi, jakie tworzycie, że cechuje was skrajny indywidualizm i mania bycia oryginalnym, cool i trendy.

Zawsze wtedy, kiedy słyszę o młodzieży negatywne opinie dorosłych, przypominam sobie relacje ludzi z okresu międzywojennego. W Polsce po pierwszej wojnie światowej wyrosło pokolenie, o którym mówiło się, że są młodzieżą zmanierowaną, na której nie można polegać, że zupełnie nie przypominającą swych pełnych patriotyzmu przodków. Kiedy jednak zaszła tragiczna konieczność świadectwa dojrzałości i heroizmu, to właśnie to pokolenie - pozornie do niczego, dało wyraz swego męstwa i mocy ducha. Przelewali krew za Ojczyznę, za wiarę, za rodaków. Walczyli niejednokrotnie w sytuacjach po ludzku beznadziejnych.

Jestem przekonany, że i w was drzemią ogromne możliwości. Potrzeba prób i przeszkód, byście dowiedli tego, co w was najwartościowsze. Oby nigdy nie było nam dane składać daniny krwi, ale życzę wam szczerze trudności i bólu, bo one hartują człowieka i prowadzą ku szlachetnym decyzjom. Czyż pielgrzymowanie nie stanowi próby charakteru, solidarności, troski o brata po prawej ręce, o siostrę po lewej? To tutaj wielu młodych znalazło swą prawdziwą miłość, odkryło powołanie do małżeństwa, do kapłaństwa do życia konsekrowanego. Wielu umocniło swe przyjaźnie, bądź lepiej poznało siebie i swe możliwości. Oczywiście najmocniej też zarysowuje ten trud pielgrzymowania samą duszę człowieka i pielgrzymka podjęta też niejako w środku samego siebie jest wspinaczką w wierze.

Św. Jakub Apostoł pisze w swoim liście: Bracia moi! Przyjmijcie z wielką radością różne doświadczenia, jakie was spotkają. Wiedzcie, że próba waszej wiary rodzi wytrwałość. A wytrwałość niech was prowadzi ku dojrzałości, abyście byli w pełni doskonali, bez najmniejszej wady czy skazy (Jk 1, 2-4).

Życzenia więc, jakie należałoby składać nowożeńcom winny zawierać coś takiego: Życzę wam na nowej drodze życia, by nie było wam lekko, życzę wam więc trudów i doświadczeń. Jak byś zareagowała na takie życzenia pod twoim adresem np. na schodach kościoła tuż po zawartym małżeństwie? Jak byś się poczuł, gdyby ktoś życzył ci odtąd potu i krwi w odpowiedzialnym życiu jako małżonek i potem ojciec?

Znamy to przysłowie: prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. A wiec przekornie rzecz biorąc trzeba się modlić o biedę, czyli trudności, by mieć wielu i prawdziwych przyjaciół... Jeśli spojrzymy na to spokojnie to coś w tym jest! Lekkie życie bowiem rodzi leniwców a trudy kształtują charakter. Pewnie, że nikt nie chce dla siebie cierpienia, choroby, śmierci, odrzucenia itd. Niemniej jednak usuwanie spod nóg każdej kłody np. przez nadopiekuńczych rodziców, czy zlecanie komuś zadań poniżej możliwości, kwalifikacji i chęci jest upokarzające. Nawet jeśli świat gloryfikuje życie łatwe, proste i przyjemne.

Można było ostatnio obejrzeć w kinie film Clinta Eastwooda pt: Gran Torino. Tam główny bohater, emerytowany żołnierz armii amerykańskiej przeżywa swe przygody z wietnamskimi sąsiadami, których nie akceptuje i uważa, że oni sami go nienawidzą. Po pewnych perypetiach syn sąsiadów trafia do niego i ma wykonywać w ramach zrehabilitowania się za to co zrobił, zlecone mu przez eks żołnierza prace. Ten upokarza chłopaka każąc mu wykonywać tak odpowiedzialne zadania, jak np. policzenie ptaków na drzewie. Kiedy wreszcie chłopak nie wytrzymuje i wybucha, prosząc o prawdziwą pracę, zaczyna się ciężka robota przy remontach zlecenia u innych sąsiadów. Zawiązuje się ciekawa relacja przyjaźni między starszym człowiekiem a nastolatkiem. Pokazuje ona rodzący się wzajemny szacunek i zupełnie przebudowuje dotychczasowe płytkie stereotypowe patrzenie na siebie.

Odnosząc ten film i wcześniejsze sugestie do życia św. Józefa i historii biblijnej, widać że Bóg jest wobec człowieka takim właśnie odpowiedzialnym i przewidującym wychowawcą. Gdybyśmy chcieli Boga właśnie jako Ojca odkrywać to jest Tatą mądrym i dobrym, ale wcale nie brutalnym!

Przecież od samego początku ci młodzi rodzice Jezusa mają ?pod górkę?: dziewictwo Maryi i Jej macierzyństwo, trudny czas okupacji rzymskiej, bieda w kraju, nastroje wrogie wobec okupanta i narastające oczekiwanie na przyjście Mesjasza. To sprawia, że chociażby wędrówka z brzemienną Maryją na zarządzony spis ludności, wymaga od Józefa wielkiej odwagi i hartu ducha. Ten mężczyzna ma w sobie potężną siłę, cierpliwość i niezaprzeczalnie kocha Maryję. Otacza Ją troską, a z każdą chwilą odkrywa, że problemy się wzmagają a nie słabną. Jakby mało było wędrowania ku Betlejem, to problemem jest schronienie się tam, na miejscu, fatalne warunki na poród i jeszcze czyhający na narodzonego potem Jezusa żołnierze Heroda. Ucieczka do Egiptu jest przecież śmiertelnie groźna dla Maryi w połogu, dla Noworodka i dla samego Józefa w obliczu trudów pustyni i ludzi podejrzanej reputacji na trasie.
Z tych myśli wypływa też temat dzisiejszej konferencji: Józef wojownik i Maryja Służebnica czyli jak będąc mężnym nie być gburem i będąc pokorną nie być naiwną.

Życie Józefa staje się więc życiem prawdziwego wojownika. On musi nieustannie walczyć. Najpierw o środki na życia dla siebie. W tamtych czasach, pod okupacją rzymską i przy podatkach króla Heroda nie było Żydom lekko. Nazaret nie był metropolią a zabitą dechami dziurą, gdzie niełatwo było cieśli się utrzymać. Tymczasem Józef nie chciał utrzymywać siebie, ale i Maryję i Rodzinę. Musiał niejedną noc zarwać i niejeden raz z bólu zęby zaciskać, by zabezpieczać bliskim codzienny byt.

Znów zachęcam do obejrzenia filmu Narodzenie, gdzie widać tę trudną rzeczywistość życia i pracowitość Józefa. On pokazuje dobitnie, że tylko człowiek pracowity może zasłużyć na przywilej bycia mężem i ojcem. Inaczej zamiast raju na ziemi, można sobie zgotować przedsionek piekła. Iluż ludzi pochopnie idąc za zakochaniem zawiera małżeństwa, które potem okazują się związkiem dwójki dzieciaków, może nie tyle wiekiem, ile myśleniem i nieodpowiedzialnością.

Nikt z nas nie ma się stawać skorupiakiem czyli niby delikatnym ale w twardej skorupie. Twardość charakteru i niezłomność Józefa nie oznaczała zamknięcia w sobie. Jest otwarty na ciągły dialog z Maryją. Zabiega o Jej miłość a nie zdobywa jej za sprawą umowy z rodzicami, co przecież było normalne w tym czasie. Sytuacja dokonująca się między nimi z Bożych wyroków, sprawia, że ten prawdziwy facet z krwi i kości, jest jednocześnie delikatny wobec narzeczonej i później żony oraz ciągle otwarty na Boże sugestie. On ma umysł i serce otwarte zarówno na Boga, jak i na Maryję. To jest wspaniały wzór męża. Jakby mówił: Kocham Cię bardzo, Miriam, ale wiem, że Ktoś kocha Cię jeszcze bardziej. To jest Ten, który zapisał siebie nawet w brzmieniu Twego imienia, które przecież znaczy ukochana przez Jahwe. Dlatego z Nim, w górze, będę ciągle omawiał nasze życia, kolejne kroki i decyzje; Jemu zawierzę naszą przyszłość. Dzięki temu nasza miłość będzie miłością od Niego i do Niego, miłością ze samego Źródła Miłości.

Delikatność Maryi natomiast i Jej zawołanie: Oto ja, Służebnica Pańska! Nie oznacza jakiejś bezwolności, niewoli ducha, niemożliwości decydowania. Przecież Ona pyta Boga o rzeczy niezrozumiałe (jakże mi się to stanie, skoro nie znam męża), rozważa to co trudne w sercu, zmaga się w sobie i ze sobą. Jest normalną kobietą, dziewczyną pełną marzeń i wspaniałych planów na jutro!

Można zatem połączyć delikatność i męstwo we wspólnym budowaniu miłości. To staje się między tą parą: Józefem i Maryją. Ich randki z pewnością były okazja do poznawania siebie, ale i szukaniem odpowiedzi na pytanie: Co dalej? Jak to wszystko się ułoży?

Wracając do św. Jakuba i jego wskazań: A wytrwałość niech was prowadzi ku dojrzałości, abyście byli w pełni doskonali, bez najmniejszej wady czy skazy. Możemy zobaczyć w tej myśli ciekawą podpowiedź. Pełnia doskonałości oczywiście nie oznacza faktycznego braku wad i skazy. To jest pozornie prawdziwe ? ów brak wad tylko w zakochaniu. Szybko weryfikuje się natomiast w prawdziwej miłości. I dobrze, bo przecież na niej macie budować a nie na złudzeniach i iluzjach. Dlatego należy to raczej interpretować jako wezwanie do głębszej wiary a nawet zawierzenia siebie Bogu.

Czas oczekiwania na zakochanie, na miłość, na małżeństwo ma swą wartość. Trzeba tylko nie zapominać o własnej wartości, o wartości samej, czy samego siebie. Ci, którzy znaleźli drugą połówkę wiedzą jak tęskne były wcześniejsze oczekiwania na nią czy na niego, doceniają też obecną chwilę. Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz?, mawia przysłowie ludowe. To, co wypracujesz, jako wartość siebie, na ile rozwiniesz siebie jako osobę, na tyle zainwestujesz w przyszły związek małżeński. Nic nie jest bez przyczyny: masz stawać się skarbem najpierw dla siebie a potem dla drugiego. To nie jest tak, że komuś się trafiła świetna żona, czy wspaniały mąż. Na ową świetność trzeba sobie zapracować i pokochać najpierw siebie. Nie wolno ci rezygnować z wysokich aspiracji wobec przyszłego męża czy żony. Nie wolno ci też obniżać poprzeczki wobec samego siebie, czy samej siebie!

Podczas ubiegłorocznych wakacji pewien młody chłopak powiedział mi ciekawą rzecz: Proszę księdza, ja teraz rozumiem słowa Jezusa, by miłować bliźniego jak siebie samego. Wiem i czuję, że nigdy nie będę mógł kochać swej dziewczyny bardziej niż siebie, a kocham ją przecież bardzo.

Co o tym myślicie, jak sądzicie, ma rację? Ja myślę, że tak! Kiedyś jakaś dziewczyna na katechezie powiedziała mi: a ja kocham swego chłopaka o wiele bardziej niż siebie! na co ja jej powiedziałem: No to mi ciebie szkoda, bo coś jest z tobą nie tak!? Przecież pierwszą osobą w zadaniu miłości jestem dla siebie ja sam! Mam się nauczyć kochać siebie ze wszystkimi swymi wadami i zaletami. Oczywiście, aby to było możliwe, trzeba siebie dobrze poznawać. Nie mówię poznać, bo na to mamy całe życie. Mówię poznawać.

Ten chłopak miał więc rację: aby kogoś kochać, muszę kochać najpierw siebie. Inaczej nie kocham kogoś, tylko próbuję czegoś, czego sam wobec siebie, od siebie, nie doświadczyłem. Idąc dalej można powiedzieć, że aby coś komuś dać, trzeba to najpierw posiadać. W przeciwnym razie jest to kradzież. Miłość musi być w jakimś wymiarze moja, aby stała się w darze twoją, tobie ofiarowaną. Taka relacja wymaga jednak współdziałania męstwa z gotowością przyjęcia i odwzajemnienia. Czyż nie odnajdujemy tego między Józefem i Maryją?

Trzeba być wojownikiem, by podjąć taką walkę o miłość. Trzeba być kimś twórczym a nie tylko odtwórczym. Artysta daje siebie w tym, co tworzy a człowiek mierny uprawia plagiat za plagiatem, kradnie czyjeś pomysły, czyjąś pracę, czyjś twórczy wysiłek, bo sam jest leniwy, bądź chce tego, co się jemu zwyczajnie nie należy.

Czy ty chcesz dotknąć czegoś więcej w drugim, niż tylko emocje i uczucia. Aby roztkliwić kogoś jednym wystarczy łzawy serial a innym wyrecytowany z przejęciem obcego autorstwa wiersz. Tymczasem prawdziwa miłość to wzajemne odkrywanie tego co jest pomiędzy. Miłości jako Osoby, która nie jest ani mną, ani tobą i nie stanowi ani moją, ani twoją własność. Jezus jest tym, który zostaje ukochany, i przez którego Józef i Maryja tak mocno kochają siebie. Wzór miłości ludzkiej, której początek jest w Bogu. Zanim oni się poznali, Bóg już za nimi tęsknił, już ich w sercach poruszał ku wspólnym wędrówkom miłości: ku Betlejem, z powrotem do Nazaretu, ku Jerozolimie.

Ty idziesz ku Jasnej Górze czy tylko ona jest twoim celem. Iść, by dojść? Myślę, że masz jakąś intencję, masz jakiś pomysł co dalej. Nawet jednak jeśli tylko dotarcie do Częstochowy byłoby celem, to wiedz, że obok, albo w głębi twojego planu jest jeszcze jeden. On jest pierwszy, On dał impuls twojej decyzji. Dzięki temu, co Bóg chce uczynić w tobie i przez ciebie możesz wzmocnić swoje serce. Niezłomność i siła ducha to odwaga do przeciwstawiania się przeciwnościom i jednoczesna wyobraźnia miłosierdzia, dostrzegająca słabszych i potrzebujących.

Prawdziwy wojownik nie pozostawiał na polu bitwy swoich przyjaciół. Towarzysz walki pomagał mi bowiem, osłaniał mnie z prawej czy lewej strony. Ocalenie słabszych świadczy tym samym o prawdziwej mocy: nie tylko o siebie dbam, ale mam tyle siły, by i tobie pomóc. Aby to było możliwe, musimy jak św. Józef słuchać Boga sercem i umysłem. Myśleć co czynić i planować dalsze kroki w otwartości na Bożą pomoc. Tylko człowiek naprawdę mocny potrafi na kolanach podejmować ważkie decyzje. Jego siła płynie bowiem nie z zawodności ludzkiej woli i ducha, ale od samego Stwórcy.

Potężny i Wszechmocny Bóg poprzez Rodzinę z Nazaretu ukazał nam co jest największą mocą na tym świecie. Być wojownikiem a jednocześnie nie zatracić wrażliwości to kochać i być kochanym. Jezus wzrastający w takiej atmosferze u boku Józefa i Maryi, mógł potem wielokrotnie nauczać o miłości, która wszystko zwycięży i dowieźć jej każdym swym słowem i czynem.

Chcesz być silnym, ale nie gburowatym twardzielem bez serca? Chcesz być delikatną i swoim wdziękiem fascynować chłopaka, ale nie bujać w obłokach?

Spójrzcie na Józefa i Maryję, mają tyle lat co wy. Możemy się z nimi utożsamiać na różnych etapach swego życia. Czy, jak i oni chcecie miłości nieskończonej, czy tylko skończonych pomysłów? Decyzja należy do ciebie!